To była wojna, którą wygraliśmy
Miało być pod górkę – i tak rzeczywiście było. „Farciarze” losy szóstego spotkania rozstrzygnęli dopiero w piątym secie. – Początek meczu nie zapowiadał szczęśliwego zakończenia. Wieluń zaskoczył nas dobrą zagrywką, my natomiast po wygranej 3:0 w Kielcach poczuliśmy się zbyt pewni siebie – twierdzi Jan Król.
To już koniec rywalizacji o miejsca 9-10 z Wieluniem. Podopieczni Grzegorza Wagnera zakończyli ją zwycięstwem 4:2. O wygraną w szóstym meczu nie było łatwo. Siatkarze Farta mieli w swoim występie lepsze i gorsze momenty. – Graliśmy falowo. Całe szczęście, że ta najwyższa fala nadeszła w ostatniej partii. Widać było, że z Wielunia zeszła para, a nam na rozegranie tie-breaka pozostały jeszcze jakiś skrawki sił – mówi Michał Kozłowski.
– Nie zagraliśmy super zawodów, ale wytrzymaliśmy wojnę nerwów i wyszliśmy z tego zwycięską ręką – dodaje rozgrywający Farta.
Szczególnie zadowolony z pokonania Pamapolu był Adam Swaczyna, który w środę obchodził swoje 22 urodziny. – Zapracowaliśmy sobie na to zwycięstwo i cieszę się, że udało się tego dokonać w moje urodziny. Jesteśmy na dobrej drodze, by zostać w PlusLidze. Można powiedzieć, że wygraliśmy wojnę na boisku, bo ten mecz był trudny. Grając o wszystko, może czasami popełniamy zbyt wiele błędów – podkreśla libero Farta.
Drużyna Suichiego Mizuno również nie zagrała dobrych zawodów, ale to „Farciarze” musieli odrabiać straty i gonić wynik. Nawet w tie-breaku to Wieluń jako pierwszy objął prowadzenie i wyrobił sobie trzypunktową przewagę nad przeciwnikiem. Gospodarze jednak nie zdołali jej utrzymać do końca. – Piąty set to loteria i tym razem nie udało się go wygrać. To był nasze ostatnie starcie w PlusLidze w tym sezonie. Żałujemy, że nie udało się pokonać kielczan. Byliśmy zmotywowani i wierzyliśmy w sukces, ale trochę zabrakło – twierdzi zasmucony Maciej Zajder, siatkarz Pamapolu.
– Rywale co prawda odskoczyli nam w tie-breaku, ale dobra zagrywka Sławka (Jungiewicza) i dobra gra zespołu spowodowała, że zaczęliśmy zdobywać punkty seriami, dzięki czemu odskoczyliśmy – mówi Jan Król.
Król nie ukrywa, że problem z pokonaniem wielunian tkwił w głowach siatkarzy kieleckiej drużyny. – Po wygranej 3:0 w Kielcach poczuliśmy się zbyt pewni siebie. Mówiliśmy sobie, że walczymy, a w głowach tak naprawdę panowało przekonanie, że prowadzimy i spotkanie wygra się samo. Niestety, tak nie jest i trzeba walczyć – zaznacza.
Kolejnym przystankiem na drodze „Farciarzy” do utrzymania się na najwyższym szczeblu rozgrywek będzie Jadar Radom, który w fazie play-off pierwszej ligi uległ Treflowi Gdańsk 1:3. – Grają tam zawodnicy z przeszłością w PlusLidze i nie możemy ich lekceważyć. Chcemy jak najszybciej wygrać z nimi 3:0 – kwituje popularny „Kozi”.
– Jest to zespół w dużym stopniu złożony z młodych zawodników, których znam. Musimy kontynuować dobrą grę, żeby z nimi wygrać. Często bywa, że I-ligowca się lekceważy, ale my tego nie uczynimy. Graliśmy z Radomiem sporo sparingów i może nie rozpracowaliśmy ich, ale dobrze znamy ich mocne i słabe strony – dodaje Król.
– Najważniejsze mecze jeszcze przed nami – zapowiada Swaczyna. Te pierwsze odbędą się już w najbliższy weekend. Ekipa Grzegorza Wagnera w sobotę o godzinie 18:00 rozegra pierwsze starcie barażowe z Jadarem. Kolejna potyczka będzie miała miejsce w niedzielę o tej samej porze. – Trzymajcie się ludzie i powodzenia w spotkaniach z Radomiem! – krzyczał do kieleckich kibiców zza szyby jadącego samochodu Tomasz Wasilkowski, drugi trener Pamapolu.
W weekend emocji ciąg dalszy
Wasze komentarze