Kuzera po Puszczy: Weszliśmy w grę, w jaką nie powinniśmy, którą Puszcza lubi
Korona Kielce wciąż w dramatycznym położeniu. Kielczanie zremisowali z Puszczą 1:1. Gola na wagę jednego punku zdobył Martin Remacle. Żółto-czerwoni aktualnie plasują się na 16. miejscu w tabeli. – Spodziewaliśmy się tego, co możemy zastać w Krakowie i rzeczywiście rywal postawił nam trudne warunki – mówi trener Kamil Kuzera.
Kamil Kuzera (trener Korony): – Chcieliśmy sprowadzić ten mecz do gry w piłkę nożną, niestety przez większość czasu piłka była na boku albo w powietrzu. Zrealizowaliśmy plan minimum, chcieliśmy tego punktu, jest dla nas ważny i odegra dużą rolę. Jestem natomiast pewien, że przy wsparciu tak dużej grupy kibiców, tak oddanej w trakcie i po spotkaniu, w następnym meczu na Suzuki Arenie damy radę.
Jesteśmy źli, wiedzieliśmy ile ten mecz będzie ważył, jak ciężko będzie. Chcieliśmy wygrać. Z drugiej strony trzeba uszanować to, co zrobiliśmy. Chłopaki mocno to przeżywają, zależało im na zwycięstwie. Trzeba pamiętać, że mamy jeszcze mecze do rozegrania i jeśli będziemy grać z takim zaangażowaniem i pasją w przyszłości, to mamy duże szanse na punktowanie za trzy.
Po straconym golu gra rzeczywiście był rwana. Weszliśmy w grę, w którą nie powinniśmy, a Puszcza lubi. nie korzystaliśmy z wielu rzeczy, z których powinniśmy, albo robiliśmy ich zbyt mało. Niezbyt często naprowadzaliśmy piłkę na przeciwnika. Puszcza stała w bazie i ciężko było cokolwiek zrobić.
Danny Trejo został zmieniony, bo nie funkcjonował dziś tak, jakbyśmy tego chcieli. Nie ma złej krwi, musieliśmy zareagować. Co do Piotra Malarczyka, rozegrał dobry mecz, to był solidny Piotrek. W drugiej połowie brakowało nam agresywnego wyprowadzania piłki, a musieliśmy gonić. Do tego Miłosz jest szybkim zawodnikiem, który pomógł nam niwelować ataki.
Rozumiem, że jeśli walczymy o utrzymanie, to łapiemy się wszystkich sposobów, jednak podlanie płyty boiska przed meczem powinno być normą na tym poziomie. Piłka wtedy chodzi szybciej po boisku, ale to też bezpieczniejsze dla zawodników. Ale rozumiem, że chwytamy się różnych rozwiązań.
Fot. Maciej Urban