Górnicy nie pokopali. Chyba że tylko po nogach...
Piłkarze Korony Kielce po raz kolejny potwierdzili, że Górnik Zabrze to wyjątkowo wygodny rywal dla "złocisto-krwistych". Pierwsza połowa – 2:0 dla gospodarzy i właściwie druga część meczu mogła się nie odbyć. – Nie bądźmy pazerni, ale... Wynik mógł być nawet wyższy – podkreślał po spotkaniu bramkarz Korony, Zbigniew Małkowski.
Zabrzanie, którzy w tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy jeszcze nie wygrali poza własnym stadionem, do Kielc przyjechali z ambicją walki o trzy punkty. Szybko jednak okazało się, że górnicy są drużyną o klasę słabszą od gospodarzy. – Wiedzieliśmy, jak gra Korona, że gospodarze zaatakują nas agresywnie od samego początku. Po prostu nie spełniliśmy naszych założeń taktycznych – podsumował pomocnik przyjezdnych, Aleksander Kwiek.
Korona w poniedziałkowe popołudnie zagrała jak na wicelidera przystało. "Żółto-czerwoni" od pierwszych minut z impetem ruszyli w stronę zabrzańskiej bramki. Górnicy nie radzili sobie z groźnymi atakami "żółto-czerwonych", a w ataku byli całkowicie bezradni. Pierwszy sygnał do ofensywy dał Michał Zieliński, który świetnie uciekł obrońcom, ale zmarnował sytuację sam na sam z Borisem Peskoviciem (był to pierwszy mecz tego bramkarza w tym sezonie!). – Szkoda, że nie udało mi się wbić wtedy bramki. Powinienem! To była dwustuprocentowa sytuacja... Zmarnowałem ją i nie było mi wtedy do śmiechu – przyznał Zieliński.
Zieliński tym razem wędki nie dostanie...
– Chyba trochę ugięły się nogi Michałowi – dodał Małkowski. – Ale potem już się zrewanżował. Trener postraszył go, że jak nie strzeli dwóch bramek do 25. minuty, to dostanie w prezencie wędkę – śmiał się kielecki bramkarz. Dwóch mu się nie udało wprawdzie zdobyć, ale i jeden gol raczej zadowolił Leszka Ojrzyńskiego.
Bo Zieliński niedługo potem świetnie wykorzystał zamieszanie w polu karnym i wygrał pojedynek z Peskoviciem. – Pięć kolejek czekałem na to trafienie, w końcu się udało. Cieszę się bardzo, ale oczywiście z wygranej odczuwam większą radość. Miałem dużo szczęścia. Piłka odbiła mi się chyba od głowy, potem nogi i poleciała wzdłuż linii. Strzeliłem na wślizgu... Ważne, że wpadło – dodał „Zielu”.
Przy drugiej bramce kielecki napastnik nie brał już udziału. W rolę snajpera tym razem wcielił się... Pavol Stano. To on znakomicie odegrał piłkę Jackowi Kiełbowi, który przymierzył i uderzył tuż przy słupku. – Bramka cieszy, choć bardziej smuci mnie dłuższa pauza, jaka czeka mnie po tym spotkaniu. Teraz jest przerwa na reprezentację, a potem mecz z Lechem Poznań, w którym nie mogę wystąpić – stwierdził jak zwykle ambitny „Ryba”. – Mecz z Górnikiem nie był dla nas łatwy, choć może tak to wyglądało z trybun... Na murawie toczyliśmy twardą walkę z Górnikiem, dostaliśmy mocno po kościach... I rzeczywiście, choć to Korona ma łatkę „brutali”, to znów rywale byli ostrzejsi. Górnicy faulowali 15 razy i obejrzeli aż cztery żółte kartki. Gospodarze – 13 i tylko jedną.
Kwiek: Nie potrafiliśmy dojść pod bramkę Korony
Zabrzanie w pierwszej połowie nie potrafili przedostać się pod bramkę Korony. Oddali tylko jedno groźne uderzenie – z ponad 30 metrów huknął Kwiek, ale jego strzał wybronił w świetnym stylu Małkowski. Po przerwie gra zabrzan wyglądała nieco lepiej, lecz kielczanie i tak na niewiele pozwalali przeciwnikom. – W pierwszej połowie taktykę zrealizowaliśmy w stu procentach. W drugiej części spotkania Górnik zagrał inaczej, spokojniej rozgrywał piłkę, ale rozbijaliśmy ataki rywala w bezpiecznej odległości od bramki. Kontrolowaliśmy ten mecz – zauważył Paweł Kaczmarek, który doczekał się szansy od trenera Ojrzyńskiego, bo bardzo dobrze wyglądał w ostatnich spotkaniach Młodej Ekstraklasy.
Korona po poniedziałkowej wygranej wróciła na pozycję wicelidera. Kielczanie mają tyle samo punktów, co Śląsk Wrocław, ale podopieczni Oresta Lenczyka mogą pochwalić się lepszym bilansem bramkowym. – Tworzymy kolektyw, każdy z nas jest w stanie wskoczyć w ogień za kolegę. To widać na boisku. Możemy tę przerwę reprezentacyjną przeczekać w bardzo dobrych humorach – przekonuje Małkowski. – Oby tylko nam ta przerwa nie zaszkodziła... – uzupełnia Kiełb.
Oby, tym bardziej że przed kielczanami dwa trudne mecze wyjazdowe. W piątek, 14 października Korona zagra w Poznaniu z Lechem, a tydzień później w Lubinie z Zagłębiem. Tam o punkty będzie dużo trudniej niż na Arenie Kielc.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
taaaaaa.szczególnie grupom przestępczym z kieleckiego "młyna".tym po 12 lat.
wiem że masz mały mózg,ale czasem się wysil i pomyśl odrobinę