Bez jakości, precyzji i pomysłu. Korona przegrała z Górnikiem Łęczna
Gdybyśmy chcieli napisać dziś coś pozytywnego o grze kieleckiej Korony, byłoby to ciężkie zadanie. Złocisto-krwiści w poniedziałek, na zakończenie 9. kolejki Ekstraklasy, rozegrali bardzo słabe spotkanie. Górnik Łęczna nie był wcale lepszy, ale grał po prostu mądrzej i wykorzystywał swoje nieliczne okazje strzeleckie. Korona przegrała to spotkanie 0:2 i pozostała na 10. pozycji w tabeli.
W pierwszej połowie optyczną przewagę mieli kielczanie. To oni częściej utrzymywali się przy piłce i atakowali na bramkę rywali. Problem jednak w tym, że były to ataki dość niemrawe, które stwarzały niewielkie niebezpieczeństwo dla Silvio Rodicia. Dość powiedzieć, ze przed najlepszą szansą stanął Vladislav Gabovs, który jednak zamiast uderzać z dwunastu metrów, zdecydował się na dośrodkowanie. Oczywiście marnej jakości.
W 22. minucie świetną akcję przeprowadził za to Górnik. Leandro – były zawodnik kieleckiego klubu – podał w pole karne do Bartosza Śpiączki, ten odegrał do Grzegorza Bonina (kolejny były Koroniarz), który w bardzo dziwnych okolicznościach ograł obrońcę i Zbigniewa Małkowskiego, po czym wpakował piłkę do pustej siatki.
Kilka minut później zespół z Łęcznej zdobył drugiego gola, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną Śpiączki. Chyba słusznie.
Co działo się wtedy pod drugą bramką? Niewiele. Najwięcej zamieszania wprowadzał... Radek Dejmek, który po stałych fragmentach dwa razy uderzał głową. Najpierw minimalnie chybił, później trafił prosto w ręce bramkarza Górnika.
Po przerwie obraz gry nie uległ znacznej zmianie. Pierwszą groźną okazję znów stworzyli goście, ale po dograniu Bonina, Tomasz Nowak fatalnie spudłował. Przez kolejny kwadrans kibice na Kolporter Arenie nie zobaczyli żadnej dogodnej okazji strzeleckiej.
Widząc to, trener Marcin Brosz zdecydował się na zmiany. Najpierw wprowadził Tomasza Zająca, potem za jednym zamachem Airama Lopeza Cabrerę oraz Marcina Cebulę. Siła ofensywna została wzmocniona.
I już w 67. minucie po dalekim dograniu Gabovsa świetnie opanował piłkę hiszpański napastnik, by po chwili oddać strzał zza pola karnego. Siła były odpowiednia, zabrakło tylko precyzji.
Niestety, był to tylko chwilowy zryw. W 72. minucie Górnik trafił do siatki po raz drugi. Tym razem zgodnie z przepisami. Po dośrodkowaniu w pole karne, przed świetną okazją stanął Grzegorz Piesio. I nie zmarnował jej – strzelił mocno z woleja, obok interweniującego Małkowskiego.
A chwilę później powinno być 0:3. Po fatalnej stracie Korony, zespół z Łęcznej przeprowadził bardzo szybki kontratak, ale Śpiączka - po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów z piłką przy nodze – popisał się beznadziejnym uderzeniem.
Kielczanie próbowali odpowiedzieć na te ciosy, atakowali, walczyli ambitnie, ale brakowało im precyzji przy podaniach. To wyraźnie nie był dobry dzień drużyny prowadzonej przez Brosza.
Następny mecz Korona rozegra już w piątek, gdy na wyjeździe zmierzy się z Wisłą Kraków. Początek tego spotkania o godz. 18.
Korona Kielce – Górnik Łęczna 0:2 (0:1)
Bramki: Bonin (22’), Piesio (72’)
Korona: Małkowski – Gabovs, Dejmek, Wilusz, Sylwestrzak – Pawłowski (55’ Zając), Jovanović, Fertovs (64’ Cebula), Sierpina, Trytko (64’ Cabrera) – Przybyła
Górnik: Rodić – Mierzejewski, Szmatiuk, Bielak, Leandro – Basta (17’ Sasin), Tymiński, Nowak, Piesio, Bonin(78’ Pitry) - Śpiączka (90' Pruchnik)
Żółte kartki: Wilusz, Cebula – Mierzejewski, Tymiński
Widzów: 5716
Wasze komentarze
Oczy bolały jak się oglądało wolną, ślamazarną, niedokładną Koronę, która nie miała ŻADNEGO pomysłu na ten mecz, a 95% zawodników grało tak jakby nigdy piłki nie kopało. Przyjęcie Tryciaka w połowie boiska z odskoczeniem piłki na kilka metrów to już prawdziwy majstersztyk....
bez kondycji, ... a najgorsze w tym wszystkim, że w Koronie brak lidera druzyny, ktory by krzyknął kiedy trzeba , by poderwał do walki ...marzy mi się Bilu ... Vuko ....
Miał zawierać umowy, które pokrzywdziły co najmniej kilkadziesiąt podmiotów. Chodzi o ponad 15 milionów złotych.
Andrzejowi G. - a właściwie Jakubowi G., bo takie imię jako właściwe pojawia się w akcie oskarżenia - grozi kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. Razem z nim na ławie oskarżonych zasiadają byli działacze Polskiego Związku Piłki Nożnej: Michał L. (były prezes), Eugeniusz K. (były wiceprezes), Zdzisław K. (były sekretarz generalny). Wśród osób, którym stawiane są zarzuty, znajdują się również osoby w przeszłości związane z Widzewem: Andrzej P., Andrzej W., Jacek D. (zmarł w toku postępowania) czy Mirosław C.
Sprawa dotyczy lat 2000-2005 i umowy o pożyczkę na kwotę 2,5 miliona marek niemieckich, którą SPN Widzew SSA zawrzeć miał z firmą Jakuba G., JAG Sport Marketing GmbH."
Cały artykuł na: sportowefakty.wp.pl
Tak krawiec kraje jak mu materii staje.
Szacunek dla trenera i piłkarzy.
Czyli drużynę bez pomysłu na sforsowanie obrony rywala, powolną, popełniającą głupie błędy w obronie i stwarzającą jakiekolwiek zagrożenie praktycznie jedynie po stałych fragmentach gry. W skrócie: ekipę, której brakuje jakości piłkarskiej.