Daszkiewicz: Najważniejsze jest zachowanie zimnej krwi
- Na pewno będziemy chcieli zwyciężyć, bo już trochę czekamy na wygraną w naszej hali. Nie ważne czy to się uda w trzecim, czy piątym secie. Liczymy bardzo na pomoc kibiców, którym jeszcze raz pragnę podziękować za wyjazd do Jastrzębia – powiedział trener Dariusz Daszkiewicz przed spotkaniem z Indykpolem AZS UWM Olsztyn.
Chyba odczuliście wielką ulgę po spotkaniu z Jastrzębskim Węglem.
- Po serii przegranych, szczególnie tych w tie-breakach bardzo nam brakowało przełamania. Nie ukrywam, że nastroje po takich porażkach nie są najlepsze. Nikt przecież nie lubi przegrywać, szczególnie gdy wygrana, któryś raz z rzędu wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Najważniejsze jednak, że potrafiliśmy z tego wyjść. Zagraliśmy dobry mecz w Jastrzębiu na bardzo trudnym terenie, jakby nie patrzeć zespołu z pierwszej siódemki Ligi Mistrzów. Co prawda w tej polskiej lidze troszkę im się nie wiedzie, bo mieli grać o medale. To jest jednak sport. Ta liga się naprawdę wyrównała, co pokazują mecze z naszej grupy, gdzie jak do tej pory wszystkie spotkania skończyły się w tie-breakach.
Jak wiadomo ostatecznie za mecz z Jastrzębiem dostaliście walkowera. Jak wyglądały kulisy tego całego zamieszania?
- Powiem szczerze, że nikt się nie zorientował w czasie spotkania, że taka sytuacja zaistniała. W tie-breaku w zespole Jastrzębia było trzech zawodników zagranicznych: Divis, Hardy i Yudin. W pewnym momencie trener Lorenzo Bernardi wprowadził na zagrywkę Gaspariniego, który był na boisku tylko przez jedną akcję. Zgłosił to dopiero po meczu statystyk z Jastrzębskiego Węgla. Sprawa i tak by wyszła na jaw, bo przecież potem każde wideo i protokół z meczu są dokładnie przeglądane. Wiedzieliśmy o tym fakcie już przed konferencją prasową, ale nic o tym nie wspominaliśmy. Jak przyjechaliśmy do Kielc, też praktycznie nie robiliśmy żadnych ruchów w kierunku, aby wywalczyć dodatkowy punkt. Z jednej strony przepisów trzeba przestrzegać, ale była to ewidentna pomyłka i nie miała żadnego wpływu na końcowy wynik. Tę akcję, którą zagrywał Gasparini, my i tak wygraliśmy. Wiemy, że komisarz ligi, który był na meczu, też zgłosił swój błąd. Ta sytuacja rozgrywała się poza nami. Nie mam jakiejkolwiek satysfakcji z tego, że spotkanie zostało zweryfikowane na 3:0. Cieszę się jednak, że ten mecz wygraliśmy na boisku i walkower nie ma takiego wielkiego oddźwięku. Zupełnie inaczej byłoby, gdybyśmy tam przegrali.
Ten bonusowy punkt może być niezwykle cenny.
- To się okaże (śmiech). W tej chwili trzy zespołu w tabeli mają bardzo zbliżoną ilość punktów. Troszkę niżej jest AZS Olsztyn, który o dziwo gra naprawdę bardzo dobrze. Niemniej jednak walka o miejsca 7-8 rozegra się między Fartem, Jastrzębskim Węglem i Pamapolem. Tu każdy może wygrać z każdym. My na razie nie zwyciężyliśmy tylko z Wieluniem, ale mam nadzieję, że to też się zmieni.
Spotkania z Olsztynem jak na razie wspominacie bardzo dobrze.
- O wyniku każdego meczu decyduje przede wszystkim dyspozycja dnia. Można też powiedzieć, że Jastrzębie nam leży, bo z trzech meczów wygraliśmy dwa. Rzeczywistość jest jednak inna.
AZS po porażce z Pamapolem będzie pewnie tak samo zmobilizowany jak wy w Jastrzębiu.
- My zawsze jesteśmy zmobilizowani. To jest jednak sport. Zdarzają się też takie mecze, jak w Wieluniu. Gdzie kompletnie nic nam nie wychodziło i nie mogliśmy znaleźć żadnego punktu zaczepienia. Nawet zespołom dużo lepszym od nas zdarzają się takie wypadki. Co do AZS-u. Oglądałem ich poniedziałkowy mecz z Wieluniem. Sami komentatorzy podkreślali, że spotkanie Indykpolu i Pamapolu stało na zdecydowanie wyższym poziomie, niż te rywalizacje rozgrywane w pierwszej szóstce. AZS prowadził z Pamapolem 2:0 i 14:9 w trzecim secie. Wszystko zmierzało ku wygranej olsztynian 3:0, a Wieluń po raz kolejny pokazał, że gra do końca. W siatkówce nie wyniku, przy którym można być pewnym, że się wygrało. Trzeba po prostu zdobyć ten ostatni punkt.
Jak uniknąć takich błędów jak popełnił Olsztyn w 3 secie?
Najważniejsze jest wyciąganie odpowiednich wniosków, po straconych punktach. Nie można rozpamiętywać ich w nieskończoność, bo nic dobrego z tego nie wyniknie. Siatkówka jest bardzo dynamiczną grą. Jeśli będzie się wspominać swój błąd, to zaraz może się z niego urodzić pięć kolejnych. W najtrudniejszych momentach istotne jest zachowanie zimnej krwi. Nie jest to łatwe. Niekiedy trzeba wstrzymać rękę, innym razem uderzyć mocno. Sztuką jest dostosować swoją grę do sytuacji na boisku.
Wspomniał pan, ze wszystkie dotychczasowe mecze grupy spadkowej kończyły się tie-breakami. Będziecie chcieli wyłamać się z tej tendencji i wcześniej wygrać z Olsztynem?
- Na pewno będziemy chcieli zwyciężyć, bo już trochę czekamy na wygraną w naszej hali. Nie ważne czy to się uda w trzecim, czy piątym secie. Liczymy bardzo na pomoc kibiców, którym jeszcze raz pragnę podziękować za wyjazd do Jastrzębia. Mają wielki udział w zwycięstwie nad wicemistrzem Polski. Jak zespół pokazał charakter w tym spotkaniu, tak kibice udowodnili, że są z drużyną na dobre i na złe. Łatwo jest klaskać i śpiewać jak się wszystkie mecze wygrywa, a trudniej być z zespołem, gdy nie idzie. Nie ukrywam, że liczymy na podobne, albo jeszcze większe wsparcie w spotkaniu z Olsztynem.
Rozmawiał Mateusz Kępiński
Wasze komentarze