Z obozu Jadaru: „Zostaliśmy rozstrzelani”. Winny jest już znaleziony
Nowe piłki, własna hala oraz lepsza gra – to wszystko ma pomóc siatkarzom radomskiego Jadaru w środowej – być może ostatniej – konfrontacji barażowej z Fartem. – I jeszcze jedno. Musimy zatrzymać tego niesamowitego Francuza. To on zburzył nam cały plan – mówią zgodnym głosem zawodnicy Jadaru.
Póki co ich sytuacja przed kolejną odsłoną kielecko-radomskiej potyczki – mówiąc łagodnie – nie jest zbyt komfortowa. Podopieczni Dominika Kwapisiewicza w toczonej do trzech zwycięstw rywalizacji z Fartem przegrywają już 0:2. – Na własnej skórze przekonujemy się o tym, jak duża jest różnica między PlusLigą, a tą klasą rozgrywkową, w której na co dzień występujemy – mówi przyjmujący Jadaru, Jakub Radomski. Ową sportową przepaść widać było zarówno w sobotę, jak i niedzielę. Wystarczy wspomnieć, że radomianie w ciągu całego dwumeczu z Fartem zdołali ugrać zaledwie… jednego seta.
To mało. I to nawet bardzo mało. – Zostaliśmy rozstrzelani – opisuje obrazowo obydwie porażki Radomski. I po chwili dodaje: – Mam tu oczywiście na myśli zagrywkę. Zwłaszcza w pierwszym meczu zupełnie sobie z tym nie radziliśmy. Jeśli jednak w sobotę udawało nam się już ją przyjąć, to jeszcze ta gra nie wyglądała aż tak źle. W niedzielę ten serwis kielczan nie był już może tak dobry, ale my byliśmy jeszcze bardziej bezradni niż dzień wcześniej… Widać to zresztą po liczbie popełnionych przez nas błędów własnych.
W pierwszej linii wśród „strzelających” (i to nie tylko z zagrywki) w zespole Farta stali Sławomir Jungiewicz oraz Xavier Kapfer. – Sporo krzywdy narobił nam zwłaszcza ten drugi – przyznaje Radomski. – Przygotowywaliśmy się do tych meczów, wiedzieliśmy o nim sporo, ale on i tak nas zaskoczył. Z tego, co widzieliśmy na wideo, Francuz wcześniej bił dużo „ostrych skosów”, a z nami wręcz przeciwnie – celował daleko w boisko. Nie mogliśmy sobie z nim poradzić. To nam zburzyło cały plan – zauważa.
Przyjmuje Jakub Radomski
Radomskiemu wtóruje także atakujący Jadaru, Paweł Mikołajczak: – Kapfer? Pokazał się ze świetnej strony. Wiedzieliśmy, że to mocny punkt Farta, niemniej jednak i tak nie znaleźliśmy na niego recepty. Na zagrywce był niesamowity. Nie chodzi o to, że te serwisy były mocne… One były przede wszystkim regularne i zagrywane seriami. Całe szczęście, że hala w Kielcach jest wysoka, bo byśmy tych punktów z jego ataków stracili jeszcze więcej. I tak jednak nie raz mieliśmy problem ze zrobieniem przejścia.
Winny porażki został zatem znaleziony, teraz czas na wyciąganie wniosków. – Co dalej? Jeszcze jakaś nadzieja jest, będziemy robić co w naszej mocy, by ta walka z Fartem w środę się nie skończyła… Na pewno łatwo jednak nie będzie. Musimy koniecznie poprawić swoją grę, bo jeśli zaprezentujemy się tak, jak w sobotę i niedzielę, to nie mamy szans w tym starciu – mówi bez owijania w bawełnę Radomski, który jednak dodaje po chwili, że on i jego koledzy mają po swojej stronie kilka atutów.
Pierwszym z nich mają być… piłki. – W PlusLidze gra się Mikasą, a u nas Moltenem – tłumaczy Mikołajczak. – Różnica między nimi, zwłaszcza na zagrywce, jest kolosalna. Z tymi piłkami w Kielcach mieliśmy jakiś problem, zupełnie sobie z nimi nie radziliśmy. Środkowi serwowali nam floty, a my staliśmy bez ruchu, bo byliśmy pewni, że piłka spadnie poza boisko. Tak się jednak nie stawało… – dodaje.
Atut drugi to hala. Zupełnie inna niż ta w Kielcach. – To może być nasza duża przewaga w tym meczu. Obiekt w Radomiu jest mały, niski i przez to zupełnie inaczej się w nim zagrywa. My wiemy jak, ale rywale będą pewnie potrzebowali troszkę czasu, aby złapać tam właściwy rytm – przyznaje Radomski. – U nas gra się zupełnie inaczej. To jest całkowicie inny obiekt niż ten w Kielcach – wtóruje swojemu koledze Mikołajczak.
Atakujący Jadaru, Paweł Mikołajczak
Siatkarze Jadaru liczą w środę na wsparcie swoich kibiców, chociaż… z tym akurat może być różnie. Fani siatkówki w Radomiu mają spore pretensje do swoich zawodników o porażkę w finałowej rywalizacji fazy play-off I ligi z gdańskim Treflem. – Wierzę jednak w to, że nasi kibice stworzą prawdziwy młyn i będą dopingować nas od początku do końca, i to nie tylko wtedy, gdy wynik będzie dobry, ale i pomogą nam również w tych trudniejszych chwilach – mówi z nadzieją Mikołajczak.
– Czy możemy spodziewać się kompletu? Nie mam pojęcia. Kibice w Radomiu są zupełnie nieobliczalni. Jak będą chcieli, to przyjdą, jak nie, to pewnie zostaną w domu. Nie wiemy zresztą, jak nasi fani zareagują po tych porażkach z Treflem. Po meczach w Gdańsku pojawiały się jakieś głupie komentarze i ciężko w związku z tym przewidywać, czy kibice nam pomogą i przyjdą na halę. Jeśli nawet nie, to zagramy dla siebie i dla wyniku sportowego. Na pewno damy z siebie wszystko! – zaznacza.
W podobnym tonie wypowiada się także Radomski: – Czy rywale mogą spodziewać się u nas gorącej atmosfery? Wszystko zależy od kibiców… Jeśli przyjdą na mecz, to i atmosfera będzie… Czy liczymy na komplet widzów? Ciężko powiedzieć. W dwumeczu z Treflem hala była dwa razy pełna, ale nasze ostatnie wyniki troszkę rozczarowały kibiców. Liczymy jednak na to, że będą oni z nami zarówno na dobre, jak i na złe – podkreśla.
Początek środowego meczu o godzinie 18.00. Już teraz zapraszamy na relację Scyzorykiem wyryte! prosto z radomskiej hali.
fot. Tomasz Porębski, Grzegorz Pięta
Wasze komentarze