Biegali dla Bartka. Było jak zwykle: cudownie i radośnie
II Piątka dla Bartka za nami. Istnieje tak wiele słów w języku polskim, a gdy przychodzi co do czego – tak jak w tej chwili – trudno znaleźć właściwe, by wyrazić piękno tej imprezy. 800 osób na trasie, wiele dookoła niej. Dwa cele – przede wszystkim pomoc dla małego Bartka, a też świetna zabawa w gronie bliskich i znajomych. I pytanie: dlaczego trwało to tak krótko?
W sumie można na to w prosty sposób odpowiedzieć – co za dużo to niezdrowo. Ale dodać należy: minęło raptem kilka godzin, a chyba wszyscy już czekają na powtórkę!
W niedzielne przedpołudnie na stadionie lekkoatletycznym pojawiło się wielu biegaczy z całej Polski, by uczestniczyć w biegu charytatywnym. Dystans był stosunkowo krótki – wynosił zaledwie 5 kilometrów, ale tego dnia nie wyniki były najważniejsze.
W trakcie „piątki” zbieraliśmy pieniądze dla Bartka Orzechowskiego, trzyletniego młodzieńca, który urodził się bez lewej stopy. Do prawidłowego funkcjonowania potrzebna jest proteza – bardzo droga. W dodatku chłopiec rośnie, więc protezy często trzeba wymieniać. A to rodzi koszty, z którymi trudno się rodzicom uporać.
Na szczęscie mogą oni liczyć na bezinteresowne wsparcie wielu sportowców – amatorów, co było widać gołym okiem dzisiaj na Bocznej.
- Niesamowita, niepowtarzalna atmosfera. Nie ma takiej na żadnym innym biegu. Byli wspaniali ludzie, świetna frekwencja. Chętnych było mnóstwo, jeszcze po zakończeniu zapisów mieliśmy dużo zgłoszeń. Myślę, że za rok liczba startujących będzie zdecydowanie większa. Dziękuję wszystkim za okazane wsparcie, za obecność i świetną atmosferę – mówił po biegu tata chłopca, Damian Orzechowski.
W biegu wystartowała też mama Bartka, Karolina – znana z tego, że... nie cierpi biegać. Ale pobiegła! Dla syna. – Jakoś dałam radę... Było dużo ludzi, którzy mnie dopingowali, biegli razem ze mną. Na szczęscie pogoda dopisała, nie było takiego upału jak w sobotę, bo dla mnie to kosmos. Wspierał nas też Bartek, który krzyczał, że meta już niedaleko! – śmiała się Karolina Orzechowska.
Rozmawialiśmy także z wieloma zawodnikami – wszyscy o imprezie wypowiadali się w samych superlatywach. Nieco zasmucony mógł być tylko prezes Korony, Marek Paprocki, ale i na jego twarzy widniał uśmiech. Dlaczego właśnie tak? Bo przed startem założył się z Jose Rojo Martinem o to, kto przybiegnie na metę pierwszy. Oczywiście szybszy był Pacheta, a to oznacza, że obiecaną kolację będzie musiał ufundować Paprocki. – Na pewno się z tego zakładu wywiąże i kolacja będzie bardzo smaczna – obiecuje prezes.
W biegu wystartowała liczba grupa zawodników rezerw Korony Kielce, ale był też Aleksandar Vuković. Na starcie (i mecie) pojawił się również chociażby Bogdan Wenta. Nie zabrakło polityków. Znanych twarzy było naprawdę sporo. Ale to nie oni byli - na szczęście - tego dnia najważniejsi.
Na stadionie - co należy podkreślić - pojawiło się też mnóstwo dzieci. 100 z nich wystartowało w „Biegu Smyka”. Niestety, spora grupa dzieciaków nie mogła wziąć udziału. – Gdyby była szansa, to nawet 1300 osób mogło pobiec w niedzielę. I bylibyśmy bardzo szczęśliwi, gdyby tak było. Ale to bieg charytatywny, dlatego przede wszystkim chcieliśmy pieniądze przekazać Bartkowi. Dużo kosztowała także organizacja. To nas ograniczało. Zdajemy sobie sprawę z niedogodnień, np. trasa mogła być za wąska. Baliśmy się robić większą imprezę, może za rok się uda. Mogę przeprosić także za Bieg Smyka, ale stać nas było tylko na zrobienie stu medali i wiem, że wielu rodziców było z tego powodu niezadowolonych. Prosimy jednak o zrozumienie – powiedział Paweł Jańczyk, prezes Świętokrzyskiego Stowarzyszenia Biegaczy SIEBIEGA.
Od nas krótko: jeżeli ktoś miał dzisiaj jakiekolwiek pretensje do organizatorów, to jest po prostu pozbawiony rozumu.
My jako uczestnicy dziękujemy za zorganizowanie wspaniałej imprezy! I... tradycyjnie - do zobaczenia na trasie!
Wkrótce na CKsport.pl wyniki oraz fotorelacja z dzisiejszej imprezy.
fot. Jakub Kulpa
Wasze komentarze