Krajobraz po Górniku: Korona jak beniaminek - niezła gra nie wystarczyła
Nie dane było Koronie Kielce choćby zremisować w Zabrzu z tamtejszym Górnikiem. Do 40. minuty wszystko wyglądało nieźle. W tym momencie trzeba było przyjąć dwa ciosy. Ciosy, po których kielczanie już się nie pozbierali. A może gdyby futbol był sprawiedliwy, to właśnie piłkarze Ojrzyńskiego cieszyliby się z trzech punktów po ostatnim gwizdku sędziego?
Można dywagować nad różnymi scenariuszami przebiegu piątkowego spotkania. Do momentu straty pierwszej bramki wyglądało to naprawdę nieźle. Wysoki pressing, czujni defensorzy, to mogło się podobać. Kiedy Lech obijał poprzeczkę, czy groźnie uderzał Korzym, fani zespołu z Kielc zapewne zacierali ręce, gdyż ich klub był zwyczajnie lepszy od przeciwnika.
Aż w końcu nadeszła ta pechowa końcówka pierwszej połowy. Zanim Korona wyszła na zabrzańskie boisko, wiele mówiło się o Miliku i Nakoulmie. Jestem pewien, że tego tematu nie zignorował również Leszek Ojrzyński. Te rady jednak nie wystarczyły – duet asów w talii trenera Nawałki załatwił „żółto-czerwonych”.
No ale przecież była jeszcze cała druga połowa. Artur Lenartowski podkreślał nawet, że kielczanie nie tylko chcieli doprowadzić do wyrównania, ale i wygrać ten mecz! We wtorek śledziłem na bieżąco wynik spotkania Niemcy-Szwecja (unikajcie zła o nazwie „bukmacher”). Można było? Dało się? Z 4:0 odrobić wynik do 4:4 to nie lada wyczyn. Mając w pamięci wyczyny z poprzedniego sezonu zawodników Ojrzyńskiego, wcale nie zdziwiły mnie słowa popularnego „Kaki”. Wręcz przeciwnie! Wszystko co w obecnej Koronie nawiązuje do tej sprzed roku cieszy mnie niezmiernie. A taka wypowiedź wyraźnie podkreślała charakter i ambicje piłkarzy.
Zaraz po zakończeniu meczu usłyszałem opinię, że to „złocisto-krwiści” grali w piłkę, a Górnik strzelał gole. Nie zgodziłem się z nią – stanęły mi przed oczami sytuacje Milika, Kwieka, czy też słupek Olkowskiego. Troszkę mniej szczęścia i przegralibyśmy 5:0. Któż wtedy wspomniałby o tym, że kielczanie nie wyglądali najgorzej na tle czternastokrotnych mistrzów Polski?
Ale to jednak tylko 2:0. 2:0 które nie zrodziło się z przypadku, ale też nie było dziełem wyrafinowanej postawy gospodarzy przez 90 minut starcia kielecko-zabrzańskiego. Największy kłopot Korony w piątkowy wieczór polegał na tym, że nie potrafiła sobie stworzyć dogodnej sytuacji, by zagrozić bramce Skorupskiego. Mogła sprawiać lepsze wrażenie, mogło to wyglądać efektownie, ale nie efektywnie. Stąd też moja krytyka, której nie szczędziłem zawodnikom zaraz po ostatnim gwizdku pana Rynkiewicza.
Im jednak dłużej o tym myślałem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że była ona nieco przesadzona. Ktoś powiedział, że do 40. minuty gracze Leszka Ojrzyńskiego wyglądali najlepiej spośród wszystkich spotkań w tym sezonie. Można się spierać, tym bardziej że kielczanie nie zawiesili sobie zbyt wysoko poprzeczki w poprzednich kolejkach. Skoro jednak można się spierać, to coś w tym musi być. I jest.
Teraz na Arenę Kielc przyjeżdża Pogoń Szczecin. To właśnie ta drużyna jest jednym z beniaminków. To właśnie ona powinna bardziej obawiać się starcia z piątą siłą ligi minionego sezonu. W Zabrzu to Korona przypominała beniaminka – nie wyglądała jakoś tragicznie, można by rzec odważnie, że sprawiała lepsze wrażenie, ale to Górnik trafiał do siatki. Typowe dla zespołu, który nie jest doświadczony. Liczę jednak na to, że był to tylko wypadek przy pracy i „złocisto-krwiści” więcej razy w ten sposób punktów nie stracą.
Zatem rozwiewam wszelkie wątpliwości, jakie zrodziły się w waszych głowach w piątkowy wieczór – na meczu byłem. Jeśli patrzeć tylko przez pryzmat dogodnych sytuacji i goli, o niebo lepszy był Górnik. Jeśli jednak oceniać też inne aspekty, to Korona przeważała. Można tylko żałować, że te „inne aspekty” są dużo mniej ważne od bramek i wypracowywania sobie okazji strzeleckich. W strzałach wynik 19:18 dla kielczan, zaś w celnych uderzeniach już 10-4 wygrywa Górnik. Ta statystyka wymownie podsumowuje ten mecz. I właśnie o tym muszą pomyśleć piłkarze Korony przed sobotnim starciem z „Portowcami”. Oby zwycięskim!
Marcin Długosz
fot. Oskar Patek
Wasze komentarze
TERAZ WSZYSCY NA POGOŃ !!!M O B I L I Z U J M Y SIĘ !!!