Wrocławska sobota piłkarsko-bokserska
Tego dnia do Kielc przyjechał Śląsk, który miał szanse objąć pozycję lidera ekstraklasy. Wkrótce potem we Wrocławiu odbyła się walka o tytuł mistrza świata w wadze ciężkiej. Tomasz Adamek nawet nie zagroził hegemonii braci Kliczko. Korona natomiast z potyczki z „Wojskowymi” wyszła zwycięsko. I to ona jest teraz liderem!
„Quantanamera! Kielce to miasto lidera!” – rozbrzmiały gardła kibiców Korony tuż po zakończeniu spotkania ze Śląskiem Wrocław. Zawodnicy Oresta Lenczyka byli niemiło zaskoczeni przegraną. – W pierwszej połowie mieliśmy dobry początek. Po strzeleniu gola myśleliśmy, że wszystko już nam dobrze się układa. Tak jednak nie było. Szybko straciliśmy bramkę. Później wpadła kolejna – uczulano nas na ataki Pavola Stano, jednak mieliśmy chwilę zawahania, którą wykorzystał. Mogliśmy pokusić się o kolejnego gola, ale zabrakło nam skuteczności – przyznał Dariusz Pietrasiak.
Początkowo wydawało się, że szczęście związane z „żółtą koszulką” to tylko kilka ulotnych chwil radości. Przecież za moment miał się rozpocząć mecz Legia – Podbeskidzie, w którym gospodarz miał tak po prostu rozjechać słabego beniaminka. I kto w chwili zobaczenia końcowego wyniku nie przecierał oczu ze zdumienia? Warszawiacy przy Łazienkowskiej dali się wypunktować drużynie, która właśnie zalicza pierwszy w historii występ w ekstraklasie – brzmi nierealnie. Mało tego, dla Bielska-Białej był to pierwszy komplet punktów wywalczony na najwyższym szczeblu rozgrywek.
Korona jeszcze przez co najmniej dwadzieścia cztery godziny miała być liderem ekstraklasy... Wszystko dzięki heroicznemu zwycięstwu w Kielcach i potknięciu Lecha, Legii i Widzewa. Śląsk może tylko żałować, że pierwsze miejsce nie znalazło się we Wrocławiu. Jednak zdaniem Mateusza Cetnarskiego to „Wojskowi” zasłużyli na wygraną. – Bez dwóch zdań, uważam, że byliśmy zespołem lepszym. Wszyscy, którzy widzieli ten mecz, potwierdzą to. Utrzymywaliśmy się przy piłce, graliśmy efektownie i efektywnie. Korona z jednego stałego fragmentu gry i kontry strzeliła dwie bramki i wygrała. Nie byliśmy skuteczni, czego rywalowi nie brakowało. W tym starciu tylko pięknie graliśmy – stwierdził. Ale to jeszcze nie był koniec. Losy lidera miały rozstrzygnąć się w niedzielę w Białymstoku.
W oczekiwaniu na rezultat starcia Jagiellonia – Polonia wielu z nas włączyło transmisję z Wrocławia, gdzie odbyła się walka o pas WBC pomiędzy Tomaszem Adamkiem a Witalijem Kliczko. Wynik jakby sportowo z góry ustalony – prawie nikt nie obstawiłby zwycięstwa Polaka, ale po cichu każdy wierzył w jego sukces. „Góral” z Polski w posiadaniu pasa najważniejszej federacji bokserskiej na świecie... Brzmi niewiarygodnie.
I tak też to będzie brzmieć przez najbliższy czas. Zbyt mały Adamek nie dał rady „naturalnie ciężkiemu” Ukraińcowi. Po raz kolejny musimy westchnąć i rzec – może następnym razem.
„Złocisto-krwiści” mieli zdecydowanie więcej szczęścia niż polski bokser. W potyczce „Jagi” z „Czarnymi Koszulami” to ci pierwsi okazali się lepsi. Jagiellonia wygrała 3:2 i wskoczyła na drugie miejsce w tabeli. Polonia była ostatnią ekipą, która przy korzystnym wyniku mogła przeskoczyć kielczan. Podopieczni Jacka Zielińskiego przegrali, liderem została Korona, czym będziemy się cieszyć przez co najmniej najbliższy tydzień. Pierwsze miejsce miało jechać do Wrocławia, tymczasem zawitało do stolicy województwa świętokrzyskiego. Czy na dłużej?
Z pewnością pierwszym w szeregu, który ostudzi nasz hurraoptymizm, będzie trener Leszek Ojrzyński. Już niejednokrotnie powtarzał, że tego typu „małe szczęścia” nie są istotne, a najważniejsze będzie, kiedy „żółto-czerwoni” zasiądą w fotelu lidera po ostatniej kolejce. Cieszmy się, ale pamiętajmy: – Naszym celem jest utrzymanie, jednak z 12 punktami na koncie tego nie uda nam się zrealizować – skwitował na pomeczowej konferencji szkoleniowiec kieleckiego klubu.
Kiedy niecały rok temu Koronie stuknęła w krótkim czasie „dwudziestka”, też byliśmy wniebowzięci. Chyba jednak pamiętamy, jak skończyło się zbyt wczesne poczucie krwi ligowych przeciwników. Oby kielczanie zaliczyli lepszy finisz od Tomasza Adamka. Tak na marginesie, najwyższe wyrazy uznania za wolę walki i wiarę w zwycięstwo, jaką pokazał w sobotę „Góral”. To taki... „wściekło-krwisty”.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze