Strząbała: Widziałem gesty trenera Lwów. To co on teraz opowiada jest śmieszne
Vive Targi prowadzą po pierwszym meczu z Rhein-Neckar Loewen czterema bramkami, ale do Niemiec jadą z nastawieniem bardzo ambitnym. - My nie jesteśmy zespołem słabszym, nawet od najlepszego niemieckiego zespołu, pomimo że jesteśmy z Polski, i udowodnimy to tam na miejscu – zapowiada Tomasz Strząbała.
Przed tym spotkaniem kielczanie jak jeden mąż powtarzają, że jadą do Niemiec po zwycięstwo. Widać w psychice mistrzów Polski sporą wiarę w swoje możliwości. Skąd się to wzięło? - Zmieniło się nastawienie zespołu, bo wszyscy zawodnicy dosyć mocno wierzą w swoje możliwości i czują się w tym zespole dobrze. Widać, że nawet mimo słabszych momentów potrafimy wygrywać mecze. Mamy zadatek czterech bramek, co niektórym mogło się wydawać mało po tym meczu w Kielcach. Spójrzmy, że naszego rywala jest zespół, który ma szansę na mistrzostwo Niemiec, który w Lidze Mistrzów przegrał tylko jedne zawody, oni nie są słabi. Jeżeli my potrafimy z nimi po 20. minutach prowadzić siedmioma bramkami, a później z remisu odskoczyć znów na cztery to można być spokojnym, zwłaszcza, że część zawodników czuje się, że jest w dobrej formie. Nasze nastawienie i determinacja musi być jednak jeszcze większa – przyznaje drugi trener Vive Targów.
Pierwsze spotkanie obu drużyn wywołało wielkie napięcie wśród trenerów obu drużyn. - Ja się szykuję tylko do tego meczu. Tałant ma dużo telefonów całego świata i ta cała sytuacja już go śmieszy. Myślę, że my jesteśmy do meczu dobrze przygotowani. Uważam, że sprawy nie było, bo z naszej strony nic się takiego nie zdarzyło, co mogłoby przynieść ujmę trenerowi zespołu Rhein-Neckar. Natomiast jest różne gesty w trakcie meczu były śmieszne i ja to widziałem. To, że nie ma tego na kamerze to o niczym nie świadczy – przyznaje Strząbała.
fot. Patryk Ptak
Wasze komentarze