Prawdziwa Korona dopiero nadchodzi. Dotrze na Wisłę?
Ostatni punkt obchodów 40-lecia Korony Kielce miał być dużo bardziej huczny. Zamiast wielkich trąb usłyszeliśmy jednak co najwyżej dźwięk kilku kołatek. Nie zmienia to jednak faktu, że podopieczni Leszka Ojrzyńskiego pokazali się w meczu ze Śląskiem z nienajgorszej strony i na pewno nie wprawili swych kibiców w tak morowy nastrój, jak to uczynili rok temu na inaugurację sezonu.
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że punkt „żółto-czerwoni” zawdzięczają tylko temu, że na ławce rezerwowych siedzieli Dalibor Stevanović i Marian Kelemen. Cóż by się działo, jakby obaj panowie pojawili się na murawie!
Mówiąc jednak poważnie, mimo bezbramkowego wyniku po meczu kielczan z wrocławianami można wysnuć sporo wniosków. Zacznijmy od tych pozytywnych.
W pierwszej połowie mogła podobać się gra Pawła Sobolewskiego. Kilka razy „Sobol” swoimi akcjami nawiązał do dyspozycji sprzed kilku lat, kiedy to był u szczytu formy. Po przeciwnej stronie starał się Michał Janota, ale nie przekładało się to na konkretne zagrożenie pod bramką Rafała Gikiewicza. Skrzydłowemu ściągniętemu z Holandii trzeba jednak oddać, że robił sporo szumu i nie dał odpoczywać defensorom Śląska. Dziwić mogło, że został zmieniony przez trenera jako pierwszy.
Oprócz kilku niedokładnych podań jak zawsze na wysokim poziomie wystąpił Vlastimir Jovanović. Ten gracz to prawdziwy skarb Korony i jeśli podtrzyma on dyspozycję, do której wszystkich przyzwyczaił to kibice z grodu nad Silnicą mogą go już nie oglądać w przyszłych rozgrywkach w żółto-czerwonym trykocie.
Chciałoby napisać się coś dobrego o sympatycznym Danielu Gołębiewskim, ale jego postawa nie wyglądała tak dobrze jak w przedsezonowych sparingach. Gra tego napastnika wyglądała dość chaotycznie, co najlepiej podsumował... jego najgroźniejszy strzał. Oddał go z okolic 20 metra, choć w tym czasie powinien być w polu karnym i starać się uzyskać dobrą pozycję do otrzymania podania.
Nieco rozczarował również Jacek Kiełb. To nie był ten sam „Ryba”, którego wszyscy doskonale w Kielcach pamiętają. Choć starał się być aktywny, to w jego akcjach brakowało błysku. Musi jednak zapewne minąć pewien czas, żeby pomocnik jeszcze bardziej „nauczył się” drużyny. Nawet, jeżeli w żółto-czerwonych barwach nie gra po raz pierwszy.
Mecz ze Śląskiem nie dał fanom „złocisto-krwistych” tego, na co czekali. To dopiero jednak pierwsza potyczka, a zostało ich jeszcze 36. Korona musi popracować nad skutecznością, a gole zaczną padać – choćby po stałych fragmentach gry. Nikt chyba przecież nie wątpi, że w tym tkwi siła drużyny Ojrzyńskiego... Siła, która ma moc strącić w otchłań krakowską Wisłę.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
zeby schodzic do srodka?