Zaremba: Można nam tylko pozazdrościć
– W tamtym sezonie potrafiliśmy zremisować z Barceloną, która później zdobyła Ligę Mistrzów. My się nie boimy żadnych drużyn, ale podchodzimy do nich z respektem – mówi Mateusz Zaremba z Vive Targi Kielce. W środę jego zespół zagra z MMTS Kwidzyn, a już w niedzielę z MKB Veszprem.
Przed Wami mecz z MMTS-em Kwidzyn. To chyba dobra próba przed Ligą Mistrzów?
Mateusz Zaremba (Vive Targi Kielce): – Na pewno dobre przetarcie. MMTS to drużyna, która nie odpuści tego meczu. Będzie walczyć. Musimy się spiąć i dobrze skoncentrować, żeby ich nie zlekceważyć.
Czy oglądałeś już MMTS w tym sezonie i wiesz, jak się prezentują?
– Jeszcze nie oglądałem. Z całym zespołem będziemy to robić prawdopodobnie dopiero dzisiaj (rozmowa odbyła się we wtorek w południe), dopiero wtedy będę mógł o nich coś więcej powiedzieć.
W Mielcu miałeś nie zagrać w powodu kontuzji, ale pomimo to wszedłeś na boisko. Czym to było spowodowane?
– Tak, miałem skręconą kostkę, ale Piotr Grabarczyk powybijał mocno palce. Brakowało jednej osoby do obrony, więc byłem brany pod uwagę. Cieszę się, że wygraliśmy, ale niestety nie mogłem grać na 100 procent. Nie wszystko to, co chciałem zrobić na boisku, mi wyszło.
Z Kwidzynem będziesz już w pełni gotowy do gry?
– Na 100 procent to nie do końca, bo jeszcze odczuwam ból nogi, ale jestem do dyspozycji trenera.
W szatni rozmawiacie o meczu z Veszprem?
– Każdy ma już w głowie, że to będzie w niedzielę, że czeka nas trudny mecz. Takich ogólnych rozmów jeszcze nie ma, pewnie pojawią się one dopiero po pojedynku z Kwidzynem.
W Waszym zespole doszło do dużych zmian. Jak układa Ci się gra z nowymi zawodnikami?
– Dobrze mi się z nimi współpracuje, odnajduję się w tej drużynie. Zawodników, którzy przyszli, czyli np. Sławomira Szmala i Grzegorza Tkaczyka znałem już wcześniej z kadry. Wiem, jak się gra z Grześkiem. Z Bunticiem jesteśmy na tej samej pozycji, więc nie gramy wspólnie, ale jest on bardzo dobrym zawodnikiem i bardzo pomaga drużynie. Wszystko brnie do przodu.
Jak układa się współpraca z Denisem Bunticiem, jest ostra rywalizacja na treningach?
– Czy jest ostra rywalizacja na treningach? Nie wiem, każdy ma swoje zadanie. On mi czasem coś podpowie, więc jeden drugiego wspiera.
Teraz będziecie grać właściwie co trzy dni. Dacie radę wytrzymać to fizycznie?
– Jesteśmy gotowi, po to mieliśmy okres przygotowawczy. Wiemy, na czym stoimy, jest nas teraz szesnastu, czyli mniej niż rok temu, ale powinniśmy sobie poradzić.
W Lidze Mistrzów znów zagracie w „grupie śmierci”, obawiacie się jej?
– Drugi raz jest taka sytuacja, bo w poprzednim sezonie też graliśmy w „grupie śmierci”. Czy się obawiamy? Powiem, że bardziej mamy respekt do tych drużyn. Każdy zawodnik, kibic piłki ręcznej chciałby rywalizować z takimi zespołami, więc można nam tylko pozazdrościć.
Musieliście ograć „Lwy”, aby dostać się do Ligi Mistrzów. Ta wygrana chyba dała Wam dużo pewności siebie?
– W tamtym sezonie potrafiliśmy zremisować z Barceloną, która później zdobyła Ligę Mistrzów. My się nie boimy żadnych drużyn, ale podchodzimy do nich z respektem.
Chyba ważnym wsparciem są również dla Was kibice?
– Jeżeli się gra u siebie i kibice dopingują tak, jak w Lidze Mistrzów, to jest to dla nas wielka pomoc.
Rozmawiał Wojciech Staniec