Rosiński: Czujemy oddech za plecami
- Francuzi to doświadczony zespół. Grają szybką, kombinacyjną piłką. Do tego preferują wysuniętą strefę w obronie, więc będzie ciężko się przez nią przedrzeć - mówi Tomasz Rosiński, kielecki rozgrywający.
Nie znudziła ci się już ta piłka ręczna?
- Nie, absolutnie. Mamy spore natężenie spotkań, ale to dopiero początek sezonu. Przed nami jeszcze dużo fajnych meczów. Nie ma mowy o znużeniu.
No to może zmęczyła?
- Zmęczenie jest, nie ma co ukrywać. Gramy co 3 dni i to na pewno jest nieco wyczerpujące. Ale nie możemy o tym myśleć, bo te najważniejsze spotkania dopiero przed nami.
Mimo że pokonaliście Bosne Sarajewo, to nie byłeś zadowolony z gry zespołu. Jak jest po spotkaniu z Wisłą?
- Mecz z Bośniakami nam nie wyszedł, ale najważniejsze było to, że wygraliśmy kolejny pojedynek w Lidze Mistrzów. Wygrana z Wisłą była już dużo efektowniejsza. Myśleliśmy, że będzie to bardziej wyrównane spotkanie. To wysokie zwycięstwo nas podbudowało, morale poszły mocno do góry.
Nie byłeś zawiedziony tym, że nie wyszedłeś w pierwszym składzie?
- Nie. Trener bardzo umiejętnie rotuje składem, nikt do końca nie wie, czy wyjdzie w podstawowej siódemce. Mamy bardzo wyrównaną szesnastkę zawodników i trener to wykorzystuje.
Bogdan Wenta w środę był zadowolony z waszej gry w ataku, ale miał sporo zastrzeżeń do obrony.
- I słusznie. Bo w ofensywie zagraliśmy naprawdę dobrze, ale w defensywie już dużo słabiej. Nie tak sobie to wyobrażaliśmy. W pierwszej połowie straciliśmy za dużo prostych bramek, nie pomagaliśmy bramkarzowi. Praktycznie każdy rzut kończył się bramką dla Wisły. Po przerwie to się zmieniło, zaczęliśmy lepiej pracować w tyłach. A w ataku dalej nie mieliśmy większych problemów i dlatego mecz skończył się tak okazałym zwycięstwem.
Chambery - jaki to zespół?
- Bardzo dobry. Zresztą, jak każdy w Lidze Mistrzów. Trafiliśmy na bardzo wyrównaną grupę, w której każdy może wygrać z każdym. Francuzi to doświadczony zespół. Grają szybką, kombinacyjną piłką. Do tego preferują wysuniętą strefę w obronie, więc będzie ciężko się przez nią przedrzeć. Ale oczywiście powalczymy o zwycięstwo.
Ostatnio zremisowali z niemieckim Rhein-Neckar Lowen. Wy też z Niemcami podzieliliście się punktami.
- Więc dobrze wiemy jak ciężki to teren. Jeśli gracze Chambery zremisowali w Karlsruhe, to na pewno potrafią grać w piłkę ręczną. Ale my też umiemy sporo. Zdobyliśmy już dużo punktów, można powiedzieć, że mocno namieszaliśmy w grupie. Nie wypada nam nic innego, jak wygrywać kolejne mecze. Chcemy dostać się do tej najlepszej szesnastki w Europie i jesteśmy już tego naprawdę bliscy.
To że gracie w Kielcach, bardzo wam pomaga?
- Tak! Kibice od początku sezonu są naszym ogromnym wsparciem. Czy to mecz Ligi Mistrzów, czy zwykły ligowy, na halę przychodzi dużo osób. Bardzo się z tego cieszymy. Czujemy oddech fanów na naszych plecach, są naszym ósmym zawodnikiem. Jesteśmy im wdzięczni za pomoc.
Przeczytałem, że największą radością dla Tomasza Rosińskiego jest to, gdy jego osoby bliskie są szczęśliwe... Dlatego chciałem zapytać o twoją żonę Martę, zawodniczkę KSS-u Kielce. Gdy ty świętujesz sukcesy, ona musi znosić ciągłe porażki...
- Dla niej najważniejsze było to, że przyjedzie do Kielc i będziemy mogli razem zamieszkać. Ale pod względem sportowym też jest zadowolona. W Piotrkowie Marta nie miała szansy na wielkie granie. Tutaj jest jedną z czołowym postaci zespołu. Cieszy się, że może rozwijać się sportowo.
Ale porażki żadnemu sportowcowi chluby nie przynoszą.
- Oczywiście tak... W sobotę KSS czeka ważny mecz z AZS AWF Wrocław, który kielczanki muszą wygrać. To właściwie ostatnie spotkanie w tym roku, gdy można zdobyć punkty. Niestety, Marta odniosła kontuzję i nie pomoże koleżankom na parkiecie...
Rozmawiacie w domu na temat szczypiorniaka czy raczej omijacie ten temat?
- Oczywiście mamy inne, bardzo ciekawe tematy do rozmów, ale ten też poruszamy. Chętnie wymieniamy się poglądami na temat piłki ręcznej i naszych występów. Na pewno nie jest to temat tabu w naszym domu (śmiech).
Rozmawiał Tomasz Porębski.
fot. Artur Starz
Wasze komentarze