Pizza w nagrodę. Korona wciąż uciera nosa
Efektowną kołyską radowali się z bramki Kamila Kuzery piłkarze Korony, co było prezentem dla kapitana z powodu narodzin jego córki. Śląsk Wrocław, choć ten cios otrzymał jeszcze w pierwszej połowie, już nie zdołał się po nim podnieść. – Śmialiśmy się z trenerem, że jak strzelę dzisiaj gola, to będę chyba musiał zrobić sobie trzecie dziecko... – mówił z uśmiechem Kuzera.
Ważne! Legia przegrała z Podbeskidziem 1:2, a to oznacza, że Korona wciąż jest liderem T-Mobile Ekstraklasy. I jeśli w niedzielę Jagiellonia nie przegra u siebie z Polonią Warszawa, to kielczanie utrzymają pierwszą pozycję co najmniej do następnej kolejki!
"Złocisto-krwiści" długo nie opuszczali po sobotnim meczu Areny Kielc – najpierw zajadali się pizzą (przynajmniej takie wieści docierały z okolic szatni), potem długo przebywali na odnowie biologicznej. I dobrze, bo kielczanie zasłużyli na to, by we wspólnym gronie świętować efektowne zwycięstwo. – Cieszy mnie najbardziej to, że po straconej bramce podnieśliśmy się i potrafiliśmy wygrać. To był mecz walki, dużo sytuacji po obu stronach, ale to my pokazaliśmy charakter. Walczyliśmy dosłownie o każdy metr boiska – triumfował kapitan.
Kuzera, który zagrał dzisiaj na nietypowej dla siebie pozycji lewego pomocnika (na prawą stronę przeniósł się dopiero w drugiej połowie, po wejściu na murawę Pawła Kala), może o tym powiedzieć najwięcej. „Kuzi” nie dotrwał do końca spotkania, za drugą żółtą kartkę wyleciał z boiska. – Byłem troszkę spóźniony, ale to nie był jakiś głupi faul. Chyba nikt nie będzie miał o to do mnie pretensji – mówił o drugim kartoniku.
W 81. minucie Kuzera wyleciał z boiska
A pierwszy? – Też nie było to brutalne wejście. Podobno uderzyłem rywala łokciem, ale my po prostu walczyliśmy w pojedynku główkowym... Mówi się trudno, nikt tego za darmo nie rozdaje. Taka jest walka i konsekwencje muszą być. Ja walczę, bo taki mam po prostu charakter – dodał Kuzera, którzy przyznał, że cały tydzień myślał o tym, jak udokumentować narodziny córki Antosi. I chyba lepiej nie mógł, bo w końcu jego gol dał ważne zwycięstwo nad Śląskiem.
Drugim „złocisto-krwistym”, dla którego był to wyjątkowy mecz, był Jacek Kiełb. „Ryba” po roku spędzonym w Poznaniu, wrócił na Arenę Kielc. Prawoskrzydłowy wyszedł w pierwszym składzie i już na początku spotkania dostał owację od kibiców. – Dziękuję im. Zastanawiałem się, jak mnie przyjmą. Jasne, nie spodziewałem się fajerwerków, ale to co zrobili, było bardzo miłe. Dziękuję, że krzyknęli od razu, bo to sprawiło, że pewniej poczułem się na boisku. Adrenalina skoczyła, ambicja wzięła górę, dlatego nie zdołałem wytrwać na murawie choćby do 70. minuty... Chciałem się po prostu pokazać z jak najlepszej strony – tłumaczył Kiełb.
Warto podkreślić, że „Ryba” zaliczył asystę przy bramce Kuzery. – Najbardziej zadowolony jestem z tego, że wygraliśmy. Jak siebie oceniam? Nie będę tego robił. Ja jestem dla drużyny, nie gram pod siebie. Żałuję, że nie mogę grać jeszcze przez pełne 90 minut, ale muszę nadrobić stracony czas. Nawet najlepszy trening czy mecze sparingowe nie dają tego, co walka o stawkę – dodał Kiełb.
Zwycięski powrót Jacka Kiełba do Korony
Korona triumfowała, Śląsk był niepocieszony. Choć niektórzy zawodnicy z Wrocławia próbowali tłumaczyć swoją porażkę. – Jeżeli chodzi o grę piłką, to byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym. Staraliśmy się prowadzić grę, zdobyliśmy gola, ale potem zupełnie niepotrzebnie straciliśmy dwie bramki. Można powiedzieć, że były to trafienia z przypadku. Jesteśmy niezadowoleni, musimy się otrząsnąć, bo takiej drużynie jak Śląsk nie przystoi przegrać dwóch spotkań z rzędu – stwierdził Piotr Celeban.
Co na to gospodarze? – Róbmy to, co do nas należy. Ucierajmy nosa tym, co nas na samym początku spisywali na straty. Ciszej mówisz, dalej zajedziesz – podkreślał Kiełb. 100% racji! Najbliższa okazja do kolejnego sukcesu już za tydzień, gdy do Kielc przyjedzie Lechia Gdańsk (sobota, godz. 18)!
fot. Paula Duda
Korona Kielce – Śląsk Wrocław 2:1 (2:1)
Bramki: Stano (25'), Kuzera (38') – Voskamp (21')
Korona: Małkowski – Kijanskas, Stano, Malarczyk, Lisowski – Kiełb (65' Kal), Vuković, Jovanović, Kuzera – Sobolewski (90' Cichos), Korzym (73' Zieliński).
Śląsk: Kelemen – Celeban, Pietrasiak, Wasiluk (84' Alexandre), Spahić – Madej (69' Diaz), Sztylka, Elsner, Cetnarski (69' Ćwielong), Sobota, Voskamp.
Żółte kartki: Malarczyk, Kuzera – Wasiluk, Spahić, Sobota
Czerwona kartka: Kuzera
Widzów: 7328
Wasze komentarze
Brawo KORONKO jesteś wielka.
Moim marzeniem jest żeby Korona kiedys miała tak znakomitych graczy jak w handballu ma Iskra. To by było coś.
@Konan "komentaż" heh
hahahaha