Dramatyczny mecz „Biało-czerwonych”. Polska przegrała w Lublanie
Niestety Polacy nie przywieźli kompletu punktów z Lublany, gdzie mierzyli się ze Słowenią. Podopieczni Bogdana Wenty po zaciętym meczu przegrali z rywalami z Bałkanów 28:30. W spotkaniu wystąpiło aż pięciu zawodników Vive Targów Kielce.
Przed spotkaniem Polska reprezentacja plasowała się na drugiej pozycji w grupie eliminacyjnej do Mistrzostw Europy. Wyprzedzała ją właśnie Słowenia, która w poprzednich meczach zaliczyła komplet zwycięstw. Polacy natomiast poprzez sensacyjny remis w Portugalii mieli o jedno oczko mniej niż szczypiorniści z Bałkanów. Środowa rywalizacja w Lublanie zapowiadała się więc bardzo ciekawie, bo stawką była pozycja lidera w grupie. Przed meczem jednak sporo mówiło się o osłabieniach obu ekip, szczególnie na bramce. W polskiej ekipie z powodu rehabilitacji po operacji kolana brakowało Sławomira Szmala, w Słowenii natomiast z powodu kontuzji zagrać nie mogli Gorazda Skof i Jure Vran.
Niestety bardziej skoncentrowani do spotkania przystąpili gospodarze, których wysoka szczelna obrona sprawiała ogromne problemy „Biało-czerwonym”. Również w ataku Słoweńscy spisywali się bardzo dobrze, co było widać na tablicy świetlej, gdzie po 8 minutach prowadzili 2:5.
Polacy natomiast niezbyt radzili sobie w defensywie czym świadczy fakt, że pierwszą udaną interwencję Piotr Wyszomirski zaliczył dopiero w 9. minucie. Stała się ona jednak małym impulsem dla podopiecznych Bogdana Wenty, bo niedługo później Polacy zmniejszyli straty do jednego gola. Od tej pory w Lublanie toczyła się bardzo wyrównana walka. Wreszcie w 26. minucie „Biało-czerwoni” po dwóch kontrach z rzędu Patryka Kuchczyńskiego wyszli na pierwsze prowadzenie 12:11. Jednak nie utrzymali go do końca połowy, bo w ostatnich sekundach do bramki Wyszomirskiego trafił Bezjak. W konsekwencji do przerwy było 14:14.
W pierwszych minutach drugiej odsłony nie oglądaliśmy handballa na najwyższym poziomie. Obie drużyny nie grzeszyły skutecznością i do tego zaliczyły sporo fatalnych strat. Polacy mogli wyjść na dwubramkowe prowadzenie, ale Matevż Skok znalazł sposób szczególnie na polskich skrzydłowych, którzy zupełnie stracili rytm z pierwszych 30 minut spotkania.
Co się odwlecze to nie uciecze, bo w 39. minucie „Biało-czerwoni" po trafieniu Grzegorza Tkaczyka prowadzili 18:16. Niestety wtedy nastąpiło zbyt duże odprężenie w naszej ekipie, co było wodą na młyn Słoweńców, którzy szybko zdobyli trzy bramki z rzędu.
Gospodarze przejęli inicjatywę, ale Polacy nie zamierzali się poddać, dlatego cały czas trzymali kontakt z rywalem. Decydująca dla losów spotkania okazała się dopiero końcówka, w której bezsensowny faul popełnił Daniel Żółtak. Polacy grali w osłabieniu, co wykorzystali gospodarze, którzy ostatecznie wygrali 30:28.
Jak zagrali zawodnicy Vive?
Patryk Kuchczyński: Na początku spotkania nieco niewidoczny. Potem jednak, gdy Polacy zaczęli lepiej grać w obronie mógł się wykazać w szybkich kontrach. I w pierwszej połowie nie zawiódł, bo w ważnych momentach był bezbłędny. Niestety zepsuł sobie statystyki w drugiej połowie, szczególnie w jej pierwszych minutach. Dlatego potem w jego miejsce ma boisko wszedł Orzechowski.
Daniel Żółtak: Poprawnie w ofensywie, choć w pierwszych oraz ostatnich minut spotkania na pewno nie zaliczy do udanych. W decydującym momencie jego głupi faul spowodował, że graliśmy w osłabieniu, co na pewno miało wpływ na końcowy wynik. „Yellow” nie popisał się także w ofensywie, gdzie zmarnował kilka czystych sytuacji.
Piotr Grabarczyk: Podobnie jak Żółtak początku nie miał najlepszego. Był jak zwykle bardzo ostry w swoich poczynaniach, co bardzo pieczołowicie wychwycili sędziowie. Zawodnik mistrzów Polski już w pierwszej połowie dwa razy siedział na ławce kar. Nie dziwi więc decyzja Wenty, który w drugiej odsłonie częściej wolał mieć „Grabara” przy sobie na ławce rezerwowych.
Tomasz Rosiński: Nie grał od pierwszych minut, ale potem Bogdan Wenta dokonał roszady w składzie. I z „Rosą” na rozegraniu Polska grała nieco żywiej, dlatego udało się dogonić Słoweńców jeszcze w pierwszej połowie. W drugiej połowie nieco nierówny.
Uros Zorman: W pierwszych minutach meczu sprawiał ogromne problemy polskim defensorom, szczególnie swoim kieleckim kolegom. W swoim stylu szybko rozgrywał piłkę do partnerów i dzięki temu Słowenia na początku wypracowała sobie kilkubramkową zaliczkę. Po przerwie popisał się kilkoma ładnymi indywidualnymi akcjami.
Słowenia – Polska 30:28 (14:14)
Słowenia: Skok, Prost – Bajram, Gaber 1, Pucelj 2, Bezjak, Bilbija, Miklavcić 1, Natek 5, Skube 3, Spiler 4, Brumen 1, Zorman 4, Dobelsek, Gajic 8, Susin
Polska: Wyszomirski, Malcher – Jaszka 2, K. Lijewski 2, Kuchczyński 3, Tkaczyk 4, Tomczak, Żółtak, B. Jurecki 3, Grabarczyk, Tłuczyński 5, Jurkiewicz 2, M. Lijewski 2, Rosiński 2, Orzechowski 2, Chrapkowski
Wasze komentarze