Otwarta sprawa
Piłką nożną interesowałem się od zawsze. Jednak w ostatnich latach ustąpiła miejsca siatkówce i koszykówce NBA. Stało się tak prawdopodobnie w wyniku przeciętnych wyników reprezentacji. W sumie były one kiepskie od dłuższego czasu, ale jako nastolatek, czy w późniejszym okresie student, byłem bardziej podatny na fantazje i wiarę w cuda. Na szczęście po około trzech latach totalnej, piłkarskiej abstynencji nadchodzi Euro, które odbędzie się u nas. O takim bodźcu mogłem tylko pomarzyć i dlatego nie jestem wobec niego obojętny. Zainteresowanie piłką nożną powróciło.
Piękne stadiony, drogi na miarę Europy (prawie), lotniska, nowe połączenia komunikacyjne, hotele, zaplecza - wszystko kwitnie. Atmosfera wokół tego piłkarskiego święta jest magnetyzująca. Dodatkowo nasza reprezentacja, po raz pierwszy od olimpiady w Barcelonie gra ofensywny futbol. Nareszcie kibice mogą być spokojni o to, że nawet jeśli będziemy tracić bramki, to zawsze jesteśmy w stanie strzelić jedną więcej od przeciwnika. Do tej pory było tak, że modliliśmy się o to, żeby obrona grała fenomenalnie, a bramkarz dokonywał cudów i jeśli uda się z tyłu zagrać na zero, to z przodu może coś wpadnie. Nareszcie jesteśmy w sytuacji gdy naszym najlepszym zawodnikiem nie jest bramkarz (choć też jest świetny).
Ja sam napełniony zostałem wyjątkowym optymizmem i muszę go tłumić, bo aż nie wypada tak nierozsądnie do piłki podchodzić. Przecież klubowo i szkoleniowo wciąż jesteśmy zaściankiem Europy. Przecież nasza liga to pośmiewisko. Obiekty sportowe, owszem powstają i młodzież ma gdzie trenować, ale czy ma z kim? Poziom szkoleniowy leży. Wszystko wskazuje na to, że skazani jesteśmy na porażkę. Na szczęście sporo Polaków gra w piłkę za granicą, gdzie poziom szkolenia jest wysoki i to na nich oparta jest ta reprezentacja. Na dodatek opatrzność nad nami czuwa. Cud jakim było wychowanie na polskiej ziemi trzech muszkieterów, którzy grają dla Dortmundu, jest wisienką na naszym Eurotorcie.
Chciałbym po meczu otwarcia świętować i jestem nastawiony do tego bardzo optymistycznie. Niestety stare demony gdzieś we mnie drzemią. Te wszystkie lata rozczarowań i zawodów zrobiły swoje. Nasza grupa mimo, że najłatwiejsza i tak jest ciężka, zwłaszcza że my w roli faworytów nie czujemy się dobrze. Każdy mecz będzie sprawą otwartą. Nawet z Grecją trzeba być gotowym na przyjęcie porażki.
Michał Szczukiewicz
Dyrektor sportowy Farta Kielce.
fot. Grzegorz Wajda
Wasze komentarze