2-2-2: przeciętna końcówka września i październik Korony
Napisaliśmy w sobotę, że dotychczasową postawę Korony Kielce w lidze można podzielić na beznadziejną, przeciętną i dobrą. Ten drugi okres przyszedł po tym, jak z klubu zwolniony został Michał Adamczewski. Wszystko rozpoczęło się dwoma remisami...
Oprócz podziału punktów z Górnikiem Zabrze i Lechią Gdańsk, „żółto-czerwoni” w kolejkach 9-14 zanotowali również dwie wygrane i tyle samo porażek.
Najpierw podopieczni Jose Rojo Martina uszczknęli punkty zabrzanom, którzy plasowali się wysoko w tabeli i mieli w stolicy Świętokrzyskiego pewnie sięgnąć po komplet „oczek”. Szalona końcówka sprawiła, że „złocisto-krwiści” mogli pokusić się nawet o pełną pulę, ale ostatecznie spotkanie zakończyło się remisem 2-2.
Taki sam wynik padł kilka dni później w Gdańsku. Zapewne przed meczem wielu fanów Korony rezultat ten wzięłoby w ciemno, ale zważywszy na okoliczności można było mieć uczucie niedosytu. Gracze „Pachety” prowadzili już przecież 2-0, ale potem zespół z Pomorza doprowadził w kilka minut do wyrównania i miał wiele szans do przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę.
Potem nadszedł mecz wyśniony przez piłkarzy „żółto-czerwonych”. W Bydgoszczy z Zawiszą nie rozegrali oni żadnych porywających zawodów, ale w końcu przerwali fatalną passę bez wyjazdowej wygranej. Bohaterem wówczas okazał się Kamil Sylwestrzak.
Korona w końcówce września i w październiku grała przeciętnie
Kolejne spotkanie – kolejny ważny tryumf. Tym razem padło na Jagiellonię Białystok, która z Kielc wyjechała z bagażem czterech goli. Sama potrafiła przy tym strzelić tylko jednego. To był zdecydowanie najlepszy mecz w tym okresie w wykonaniu zawodników Martina.
Niestety wszystko co dobre, kiedyś musi mieć swój kres. 13. i 14. kolejka w wykonaniu „żółto-czerwonych” nie przyniosły zdobyczy punktowej. Najpierw „złocisto-krwiści” po dobrym meczu przegrali w Szczecinie 2-3. Gdyby jednak zawodnicy ze Świętokrzyskiego wykazali się odrobinę większym cwaniactwem i spokojem, to z „Portowcami” na pewno by nie przegrali. Dodatkowo Korona straciła wtedy Tomasza Lisowskiego, który w starciu z Pogonią doznał poważnej kontuzji.
Najbardziej fatalny był jednak mecz z Ruchem Chorzów. Po strzelonej bramce, Przemysław Trytko musiał opuścić boisko z powodu kontuzji i od tej pory kielczanie na boisku już nie istnieli. Skrzętnie wykorzystali to „Niebiescy” i wygrali 4-1, a hat-trickiem popisał się Łukasz Janoszka.
Wszystko co najlepsze dla Korony zaczęło się jednak w listopadzie. I właśnie na podsumowanie tego okresu zapraszamy już w poniedziałek.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Ruch to typowy wypadek przy pracy. Ruchowi wychodziło wszystko a my waliliśmy babola za babolem.