A tak swoją drogą... Na naszych oczach zrodziła się drużyna legendarna
Olsztyn, Łódź, Braniewo, Cierne, Gubin, Doboj, Częstochowa, Ełk, Banja Luka, Nowy Sącz i tylko dwa razy Kielce. Z tych miast pochodzą piłkarze Korony, którzy zazwyczaj występują w podstawowej jedenastce. Wszyscy obcy, a jakby złocisto-krwista krew płynęła ich w żyłach od dzieciństwa. Jakby wychowali się na Czarnowie, Herbach czy Świętokrzyskim.
Dzisiaj nie może być innego tematu.
Wątek wałkowany już wielokrotnie i na wiele sposobów. Trudno. Nie odmówię sobie przyjemności podkreślenia po raz kolejny, jak genialną drużynę mamy w Kielcach.
Tydzień temu skrytykowałem piłkarzy Ojrzyńskiego – ktoś może zripostować. Zaocznie odbijam piłeczkę – zarzuciłem, że ich umiejętności (przede wszystkim nowych zawodników, obecnie zmienników) nie wystarczą nam na ekstraklasę. Bo gdy pierwszy skład mamy bardzo ciekawy, to rezerwowi nijak do ich jakości dorównać nie potrafią. I to z Jagiellonią ponownie się potwierdziło.
Ale to nie piłka nożna – o dziwo – była w niedzielę i jest dzisiaj najważniejsza.
Jakimś cudem, przypadkiem, bo nikt nie mógł tego przewidzieć, zrodziła nam się w Kielcach drużyna niesamowita. Ekipa, której z każdym miesiącem zazdroszczą nam w całej Polsce coraz bardziej. Gdzie mało kto przychodzi odbębnić trening i uciec jak najszybciej do domu, do knajpy, do galerii. Nawet jeśli by ktoś chciał, zostałby szybko usadzony.
Długo zastanawiałem się nad fenomenem Korony. Trudny temat. Charakter liderów – Korzyma, Kuzery i Małkowskiego, trochę też Stano, wcześniej Vukovicia – to niewątpliwie jedno. Ale chyba bez znaczenia nie są też ich losy osobiste. Każdy z nich (prócz „Vuko”) to facet, który stworzył fundamenty swojego szczęścia – ma rodzinę, żonę, dzieci i spory bagaż doświadczeń za sobą. Potrafi wziąć odpowiedzialność za własny dom, ale też za to, w co wkłada całe serce – sport. Okres „wyszumienia” mają już dawno za sobą, teraz wiedzą, co w życiu tak naprawdę się liczy.
Oni tej Korony nie traktują w żartach.
Ciężko znaleźć właściwie słowa, by opisać to, co zrobili w niedzielę Korzym i Małkowski. Wszyscy widzieliśmy to doskonale. Stwierdziłem po meczu na Facebooku, że Korzym będzie legendą klubu przez długie lata. Tego gościa będziemy wspominać chyba do końca naszego żywota. Wtedy jednak jeszcze nie widziałem wszystkiego, co zrobił Małkowski.
Sport jest piękny, a życie nieprzewidywalne. Bramkarz, który przyszedł do Kielc tylko jako zmiennik Radosława Cierzniaka, najpierw wskoczył do pierwszego składu, a teraz broni nie tylko swojej bramki. Najpierw stanął w obronie Korona TV na Reymonta w Krakowie, dwa dni temu w Kielcach pomagał kibicom jak tylko mógł.
Możemy psioczyć na Marcina Sasala i mieć wiele uwag do jego pracy w Kielcach, ale to on sprawił, że: Małkowski został jednym z liderów ekipy; ściągnął Korzyma do Kielc za 600 tys. zł*; postarał się o transfer Jovanovicia. Dokonał ruchów, które po czasie przyniosły nam wiele radości w Kielcach.
Dzięki panie trenerze. Szkoda, że wyszło jak wyszło, nie było idealnie, ale kibicować zawsze panu będę.
Czytam w internecie: Małkowski ma jaja. Nie da się ukryć, po raz kolejny pokazał, że choć na co dzień jest raczej cichy, spokojny i nierzucający się szczególnie w oczy (to komplement), w sytuacjach ważnych, krytycznych potrafi wziąć odpowiedzialność na siebie. I to jest, drodzy panowie, prawdziwa oznaka odwagi i – trzeba to podkreślić - męstwa. Bierzmy przykład z bramkarza Korony.
To tyczy się też internautów, naszych czytelników. Jeśli stać Was na to, by napisać o kimś, że jest debilem, miejcie też odwagę podpisać się własnym nazwiskiem.
Ostatnio przeczytałem jakiś komentarz, że anonimowość to element i przywilej korzystania z internetu. Większej głupoty dawno nie słyszałem. Dla mnie to tchórzostwo.
Oczywiście w sukurs kibicom poszedł nie tylko Małkowski, lecz niemal cała drużyna. I wszystkim piłkarzom należą się słowa uznania.
Trudno powiedzieć, jak potoczą się dalsze losy kieleckiego klubu. Tydzień temu byłem wielkim pesymistą, teraz nieco optymistyczniej spoglądam w przyszłość. Takie wydarzenia łączą ludzi i scalają zespół, dlatego wierzę, że projekt pod nazwą „Banda Świrów” będzie dalej kontynuowany. To możliwe, nawet wtedy, gdy kasa świeci pustkami, a wewnątrz klubu nie wszyscy potrafią docenić, to co mają.
Tego życzę sobie i Wam.
PS. Muszę dodać coś jeszcze na koniec i przyznać się do ogromnej pomyłki. Kiedyś zarzuciłem trenerowi Sasalowi zbędne wydawanie sporej kasy na transfer Korzyma i w ogóle sam pomysł wzmocnienia drużyny tym zawodnikiem. Byłem w wielkim błędzie. Teraz wypada mi tylko przeprosić samego zainteresowanego za mój brak wiary w jego umiejętności i charakter.
PS 2. Maćkowi cała redakcja życzy zdrowia! Wracaj szybko do piłki, bądź jak Wasyl – niezniszczalny!
Tomasz Porębski
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
malo tresci, flaki z olejem - zostaw te przemyslenia dla siebie...szkoda zasmiecac forum publiczne...
Ukradles ponad minute mojego zycia...
wypociny gimbusa