Puri stoperem. Golański i Vuković lżeni przez kibiców Widzewa
Jak przekonuje Nikola Mijailović, wczoraj Serb podpisał kontrakt z rosyjskim Amkarem Perm. Już bez niego Korona przegrała z Widzewem. Ale czy jego obecność na łódzkim boisku cokolwiek by zmieniła? To raczej nie w tym leży problem, przez który złocisto-krwiści wczoraj do Kielc wracali z marsowymi minami.
To był dopiero drugi mecz rundy wiosennej, a trener Marcin Sasal już teraz musiał zmagać się z poważnymi problemami kadrowymi. Oprócz Mijailovicia nie mógł zagrać też Tomasz Lisowski (uwarunkowania kontraktowe) i Korona została bez lewego obrońcy. Na tej flance ustawiony został więc prawonożny Jacek Markiewicz, który wprawdzie w defensywie radził sobie całkiem nieźle, ale już w ofensywie był bezproduktywny.
Nie mógł zagrać też Maciej Korzym, co również poważnie osłabiło siłę kieleckiego zespołu. W przerwie meczu aż prosiło się o przesunięcie na prawą stronę Pawła Sobolewskiego w miejsce słabo grającego Sandera Puriego, ale wówczas nie miałby kto biegać po lewej stronie. Trener Sasal i tak podjął odważną decyzję, wpuszczając na ostatnie kilkanaście minut niespełna 18-letniego Jakuba Bąka. Ale gdyby uczynił to po zakończeniu pierwszej połowy, pewnie wielu uznałoby go za szaleńca.
Tymczasem Puri wciąż nie może odnaleźć się w polskiej lidze. A może raczej w polskim klimacie, bo przecież na Cyprze był jednym z wyróżniających się zawodników Korony. Zastanawiające jest także to, dlaczego to właśnie Estończyk przy pierwszej bramce pilnował 19-letniego Nikę Dżalamidze. Wszak Gruzin znajdował się w strefie „należącej” do Hernaniego i Pavola Stano. W pierwszej chwili nawet komentatorzy Orange Sport pomylili Puriego ze Stano, choć przecież obaj znacznie różnią się od siebie posturą.
I kto wie, czy gdyby w miejscu Estończyka nie znalazł się któryś ze stoperów, to Dżalamidze faktycznie zdołałby trafić do siatki. Owszem, spory błąd popełnił Zbigniew Małkowski, który niepotrzebnie wyszedł z bramki, ale debiutant z Gruzji miał sporo czasu i dużą swobodę – Puri od rywala był odsunięty na odległość półtora metra, zabrakło tu tzw. „gry ciałem” i nałożenia presji na rywala.
Puri odsunięty od Dżalamidze o półtora metra
Szkoleniowiec widzewiaków, Czesław Michniewicz zapowiadał przed spotkaniem, że wie, jak zatrzymać Andrzeja Niedzielana. I „Wtorek” miał w sobotę ogromny problem z rosłymi obrońcami gospodarzy, bezradny był zwłaszcza w starciach z Ugochukwu Ukah. Na szczęście w Koronie jest Edi Andradina, który fantastycznym strzałem wpakował piłkę do siatki i doprowadził do wyrównania. Podawał mu Vlastimir Jovanović, który imponował walecznością, zadziornością i sprytem – przede wszystkim w pierwszej połowie.
To mógł być impuls do dalszej walki i nawet zwycięstwa Korony, ale Dżalamidze znów błysnął inteligencją i w prosty sposób zwiódł Vukovicia. Gruzin znakomicie dośrodkował i... właściwie tutaj skończyły się szansę na obronę tej sytuacji. Pewnie nawet lepsze ustawienie Małkowskiego czy jego kolegów z obrony niewiele by wskórało, bo Ukah był w pełnym biegu i idealnie „naszedł” na piłkę.
- To była kluczowa sytuacja. Korona po wyrównującym golu myślała, że wszystko ułoży się po jej myśli, ale dobiliśmy ją drugą bramką – powiedział po spotkaniu bramkarz Widzewa, Maciej Mielcarz, który był prawdziwą ostoją drużyny gospodarzy. – Ale jeśli ktoś sugeruje się wynikiem i sądzi, że był to łatwy mecz, ten jest w błędzie. Z boiska wyglądało to dużo inaczej i musieliśmy sporo się napracować, żeby wygrać.
I jak tu nie przyznać mu racji? Bo Korona wcale nie grała tragicznie. – Wypadliśmy lepiej niż w Lubinie. Możemy tylko żałować, że tak łatwo straciliśmy pierwszego i drugiego gola – podsumował Sobolewski. Inna sprawa, że złocisto-krwiści nie zachwycali, grali – można by rzecz – po prostu solidnie. W drugiej połowie Koronie zabrakło m.in. kreatora gry, bo wczoraj Vuković nie radził sobie z tą rolą zbyt dobrze (dużo lepiej wypadł w defensywie).
Widział to Sasal, dlatego zdecydował się cofnąć Ediego, który umie zagrać nieszablonowo. Do ataku wpuścił jednak Dawida Janczyka, któremu wyraźnie brakuje szybkości i potrzebuje jeszcze około miesiąca, by fizycznie być przygotowany do gry. Wtedy 23-letni napastnik stanie się realnym wzmocnieniem – na razie jest tylko „papierowym”.
Vuković ucisza kibiców Widzewa
Widzew podwyższył wynik na 3:1, a łodzianie mogli wygrać jeszcze wyżej. Kielczanie po bramce Adriana Budki opadli już jednak sił i stracili motywację do walki. Na szczęście w Koronie wierzą, że zła karta wkrótce się odwróci. – Jesienią po dwóch pierwszych meczach też mieliśmy jeden punkt. Wszystko co dobre zaczęło się od zwycięstwa z Polonią Bytom. Postaramy się, żeby teraz było podobnie – stwierdził Sobolewski.
O meczu pewnie nieprędko zapomną Paweł Golański i Vuković, którzy przez cały czas byli obrażani i wyzywani przez kibiców Widzewa. „Golo” to wychowanek ŁKS-u Łódź, zaś „Vuko” kilka lat spędził jako zawodnik Legii Warszawa. Po meczu Vuković wymownie przyłożył palec wskazujący do ust.
A co my najbardziej zapamiętamy z tego spotkania? Dwa obrazki - ogromny smutek na twarzy wyraźnie przybitego trenera Sasala, opuszczającego obiekt przy al. Piłsudskiego i dużą radość szkoleniowca gospodarzy, Michniewicza. Co ciekawe, „polski Mourinho” w kuluarach klubowych wspominał później, że dwa razy był bliski zatrudnienia w Koronie. Pierwszy raz, gdy zdobył mistrzostwo Polski z Zagłębiem Lubin, a dyrektorem sportowym w Kielcach został Paweł Janas. Drugi raz, gdy zarząd kieleckiego klubu zrezygnował z usług Marka Motyki.
Z Łodzi Tomasz Porębski.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
ten cham całuje elke
Dziękuje pozdrawiam!
http://mks-korona-kielce.pl/galeria/mecze/20102011/110305221045_oskar_mks/big/tn_IMG_6094.jpg
http://mks-korona-kielce.pl/galeria/mecze/20102011/110305221045_oskar_mks/big/tn_IMG_6094.jpg
Kpina! Człowiek któremu udowodniono 711 połączeń telefonicznych z "Fryzjerem"
(stąd ksywa "Czesio 711")nawet nie powinien na stadiony być wpuszczany jako sprzątacz,a co dopiero trenować i uczyć młodzież?!
Kpina! Człowiek któremu udowodniono 711 połączeń telefonicznych z "Fryzjerem"
(stąd ksywa "Czesio 711")nawet nie powinien na stadiony być wpuszczany jako sprzątacz,a co dopiero trenować i uczyć młodzież?!
Kpina! Człowiek któremu udowodniono 711 połączeń telefonicznych z "Fryzjerem"
(stąd ksywa "Czesio 711")nawet nie powinien na stadiony być wpuszczany jako sprzątacz,a co dopiero trenować i uczyć młodzież?!