Niewykorzstane sytuacje i dwa szybkie ciosy. Korona przegrywa z ŁKS-em
Korona Kielce przegrała drugi mecz pod wodzą Dominika Nowaka. Kielczanie nie wykorzystali w pierwszej połowie swoich dogodnych sytuacji, a po przerwie dwa szybkie ciosy wyprowadził ŁKS. Najpierw za sprawą Nawotki, a potem poprzez skutecznie wykorzystanego karnego przez Domingueza. W końcówce Jakub Łukowski zdobył bramkę kontaktową, ale żółto-czerwoni nie zdołali odrobić już wyniku meczu. Tym samym po serii dwóch porażek ŁKS wraca z Kielc z trzema punktami.
Dominik Nowak dokonał przed pierwszym gwizdkiem kilku roszad w porównaniu do ostatniego spotkania przeciwko Odrze Opole. W składzie kielczan zabrakło m. in. jednego z najjaśniejszych punktów rundy wiosennej – Filipe Oliveiry. Portugalczyka zastąpił Mario Zebić przesunięty przez 49-letniego szkoleniowca do drugiej linii, natomiast w miejsce Chorwata wskoczył zmagający się przed tygodniem z drobnymi dolegliwościami zdrowotnymi Przemysław Szarek. Do wyjściowej jedenastki trafili również Emile Thiakane oraz Marko Pervan.
Ten pierwszy już w 3. minucie powinien otworzyć wynik rywalizacji. Niefrasobliwość defensorów gości chciał wykorzystać Jakub Łukowski, który przejął futbolówkę w lewym sektorze boiska i długo nie myśląc, posłał dobre podanie na siódmy metr od bramki Malarza. Tam znajdował się Senegalczyk, jednak zamiast wyprowadzić drużynę na prowadzenie podał piłkę do byłego golkipera Legii Warszawa.
W sporych opałach ten doświadczony bramkarz znalazł się znów 10 minut później. Korona ponownie przyczaiła się na łodzian blisko ich pola karnego. Tym razem przed dobrą szansą stanął Marcel Gąsior. Pomocnik uderzał z szesnastego metra, po drodze do bramki piłka zahaczyła o jednego z defensorów ŁKS-u i o mały włos zaskoczyła Malarza, który instynktownie sparował futbolówkę na rzut rożny.
Żółto-czerwoni mogli się podobać. Często decydowali się na krótkie i szybkie wymiany piłki, co wyglądało efektownie, jak również przynosiło efekty w postaci obiecujących okazji. Na szczególne wyróżnienie zasługiwał Marcel Gąsior. 28-latek rządził i dzielił w środkowej strefie boiska, zaliczając wiele kluczowych odbiorów, potrafił również napędzić ofensywę zespołu.
W 26. minucie eksplodowała ławka przyjezdnych po tym Dawid Lisowski wskoczył na plecy Jose Pirulo w polu karnym kielczan. Zdaniem ekipy z Łodzi sędzia powinien odgwizdać „jedenastkę”. Takie elektryzujące wydarzenia, okraszane czteroma żółtymi kartkami w pierwszej połowie oraz niezłe tempo rywalizacji sprawiało, że na pierwszoligowej Suzuki Arenia można było poczuć nutkę ekstraklasowego klimatu. Do przerwy pomiędzy spadkowiczami z najwyżej klasy rozgrywkowej był bezbramkowy remis.
Po wznowieniu gry Koroniarze znów bardzo szybko stworzyli sobie dobrą okazje do strzelenia bramki. Marko Pervan centrował piłkę z rzutu wolnego. Cięte, penetrujące podanie dotarło na głowę Marcela Gąsiora, który chybił o kilkanaście centymetrów.
Chwilę później dwukrotnie groźnie zaatakowali goście. Pierwszy raz lewą, a drugi prawą flanką. I ta druga próba okazała się szczęśliwa dla łodzian. Goście szybko przetransportowali piłkę do prawego narożnika pola karnego, tam do futbolówki dopadł Pirulo. Hiszpan dopatrzył kontem oka nabiegającego Tomasza Nawotkę, który mocnym „passem” w długi róg umieścił piłkę w siatce. Ta bramka była zwiastunem blackout’u Korony.
ŁKS złapał wiatr w żagle. Na placu gry gołym okiem można było dostrzec dysproporcje w umiejętnościach graczy obu drużyn. Przebłysk umiejętności w 56. minucie zaprezentował Antonio Dominguez, który zwiódł w polu karnym Dawida Lisowskiego. Skołowany młodzieżowiec popełnił błąd i sfaulował rozpędzonego zawodnika. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na rzut karny. Do piłki podszedł sam poszkodowany, a na tablicy wyników było już 0:2.
Dominik Nowak próbował zebrać w ryzy swoją ekipę. Z ławki niejednokrotnie padały hasła „Wróćmy do naszej gry”. Jednak kielczanom ciężko było się pozbierać. 49-latek musiał więc ingerować bezpośrednio - poprzez zmiany. I tak w 65. minucie zadebiutował Marcin Szpakowski. Były gracz Śląska zastąpił Marko Pervana, a w końcówce rywalizacji doszedł nawet do dogodnej okazji strzeleckiej.
Ta szansa nie przyniosła jeszcze bramki, jednak kilkadziesiąt sekund później było 1:2. Z prawej strony pola karnego atakował Jacek Podgórski. Skrzydłowy w swoim stylu zamieszał obrońcą i oddał strzał. Piłka trafiła w słupek, jednak przed bramką czujnością wykazał się Jakub Łukowski kierując piłkę do praktycznie pustej siatki.
Niestety, solidnej tego popołudnia Koronie zabrakło czasu na doprowadzenie do wyrównania. Kielczanie przegrali drugi mecz z rzędu i bardzo skomplikowali sobie walkę o baraże.
Zapis relacji NA ŻYWO - kliknij TUTAJ
Teraz przed żółto-czerwonymi wyjazd do Olsztyna, gdzie Korona Kielce zmierzy się ze Stomilem. To spotkanie w środę 28 kwietnia o godz. 16:00.
Korona Kielce - ŁKS Łódź 1:2 (0:0)
Bramki: Łukowski (88') - Nawotka (51'), Dominguez (57' - karny)
Korona: Zapytowski - Szymusik (55' Kiełb), Kobryń, Szarek, Lisowski - Podgórski, Zebić, Gąsior, Pervan (66' Szpakowski), Łukowski - Thiakane (73' Łysiak)
ŁKS: Malarz - Nawotka, Moros, Tosik (46' Rozwandowicz), Dąbrowski, Marciniak - Rygaard, Trąbka (46' Dominguez), Pirulo (81' Klimczak), Janukowicz (55' Gryszkiewicz) - Ricardinho (72' Sekulski)
Żółte kartki: Gąsior, Lisowski, Szarek, Zebić - Pirulo, Tosik, Trąbka, Dąbrowski
fot: Grzegorz Ksel
PARTNEREM RELACJI JEST DAP KIELCE
Wasze komentarze
c
NAPASTNIKA
wzmocnień na nowy sezon.
Chyba się utrzymamy.
Tylko czy klub ma KASE by w przyszlym tą różnice zniwelować!???
LUDZIE, NIE MAMY SKŁADU NA EKSTRAKLASĘ!
Czy to tak trudno zrozumieć? Skład na środek tabeli w 1 lidze i nic więcej.
Tak wiem, wina Bartoszka.
Po co knypku
To może jesteś dyrektor, bo dokładnie te same bajki co roku, opowiada o Kiełbie, Golo. Po co nam ekstraklasa skoro mamy ikony.
Tylko ja bym tu nie winił samego piłkarza, a trenera czy pozostałych zawodników blisko niego grających, że młodemu nie pomagają.
Skład na I ligę buduje się taki, aby z niej tylko wyjść. Bez kolejnych wzmocnień już w Ekstraklasie, nie ma czego w niej szukać.
Siedział przez cały mecz na ławce rezerwowych.
W meczu z ŁKS ich "podania" do bramkarza to istny sabotaż.
Może jest coś prawdy w tym, co wielokrotnie pisał tu w komentarzach Luker?