Lijewski: Myśleliśmy, że mecz się już skończył
Łomża Vive Kielce pokonała Gwardię Opole 27:22 i było to piętnaste zwycięstwo mistrzów Polski w tym sezonie PGNiG Superligi. Pierwszą połowę kielczanie zagrali pod swoje dyktando, druga - była lepsza dla gospodarzy. - Wkradła się nonszalancja - komentuje Krzysztof Lijewski
- Dobrze zaczęliśmy to spotkanie. Postawiliśmy na komunikację, mobilność i wyłuskiwanie piłek, dzięki czemu mogliśmy zdobywać łatwe bramki w kontrataku. W pierwszej połowie to dobrze funkcjonowało - analizuje drugi trener Łomży Vive Kielce.
O ile pierwsza połowa padła łupem kielczan 15:8, tak drugą 14:12 wygrała Gwardia, która pokazała ambitną grę na tle mistrzów Polski. MVP spotkania wybrano bramkarza gospodarzy Adama Malchera.
- W drugiej części nasz atak nie był jednak taki, jakiego byśmy sobie życzyli. Graliśmy zbyt wolno i statycznie, wkradła się mała nonszalancja. Myśleliśmy chyba, że mecz już się skończył, a ambitni gospodarze pokazali, że potrafią grać w piłkę ręczną. Muszę jednak odrobinę nas usprawiedliwić, bo za nami ciężki okres przygotowawczy i wciąż brakuje świeżości i timingu. W kolejnych spotkaniach będziemy nad tym pracować - tłumaczy asystent trenera Talanta Dujszebajewa.
Najskuteczniejszym graczem kieleckiej ekipy był Arkadiusz Moryto, który zdobył dziesięć bramek, ale zanotował też siedem pudeł i skończył mecz z zaledwie 59-procentową skutecznością. Cztery razy do siatki trafił Nigeryjczyk Yusuf Faruk.
- Ciężko ocenić mój występ, bo choć zdobyłem wiele bramek, to wiele piłek nie trafiłem i szkoda tych sytuacji. Najważniejsze jednak, że wygrał zespół. Nie odczuwamy zmęczenia, nie narzekamy, tylko idziemy do przodu po kolejne zwycięstwa. Za nami krótki odpoczynek po mistrzostwach i mały cykl przygotowawczy. Na szczęście mamy dwie wyrównane siódemki, dzięki czemu trener może rotować zawodnikami, jak chce - podkreśla skrzydłowy kieleckiego zespołu.
Już w środę Łomża Vive Kielce rozegra mecz Ligi Mistrzów z Flensburgiem-Handewitt. Wyjazdowe spotkanie rozpocznie się o godz. 20:45.
fot: Anna Benicewicz-Miazga