Walka trwała 40 minut. „Później Stali zabrakło jej największej broni”
- Stal grała tylko dziesięcioma zawodnikami i to musiało się odbić na gospodarzach – przyznał po sobotnim meczu w Mielcu Tomasz Rosiński. Vive Targi wygrało ze Stalą 40:28 i nadal jest liderem tabeli PGNiG Superligi. - Cały czas kontrolowaliśmy przebieg tego spotkania – ocenił Michał Jurecki.
Walka miedzy Stalą Mielec a Vive Targi Kielce trwała dokładnie 40 minut. - Było trudno. chociaż mogło to wyglądać zupełnie inaczej. Powinniśmy wykorzystać kilka „setek” i nasz dorobek bramkowy mógł być większy. W drugiej połowie Stal przestała biegać, a to jest ich najmocniejszą stroną, dlatego udało nam się odskoczyć na bezpieczną przewagę – oceniał na gorąco Rosiński. I miał rację, bo w pierwszej części meczu kielczanie prowadzili już siedmioma bramkami, a ostatecznie na przerwę schodzili przy wyniku 20:16. - Cały czas kontrolowaliśmy przebieg tego meczu. W pierwszej połowie prowadziliśmy sześcioma bramkami. Wtedy nasze błędy spowodowały, że Mielec przeprowadził kilka szybkich kontr i zmniejszył straty do 3-4 trafień. W drugiej połowie wszystko wróciło do normy – stwierdził Michał Jurecki.
Po przerwie podopieczni trenera Bogdana Wenty potrafili zdobyć bramkę grając nawet w podwójnym osłabieniu. Stal mimo takiej przewagi nie potrafiła już podjąć walki, a goście zaczęli powiększać przewagę. - Możliwe, że było to spowodowane zmęczeniem Stali. Po przerwie nasz trener wymienił cały skład, nasi nowi zawodnicy byli świeży, do tego cały czas trzymali tempo, biegali. Stal grała niestety tylko dziesięcioma zawodnikami i to musiało się odbić na jej grze – powiedział „Rosa”.
W Mielcu zameldowała się spora grupa kibiców z Kielc
W Mielcu zawodnicy Vive Targi zagrali bez kontuzjowanego Piotra Grabarczyka. Przez pierwsze trzydzieści minut na środku obrony występowali Denis Buntić i Michał Jurecki. - Eksperymentowaliśmy z tą obrona, wiadomo, że Denis czuje się lepiej na drugiej pozycji w obronie – mówił Tomasz Rosiński. Podobnego zdania był też Michał Jurecki. - W pierwszej połowie trudno było zrozumieć się z Denisem, trzeba będzie nad tym popracować, bo gdy jeden z nas ma kontuzję, to ktoś musi go zastąpić – mówi „Dzidziuś”. I dodaje: - Od początku drugiej połowy grałem na środku obrony z Mateusza Zarembą i wtedy wyglądało to już lepiej. Pociągnęliśmy kontry, traciliśmy mało bramek, dodatkowo w bramce stał Sławek Szmal.
Tymczasem po drugiej stronie barykady stanęła postać, która drużynę Vive zna bardzo dobrze. To był wyjątkowy mecz dla Rafała Glińskiego, który do Mielca trafił właśnie z kieleckiej drużyny. „Glina” zagrał na środku rozegrania, zdobył cztery bramki, ale zaliczył również wiele asyst, a obrona Vive Targi miała z nim spore problemy. - To jest dla niego nowa pozycja, na skrzydle nie gra wcale, ale jak widać na rozegraniu też radzi sobie nieźle – ocenił występ swojego byłego klubowego kolegi Rosiński.
W środę Vive Targi rozegra w Kielcach kolejny mecz ligowy – z MMTS-em Kwidzyn (godz. 18.30). A już w przyszłą niedzielę czekają nas emocje na najwyższym światowym poziomie. Vive w Hali Legionów zmierzy się z Veszprem!
Z Mielca Wojciech Staniec.