Remis trochę jak porażka. Marković: - Nie miałem już sił
Remis sprawiedliwy, ale też rozczarowujący. Bo piłkarze Korony z Zagłębiem mieli wygrać, aby zbliżyć się do pierwszej „ósemki” T-Mobile Ekstraklasy. Tak się jednak nie stało, zamiast trzech punktów udało się zdobyć tylko jeden. – Cały zespół zagrał słabo – ocenił po spotkaniu Vanja Markovic.
Koronie z Zagłębiem w ekstraklasie zawsze grało się bardzo ciężko. Dowód: na 15 meczów z „miedziowymi” piłkarze z Kielc wygrali tylko raz. W niedzielę kolejnego zwycięstwa nie było, „żółto-czerwoni” musieli najpierw odrabiać straty, a w ostatnich minutach nawet w pocie czoła bronić wywalczonego wcześniej remisu. To dlatego, bo to Zagłębie w końcówce meczu bardziej dążyło do zwycięstwa.
- Nie ma co się oszukiwać, ta gra nam nie leżała, nie mogliśmy za wiele zrobić. Dwa pytania, które trzeba postawić: czy to my mieliśmy gorszy dzień, czy Zagłębie nam tak dobrze przeszkadzało? – zastanawiał się po meczu Jacek Kiełb, autor jedynej bramki dla Korony w tym spotkaniu. Piłka po jego uderzeniu rykoszetem wpadła do bramki w 54. minucie. – Mieliśmy fart przy tym golu – zauważył słusznie Vanja Markovic, młody pomocnik Korony. Sam mecz dla kielczan nie ułożył się jednak dobrze.
Straty, po strzale Davida Abwo, trzeba było odrabiać już od 7. minuty. Zawodnik Zagłębia wykorzystał fatalny błąd i niepewną interwencję Kamila Sylwetrzaka. - To jest mój kolega – odpowiedział Serb, pytany o tę sytuację. Dodał po chwili: - Wiadomo, mógł się lepiej zachować - albo wybić piłkę na aut, albo na rzut rożny. Cokolwiek, byle nie padła bramka. Ten początek meczu naprawdę nie był dobry dla nas.
Korona w pierwszej części meczu w niczym nie przypominała zespołu, który tydzień temu toczył wyrównany bój z warszawską Legią. Grała ospale, atakowała bez pomysłu, do tego popełniała mnóstwo błędów.
- Niecelne podania? Nie wiem, ale już po samym pytaniu boję się nawet spojrzeć w statystyki. Wiadomo, trzeba coś będzie z tym zrobić. Nie można zwalać czy to na boisko, czy na przeciwnika, jednak te niecelne podania nie biorą się z byle czego – stwierdził stanowczo Jacek Kiełb. Jak zauważył, cały zespół wybiła z uderzenia strata gola na początku meczu. - To w głowie siedziało. Z minuty na minutę staraliśmy się odbudować, ale wiadomo – było ciężko, Zagłębie postawiło wysoko poprzeczkę. Remis też trzeba uszanować, chociaż wiemy, że powinniśmy wygrać ten mecz – mówił „Ryba”.
O ile w drugiej połowie „żółto-czerwoni” zagrali już lepiej, to końcówka meczu należała do gości. Ostatnie minuty odczuł w kościach Markovic. – Za sprawą zmiany „Jovy” [Vlastimira Jovanovica w pierwszej połowie zastąpił na boisku Michał Janota – red.], zostałem trochę sam na środku, i na 10 minut przed końcem najnormalniej brakowało mi sił, a zrobiliśmy wcześniej trzy zmiany – zwrócił uwagę.
- Trochę lepiej zagraliśmy drugą połowę, ale to wszystko słabo, słabo. Lepiej zagraliśmy na Legii – nie krył rozczarowania Serb.
Teraz przed Koroną rywal, który mocno zawodzi, czyli Górnik. W dwóch meczach tej rundy zabrzanie nie zdobyli punktu, ani nawet gola, stracili za to aż sześć bramek. Dla nich mecz z Koroną będzie pojedynkiem o przerwanie tej fatalnej passy. A u nas, już wiadomo, w sobotnim meczu nie zagrają pauzujący za kartki Marković, Paweł Golański i Michał Janota. - Trener [Ryszard – red.] Wieczorek będzie starał się teraz zebrać drużynę do kupy, i wiadomo - w meczu z Koroną będzie chciał się odegrać. My też będziemy chcieli złapać punkty, jedziemy tam tylko i wyłącznie po wygraną, nie ma innej opcji – mówi Kiełb.
Fot. Paula Duda
Wasze komentarze