Tkaczyk: Czasami się czuję, jakbym od nowa uczył się piłki ręcznej
Kapitan Vive Targów, Grzegorz Tkaczyk mówi o współpracy z nowym trenerem, o tym jak wygląda z nim komunikacja, a także o najbliższym rywali jego drużyny. - Oczekujemy bardzo ciężkiego pojedynku w Porto i mam nadzieję, że wrócimy z dwoma punktami – przyznaje rozgrywający kieleckiego zespołu.
Jesteście po dwóch meczach, odbyliście też już kilka treningów. Jak układa się wam współpraca z nowym trenerem?
- Myślę, że cały zespół jest bardzo zadowolony, że ma okazję współpracować z takim szkoleniowcem. Dla wielu zawodników jest to niezła przygoda. Na pewno ciężko pracujemy. Trener podkreśla, że tego czasu ma bardzo mało, a chce wprowadzić dużo zmian. Zwłaszcza teraz, gdy jesteśmy dużo w podróży to tego czasu nie starcza na wszystko. Jest oczywiście dużo zmian, zarówno w grze w obronie, jak i ataku. Musimy się do tego przystosować, zmienić nasze dotychczasowe przyzwyczajenia, cały system gry. Czasami się czuję, jakbym od nowa uczył się piłki ręcznej. To jednak jest plus, bo zawsze można się czegoś nowego nauczyć. Drugi mecz w Lubinie był o wiele lepszy niż ten w Lublinie. Te błędy, które są normalne, przy zmianie systemu np. systemu obronnego udało nam się zniwelować. Oczekujemy bardzo ciężkiego pojedynku w Porto i mam nadzieję, że wrócimy z dwoma punktami.
Tym bardziej, że w Porto gra się trudno. Portugalczycy sprawili już u siebie dwie niespodzianki.
- Ta nasza grupa pokazuje, że jest niespodzianek jest sporo. Dużym zaskoczeniem było choćby to, że my przegraliśmy w Dunkierce. Każdy każdemu urywa punkty. Porto pokonało Kolding to także spore zaskoczenie. Jesteśmy przygotowani do ciężkiego meczu.
To jest też ważny mecz dla układu tabeli. Margines błędu macie bardzo mały, porażki mogą sprawić, że możecie nawet spaść na czwarte miejsce...
- Tak, trener założył i postawił nam jako cel, żeby wygrać wszystkie trzy spotkania, nawet to w Kilonii. Zdobywając sześć punktów zachowujemy nawet szanse na drugie miejsce. Także jest to plan bardzo trudny, ale trzeba stawiać sobie takie cele. Kilka miesięcy temu daliśmy ciała i teraz musimy to odrobić. Jest to możliwe, ale przy dobrej grze. Teraz jest jednak pierwszy krok, a później będziemy się zastanawiać jak to zrobić, aby wygrać w Kilonii.
Czyli plan na najbliższe mecze Ligi Mistrzów to wygrywać i nie patrzeć na tabelę?
- Motto naszego trenera to: najważniejszy jest każdy kolejny mecz, a każdego przeciwnika trzeba traktować tak, jakby to był najlepszy zespół świata. Tak też potraktowaliśmy Lubin i Puławy, podobnie podejdziemy do Porto.
Pomiędzy meczem z Porto, a wyjazdem to Kilonii będziecie mieli osiem dni przerwy. To chyba cenny dla was czas, bo będziecie mogli trochę więcej potrenować?
- Teraz największą przeszkodą dla nas jest komunikacja. Dużo czasu spędzamy w autobusie. To jest dla nas trochę męczące. W przyszłym tygodniu będziemy więcej w domu, więc będziemy mogli ten czas poświęcić na trening i doskonalenie tych elementów, których trener od nas wymaga.
Jak się porozumiewacie z nowym trenerem? Podobno czasem wcielasz się w rolę tłumacza?
- Staram się sporo tłumaczyć i pomagać trenerowi, który lepiej się czuje mówiąc po niemiecku niż po angielsku. Naturalne jest to, że pomagam. Trener też sobie postawił za cel nauczyć się języka polskiego. Jeżeli brakuje mu słów po niemiecku to mówi po hiszpańsku i wtedy w tłumacza wciela się Uros. Jakoś sobie radzimy, większość zawodników rozumie język niemiecki, także nie ma z tym problemu.
fot. Patryk Ptak
Wasze komentarze