To już czwarty finał z rzędu. A jak było w ostatnich latach?
Kielczanie przez kilka sezonów nie mogli awansować do finału play-off, ale gdy już im się raz udało, to zadomowili się w nim w najlepsze. Zaczynająca się za cztery dni batalia z Orlenem Wisłą Płock będzie dla naszej drużyny już czwartym finałem z rzędu. Przez ten czas „żółto-biało-niebiescy” zdobyli dwa złote i jeden srebrny medal.
W sezonie 2008/2009 rywalem Vive była Wisła Płock. Kielczanie przystępowali do tego finału z wielkim optymizmem. Spowodowane to było bardzo dobrym sezonem zasadniczym. Niestety „żółto-biało-niebiescy” dość szybko musieli przełknąć gorycz porażki, ponieważ pierwszy mecz w Kielcach wygrali goście z Płocka. W niedzielnym pojedynku górą byli nasi zawodnicy. Przez następny tydzień wszyscy fani piłki ręcznej w stolicy województwa Świętokrzyskiego zastanawiali się nad tym, czy uda się wygrać w Płocku choć raz. Jednak rzeczywistość dość szybko okazała się bardzo brutalna. Nasi w pierwszym spotkaniu w Płocku przegrali sromotnie 32:24. I Wisła potrzebowała już tylko jednego zwycięstwa do zdobycia złota.
Po tym sobotnim pojedynku kibice z Kielc zaśpiewali: „ale za to niedziela, ale za to niedziela, niedziela będzie dla nas!”. Do podobnego wniosku doszli też chyba w Płocku, ponieważ już zastanawiali się gdzie umieścić scenę i w jaki sposób wręczać kwiaty po zdobyciu mistrzostwa Polski przez Wisłę. Jednak tym razem to dla nich rzeczywistość okazała się brutalna. Nafciarze nie byli wstanie zatrzymać rozpędzonych kielczan, którzy wygrali w Blaszak Arenie 29:23. - W nocy w hotelu odbyliśmy poważną rozmowę, dziś widać było skutek – mówili po tym spotkaniu zgodnie przedstawiciele Vive. - Ta cisza wśród kibiców gospodarzy, gdy wysoko prowadziliśmy była wspaniała! Słychać było tylko naszych fanów – dodawali szybko.
To co stało się trzy dni później przeszło już do historii kieleckiego sportu. Zawodnicy Bogdana Wenty z minuty na minutę się rozpędzali i nie zostawiali złudzeń Nafciarzom kto jest najlepszy w Polsce. Nie przeszkodziła im w tym nawet przerwa spowodowana awarią oświetlenia. Nasza drużyna wygrała 31:24, a Hala Legionów oszalała ze szczęścia. Po sześciu długich latach mistrzostwo Polski znów wróciło do Kielc.
Rok później nie doszło już do świętej wojny na linii Kielce – Płock. Stało się tak ponieważ w półfinałowej rywalizacji Wisły Płock z MMTS-em Kwidzyn górą byli zawodnicy z Pomorza i to oni zostali rywalem kielczan. Dwa pierwsze mecze zakończyły się pewnymi zwycięstwami Vive Targów 27:20 i 28:24. Dopiero trzeci pojedynek przyniósł wielkie emocje. Do wyłonienia zwycięzcy potrzeba było dogrywek. Końcem końców górą byli „żółto-biało-niebiescy”, którzy wygrali 36:32 i drugi raz z rzędu mogli świętować mistrzostwo Polski.
Poprzednie finały były dla naszej drużyny bolesne. Choć wszystko zaczęło się zgodnie z planem. Vive Targi pokonały Orlen Wisłę 31:25. Wydawało się, że następnego dnia również wszystko ułoży się pomyślnie dla kielczan. Jednak od początku spotkania to Nafciarze nadawali ton rywalizacji i po dogrywce zwyciężyli 32:30. Niesamowite spotkanie rozegrał Piotr Chrapkowski, który zdobył trzynaście bramek, w tym wszystkie dla Wisły w dogrywce. Sytuacje w jakich rzucał były wręcz nieprawdopodobne.
Podobnie jak dwa lata wcześniej przez kolejny tydzień wszyscy zastanawiali się, czy uda się zdobyć Płock. Pierwszy mecz był tragiczny w wykonaniu kielczan, którzy przegrali 25:32. Następnego dnia było o wiele lepiej, ale znów góra byli Nafciarze i to oni cieszyli się z mistrzostwa Polski. Nam pozostało srebro i ogromny niedosyt.
Myśląc jednak o tegorocznych wydarzeń trzeba się cofnąć do tego co było rok temu. Kielczanie po stracie tytułu, jeszcze pod halą w Płocku dostali ogromne wsparcie od swoich kibiców, którzy kolejny raz pokazali, że zawsze są z nimi. Wtedy fani i zawodnicy „żółto-biało-niebieskich” obiecali sobie, że za rok będą świętować mistrzostwo Polski. Czy im się uda? Dowiemy się już niebawem.
fot. Oskar Parek/Patryk Ptak
Wasze komentarze