Wenta: Chwała szaleńcom
- Rhein-Neckar Lowen nas zlekceważył? A niech wszyscy nas lekceważą, nie mam nic przeciwko temu - mówi trener Vive Targów Kielce, Bogdan Wenta. Już w sobotę jego zespół rozegra trzeci mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów. Vive na Węgrzech zmierzy się z MKB Veszprem.
Jakie humory przed arcytrudnym meczem z MKB Veszprem?
- Atmosfera w drużynie jest bardzo dobra. Oczywiście im bliżej do spotkania, tym bardziej u każdego wzrasta poziom adrenaliny i różne są tego objawy. Chłopcy rozgrywają jednak wiele spotkań, więc podchodzimy do tego meczu normalnie. Potrzebna jest oczywiście mobilizacja, taki „nerw”, mówiąc naszym żargonem. Piłki ręcznej nie da się bowiem grać bez emocji.
Aż taka sielanka?
- Jeśli mamy jakieś problemy to tylko z kontuzjami. Co najdziwniejsze, te drobne urazy wcale nie pojawiają się po tych najtrudniejszych meczach, lecz tych spotkaniach, gdzie to my jesteśmy faworytami...
No właśnie - Paweł Podsiadło po meczu z Chrobrym Głogów miał problemy z barkiem. A w samym spotkaniu nie zagrali też kontuzjowani Henrik Knudsen i Rafał Gliński. Czy na chwilę obecną wszyscy są gotowi do gry?
- Gliński podkręcił nogę w Karlsruhe i przed meczem w Głogowie założyliśmy, że damy pograć więcej Bartkowi Konitzowi. Knudsena chcieliśmy oszczędzić. A Podsiadło niestety musiał w trakcie spotkania zejść z parkietu, bo doznał bardzo bolesnego urazu.
Był pan wściekły po tym, gdy Podsiadło został sfaulowany.
- To prawda. Być może powinienem do tego podejść bardziej spokojnie, ale dla mnie najważniejsze jest zdrowie mojego zawodnika. A w Głogowie było wiele takich scen, które nie powinny mieć miejsca. Walka i ambicja są bardzo istotne, ale mogą one przybierać różne formy. Jeżeli jest to walka twarzą w twarz, czysta i twarda wówczas nie mam żadnych zastrzeżeń. Ale niestety w tym meczu zdarzyło się kilka sytuacji, które mogły się źle skończyć dla zawodników. Wynik jest dla mnie bardzo ważny, ale nigdy kosztem zdrowia przeciwnika.
Czy Podsiadło doszedł do siebie po tym urazie? Znajdzie się w samolocie lecącym na Węgry?
- Paweł jedzie z nami, ale nie wiem czy zagra. Od poniedziałku brał wprawdzie udział w zajęciach, ale praktycznie do dzisiaj nie oddał żadnego rzutu. Wczoraj miał zrobione badania, które wykazały, ze jest to uraz stawu barkowo-obojczykowego.
Wróćmy do tematu przewodniego - meczu z Veszprem. Siłę najbliższego rywala poznaliście przy okazji dwóch sparingów rozegranych w okresie przygotowawczym. Czy Węgrzy to najtrudniejszy przeciwnik w tej grupie?
- Tak. Mimo przegranej w pierwszym meczu z Rhein-Neckar uważam, że jest to zespół najbardziej wyrównany, jeżeli chodzi o siłę fizyczną i sportową. Przy tym składzie, jakim dysponują, możliwościach zmian oraz bogactwem na każdej pozycji uważam, że jest to bardzo dobra drużyna..
Jakie są największe atuty sobotnich rywali Vive Targów?
- Bardzo mocna obrona i doskonali bramkarze - przede wszystkim Perica. Praktycznie wszyscy zawodnicy Veszprem potrafią grać dobrze w obronie. Jedynie Nikola Eklemovics i Marko Vujin są mniej eksploatowani w grze defensywnej. A oprócz tego, że jest to niezwykle silna obrona, to jest ona również bardzo wysoka. Węgrzy mają bardzo rosłych zawodników na pozycjach środkowych i bocznych. Grają bardzo agresywną strefą, dlatego musimy grać z nimi bardzo kombinacyjnie, ale i mocno, aby móc w ogóle ruszyć tych wielkich chłopów. Jeżeli będziemy grali tylko w kierunku do bramki, na rzut, to będzie nam trudno przebić się przez ten wysoki mur.
Na kogo pana podopieczni powinni zwrócić szczególna uwagę?
- Nie podchodzę do tego indywidualnie. Zwracanie uwagi tylko na jednego zawodnika powoduje, że zapominasz o tym stojącym obok, który również może być groźny. Siła tkwi w zespole, w którym każdy spełnia swoje zadania. Tak jest również u nas. W naszym pierwszym meczu wiele bramek rzucił Knudsen, ale w spotkaniu z Rhein-Neckar bezbłędne zawody rozegrał Mariusz Jurasik. Jeżeli cały zespół funkcjonuje tak jak należy, to zawsze znajdzie się ktoś, kto pociągnie grę i zostanie bohaterem.
Po meczu z w Karsluhe słychać było głosy poddające w wątpliwość wasz sukces. Mówiło się o tym, że rywal zlekceważył Vive Targi i nie zachował należytej koncentracji przez całe spotkanie...
- Tak? To chciałbym, żeby nas wszyscy lekceważyli... My robimy jednak wszystko, żeby nigdy nie zlekceważyć żadnego z naszych przeciwników. A ci, którzy grają wiele lat wiedzą, że do każdego wyniku można zbudować odpowiednią teorię...
Nie jest ciężko zmienić mentalność i psychikę zawodników, którym raz przychodzi grać w roli murowanego faworyta, by innym razem wczuć się w rolę outsidera?
- Jeżeli będziemy, podobnie jak zespół Veszprem, dochodzili np. do najlepszej ósemki europejskiej piłki ręcznej, wtedy to nas wszyscy będą traktowali jako faworytów, zarówno w meczach ligowych, jak i pucharowych. Na razie mamy o tyle ułatwione zadanie, że przeciwnik musi, a my tylko możemy. Jest to niby niewielka różnica, ale na pewno istotna.
Na Węgry wybiera się liczna grupa kieleckich kibiców. Czy odczuwacie to wsparcie z ich strony?
- Oczywiście. Trzeba podziwiać tych szalonych ludzi, którzy potrafią przejechać za nami ponad tysiąc kilometrów, tak jak to było w przypadku Karlsruhe, a w dodatku dają z siebie wszystko w trakcie meczu. Oczywiście na tych dużych obiektach, takich jak w Veszprem, jest to garstka w stosunku do przewagi, jaką ma przeciwnik, ale ten doping zawsze dodaje nam otuchy. To niezwykle istotne, że tych szaleńców mamy i że możemy na nich liczyć. Za to im chwała i z góry dzięki!
Rozmawiał Grzegorz Walczak.