Dujszebajew: To, co dziś się wydarzyło w ataku pozycyjnym to tylko moja wina
Industria Kielce w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów pokonała S.C. Magdeburg 27:26. – Na wyjeździe przy takiej grze w ataku pozycyjnym to może skończyć się nawet 10 bramkami straty – powiedział po spotkaniu Tałant Dujszebajew, trener „żółto-biało-niebieskich”.
Mistrzowie Polski po heroicznym boju pokonali rywali jedną bramką, chociaż ich przewaga w trakcie pierwszej części gry wynosiła nawet cztery trafienia (12:8). – Wszyscy możemy się cieszyć z tego, że było to świetne widowisko, ale mogę też być bardzo zły i niezadowolony, bo oczekiwałem więcej od mojego zespołu. Nie chcę narzekać na zawodników, bo odpowiedzialny zawsze jestem ja. Myślę, że gra w obronie była w miarę dobra jednak w ataku pozycyjnym zagraliśmy bardzo źle. To moja wina, bo nie ćwiczyliśmy za dużo tego elementu. Uważam, że wynik jest bardzo zły, chociaż oczywiście zawsze jestem optymistą, to wydaje mi się, że wyjazd do Magdeburga z jedną bramką przewagi będzie trudny. Teraz oceniam szansę na awans 60%:40% na korzyść wicemistrzów Niemiec. Na pewno będziemy walczyć i będziemy mieli Dylana Nahiego, którego czerwona kartka zmieniła ten dzisiejszy mecz. Mieliśmy tylko jedną bramkę z kontrataku. Nie będę mówił nic o sędziach, ale to chyba pierwszy raz kiedy przeciwnik nie miał żadnego wykluczenia przez całe spotkanie – zaznaczył.
Czy lekiem na problemy w ofensywie byłaby możliwość skorzystania z kontuzjowanych Szymona Sićki lub Hassana Kaddaha, którzy mogliby nękać rywali rzutami z dystansu? – Nie rozważajmy tego w ten sposób. To, co dziś się wydarzyło w ataku pozycyjnym to tylko moja wina. Nie szukajcie (dziennikarze - przyp. red.) tego, kogo i czego nie ma. Jeśli będziemy płakać nad tym, że nie ma „Rudego” (Tomasza Gębali - przyp. red.), Szymona czy Hassana to możemy od razu wywiesić białe flagi nad hotelem i nie wychodźmy na mecz. Powtórzę jeszcze raz - zagraliśmy źle i ja jako trener ponoszę za to odpowiedzialność – podkreślił szkoleniowiec.
Przed kielczanami wyjazd do GETEC Areny, gdzie „Gladiatorzy” ponieśli ostatnią porażkę ponad siedem miesięcy temu (14 września) w pojedynku z Telekomem Veszprem (28:33). – Ze względu na kontuzję Tomka musiałem w ostatnich kilku dniach wszystko zmienić w grze defensywnej. Dodatkowo Dylan w 10. minucie zakończył udział w meczu i doszła nam konieczność przeprowadzania kolejnej zmiany między atakiem a obroną. Magdeburg wykorzystał to bezwzględnie i np. w pierwszej połowie co najmniej 3-4 razy z tego skorzystał. Wszystko jest jednak przed nami. Tak jak mówiłem, daje nam 40% szans, będziemy walczyć do końca, nie będziemy płakać i zobaczymy, co się wydarzy. Przed dzisiejszym meczem chciałem wygrać to większą różnicą bramek i liczyłem na więcej trafień z kontrataków. Dlatego ten wynik jest bardzo zły, bo to nie jest faza grupowa, gdzie po meczu dopisujemy sobie dwa punkty i się cieszymy. To jest 120 minut a my przed 60. ostatnimi w Magdeburgu mamy tylko jeden gol przewagi. Na wyjeździe przy takiej grze w ataku pozycyjnym to może skończyć się nawet 10 bramkami straty – zakończył Dujszebajew.
Rewanżowy mecz z ekipą lidera Bundesligi zostanie rozegrany za tydzień (w środę, 1 maja) o godzinie 20.45.
Fot. Maciej Urban