Będzie nowy bramkarz w Koronie? Ojrzyński: Penetrujemy rynek, bo tu również potrzeba rywalizacji
Nowy sezon za rogiem, to i zwiększa się ruch na rynku transferowym oraz menadżerskich gabinetach. W Koronie szykuje się kilka roszad.
Na tę chwilę, jedynym, nowym nabytkiem beniaminka PKO Ekstraklasy został Miłosz Trojak z Odry Opole. Jednak kolejne transfery kielczan są tylko kwestią czasu. Z zespołem trenował Adam Deja. W drodze jest również doświadczony stoper i snajper.
- Czekamy na napastnika, bo tu tez jest potrzebna rywalizacja. Musimy pamiętać, że gramy w ekstraklasie, gdzie każda drużyna ma ogranych napastników, są też reprezentanci swoich krajów. Poprzeczka jest postawiona wysoko. Jednak o to właśnie graliśmy, to były nasze marzenia. Natomiast zamknęliśmy już tamten okres. Przed nami przygotowania, jest nad czym pracować – przekonuje Leszek Ojrzyński.
Owym napastnikiem ma być Bartosz Śpiączka – według portalu meczyki.pl zawodnik jest już zdecydowany na transfer do stolicy województwa świętokrzyskiego. Zainteresowanie graczem Górnika Łęczna potwierdził również dyrektor sportowy Korony, Paweł Golański. 30-latek grał już pod skrzydłami Leszka Ojrzyńskiego, broniąc barw Podbeskidzia Bielsko Biała w sezonie 14/15. Podobnie sprawa tyczy się Adama Dei, który współpracował z opiekunem kielczan, grając dla Arki Gdynia. - Śpiączkę ściągałem z Floty Świnoujście, to u mnie debiutował. Strzelił 6 bramek jako zmiennik. „Dejka” (Adam Deja - przyp. red.) był dużo młodszy. Nie ukrywam, że moja osoba miała duży wpływ na to, że tu się znaleźli. Liczę na tych graczy - mówi 50-letni trener.
Kielczanie celują we wzmocnienie całego kręgosłupa drużyny. Poza wspomnianymi: napastnikiem Śpiączką, środkowymi pomocnikami, a więc Deją i Trojakiem, a także stoperem Baliciem, klub będzie rozglądał się za nowym golkiperem. - Penetrujemy rynek, bo tu również potrzeba rywalizacji. Mamy jednak nowego trenera, który musi zapoznać się z tymi chłopkami. Dopiero później, wspólnie, podejmiemy decyzję. Wszystko wyjaśni się w kolejnych dniach – kwituje.
fot. Grzegorz Ksel