Chaosu ciąg dalszy. Trzeba postawić pytanie: czy leci z nami pilot?
Trudno ze spokojem podchodzić do tego, co dzieje się w ostatnim czasie w Koronie. Teraz zdecydowano o nieprzedłużeniu kontraktu z Marcinem Broszem. Wcześniej, gdyby nie mądra postawa radnych, którzy w ostatnich chwili zablokowali transakcję, klub zostałby oddany w niepewne ręce. To wszystko nie napawa optymizmem.
Czytam komentarze kibiców i myślę, że trener Marcin Brosz może być szczęśliwy. Pewnie po części jest zły z tego powodu, że nieodpowiedzialni ludzie zniszczyli jego roczną pracę, ale ma powody do dumy, czytając to, co piszą o nim fani. A większość komentatorów za szkoleniowcem stoi murem.
Tylko że to nie oni decydują o losach zespołu.
Trener Brosz powiedział: „Moja wizja nie została zaakceptowana, stąd klub nie zaproponował mi przedłużenia umowy. Nie jest tak, że ja nie chciałem zostać w Kielcach”. Muszę przyznać, że przeczytałem te słowa ze zdziwieniem. Rok temu postawiono mu za cel utrzymanie Korony w Ekstraklasie. Udało się to zrealizować – i to w bardzo dobrym stylu, biorąc pod uwagę początkowe trudności. Teraz chciał iść dalej, rozwijać drużynę. Miał swój pomysł. Ciekawi mnie jakieś logiczne uzasadnienie władz klubu, czemu nie został on zaakceptowany.
Choć logiki w działaniach władz klubu doszukiwać się trudno. Przekonaliśmy się o tym ostatnio, gdy ochrona musiała użyć gazu łzawiącego, aby zdjąć z kieleckiego młyna transparenty. Klub tłumaczył to działanie tym, że były one niezwiązane z meczem, co znaczy, że były nielegalne. Na kolejnym meczu rozgrywanym w Kielcach pojawił się inny transparent i wisiał cały mecz, a też wiele wspólnego z meczem nie miał. Można go było zdjąć bez problemu, bo kibiców już nie było. Ale być może ktoś przez tydzień zmienił prawo i wiedzą o tym tylko w Koronie.
Wracając jednak do tematu trenera, to trudno się nie denerwować. Podobną sytuację mieliśmy rok temu. Ryszard Tarasiewicz wykonał kawał dobrej roboty, ale odszedł. Teraz tego samego dokonał Brosz i dzisiaj także go nie ma. Kolejny rok z rzędu wszystko trzeba zaczynać od początku.
Nie twierdzę, że nowy trener będzie zły. Mam nadzieję, że będzie dobry, że Korona pod jego wodzą będzie punktowała. Obawiam się jednak tego, że jeżeli klubem nie zaczną rządzić odpowiedzialni ludzie, to za rok znów praca trenera zostanie wyrzucona do kosza i następca będzie musiał budować wszystko od nowa.
Korona nie jest bogatym klubem, nikt tu nie marzy o Lidze Mistrzów. W tej chwili wszyscy chcieliby, żeby przy Ściegiennego 8 zagościła normalność. Żeby wszystko funkcjonowała jak należy, aby dano szkoleniowcowi podstawowe warunki do pracy. I zaufano. Nie mam wątpliwości, że Korona pod wodzą Brosza w przyszłym sezonie byłaby bardzo solidną drużyną. Wystarczyłoby znaleźć 2-3 odpowiednich zawodników, utrzymać szkielet obecnego zespołu.
Ktoś powie, że w klubie nie ma pieniędzy. To ja odpowiem: może czas znaleźć kogoś, dla kogo jedynym sposobem na poprawę budżetu nie będą tylko oszczędności, ale znalezienie sponsorów.
Kończąc, mam nadzieję, że Korona tym razem zostanie sprzedana. To jedyna nadzieja dla klubu, kibiców i miasta. Bo tak dalej funkcjonować po prostu nie można.
Wasze komentarze
Inna kwestia, że Brosza szkoda, bo zrobił tu dobrą robotę. Dobrze by było, żeby klub wyjaśnił szerzej jakie były powody tej decyzji, bo sam chciałbym wiedzieć czy to mus czy głupota.
Już po poprzednim sterniku widać jaki był kompetentny. A "właściciel" swoim zwyczajem umywa ręce.
Nie o taką "miejską" Koronę walczyliśmy.
- Właśnie, po co?
- Otóż to. Nikt nie wie po co i nie musisz się obawiać, że
ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? On odpowiada
żywotnym potrzebom całego społeczeństwa To jest Miś na
skalę naszych możliwości. Ty wiesz co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to jest nasze, przez nas wykonane, i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu. I co się wtedy zrobi?
- Protokół zniszczenia.
- Zapamiętaj: Prawdziwe pieniądze zarabia się na drogich, słomianych inwestycjach.
Gdyby był jakikolwiek zainteresowany przejęciem klubu to przecież nie czekałby z transakcją, nie zwlekałby nie wiadomo po co i dlaczego ale już by był nowym właścicielem. Gdyby był zainteresowany to przecież wiedziałby jak wygląda sytuacja w klubie, jaka jest kadra, kto może zostać, kto odejść. Kogo można zatrzymać a kogo trzeba pogonić. Potencjalny inwestor już by działał, czas w miejscu nie stoi i każdy dzień zwłoki to również dzień straty na rynku transferowym.
Skoro byli zainteresowani już od dawna to przecież można było wszystkie formalności załatwić dawno temu, z tym zastrzeżeniem, że umowa staje się ważna z chwilą gdy klub zapewni sobie grę w e-klasie w nowym sezonie.
Nic takiego nie ma miejsca, był teatrzyk zielona gęś z popisem gry aktorskiej chłopaka "Marty ze Wspólnej", rolę z Citkiem odegrali oskarowo, gaże zgarneli i śmieją się w warszawskich salonikach.
Jedyna nasza nadzieja jest taka, że widząc co Lubawski robi z tym klubem Klicki zmięknie i zmieni zdanie, wejdzie drugi raz do tej samej rzeki i potopi nieudaczników.
Szczęście, że podniósł się duży sprzeciw, bo gdyby KLub został sprzedany to najprawdopodobniej wyszedłby na prostą. Tyle, że ostatnią w E-e... Tak się chciało kupić spokój...