Servaas: W Holandii jest taki artysta, który już pięć razy wracał. Ja taki nie jestem
Kończy się pewna piękna era w kieleckim sporcie. W piątek 8 września wreszcie zrealizowało się to, co w drugiej połowie czerwca zapowiadał dotychczasowy prezes klubu KS Vive Handball Kielce – Bertus Servaas. Mianowice Holender znalazł swojego następcę, a zarazem nowego właściciela pełnego pakietu udziałów.
– Chcę potwierdzić to, co od pewnego czasu było podawane przez media. Industria przejmuje 100 procent działów KS Vive Handball Kielce. Chciałem pogratulować panu Szczepanowi Rumanowi za udane negocjacje i bardzo dziękuję za ten fakt. Nie jesteśmy tutaj istotni, a przyszłość naszego klubu. Cieszę się, że to wszystko będzie dalej funkcjonować. Dziękuję każdemu, kto był ze mną przez te wszystkie lata. Stworzyliśmy dużą wartość społeczną. Życzę powodzenia każdemu, kto mnie zastąpi i będę mu kibicował. Nadal będę sercem przy tym klubie – powiedział Bertus Servaas na piątkowej konferencji prasowej, a więc były już prezes kieleckiego klubu.
Holender jest postacią pomnikową ziemi kieleckiej, a nawet polskiego sportu. Z piedestału zdecydował się zejść po 21 latach ciężkiej pracy, która doprowadziła jego klub na szczyt piłki ręcznej. – Czuję radość. Tak jak powiedział wcześniej, dla mnie najważniejszy jest klub, nie moja osoba. Podjąłem decyzję wcześniej. 21 lat to dużo czasu. Często kosztem rodziny. Jestem wdzięczny Agnieszce i moim dzieciom za wsparcie, zawsze od nich to czułem. Były zwycięstwa i porażki, tak jak w sporcie. Moje humory były trudne, bo bardzo nie lubię przegrywać. Jestem spokojny, że klub idzie dalej. To jest najważniejsze, bo ta drużyna to olbrzymia wartość miasta i województwa. Możesz ją dostrzec dopiero, kiedy tego zabraknie. Talant (Dujszebajew – przyp. red.) przytacza przykład Ciudad Real, gdzie do dzisiaj płaczą po wielkim zespole. Jestem wdzięczny osobom, które próbują czegoś nowego. Życzę im jeszcze większych sukcesów, mówię to całkowicie szczerze. Zawsze będę kibicować tej drużynie – dodał na briefingu prasowym dla zgromadzonych dziennikarzy.
Servaas oddaje klub w nowe ręce, będąc spokojnym o jego przyszłość – to był główny warunek postawiony przez prezesa VIVE przed niemal trzema miesiącami, gdy na kieleckim rynku ogłosił zakończenie prezesury. – Bardzo zależało mi na tym, żeby klub poszedł dalej. Nie chciałem kończyć kariery upadkiem. Nie obyło się bez nerwów. Na końcu jestem szczęśliwy, że wszystko udało się doprowadzić do szczęśliwego końca. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że plany nowych właścicieli zaprowadzą drużynę kilka razy do Final4 – przyznał.
Dopięcie kwestii właścicielskich nie zamyka wszystkich problemów żółto-biało-niebieskich. Aby zespół reprezentujący klub ze stolicy województwa świętokrzyskiego dalej mógł rywalizować o największe szczyty handballowego świata, niezbędne będzie dodatkowe wsparcie sponsorskie.
– W sporcie potrzebne są pieniądze. One nie są jednak wszystkim, to pokazywaliśmy przez ostatnie lata. Podobało mi się wystąpienie nowej pani prezes. Talant robi bardzo dużą robotę. W tym klubie funkcja zarządu to przede wszystkim zabezpieczanie finansów. Przez większość tych lat nie byłem potrzebny do spraw drużynowych. Jedynie uczestniczyłem w transferach, ale nie musiałem zajmować się tematami z szatni. To duży komfort – zapewnił Bertus Servaas.
60-latek powiedział "pas", co oznacza, że nie będzie angażować się w podejmowanie strategicznych decyzji nowego zarządu. "Bert" wierzy w kompetencje świeżo upieczonych pracowników i nie widzi potrzeby, aby sięgano po jego pomocną dłoń nawet, gdy w grę wejdą potencjalne negocjacje z Diką Memem – co zasugerował jeden z dziennikarzy.
– Kiedy odchodzisz, to odchodzisz. Nie możesz przeszkadzać w działaniu. Nie wierzę, że jestem cudotwórcą, który tylko jako jedyny umie rozmawiać z takimi graczami. Paweł Papaj jest długo przy klubie. Widział bardzo dużo rzeczy. Każdy musi mieć swój styl. Ostatnim, co mógłbym zrobić, to wtykać swój nos. Mam pełne zaufanie do Pawła. Może raz do roku przy czymś doradzę, zawsze będę do tego chętny. Kocham ten klub, jego dobro jest dla mnie najważniejsze – powiedział.
Koniec oznacza koniec. Servaas nie chce być jak Janne Ahonen w skokach czy popularna postać z jego rodzimego kraju, którzy słowo "żegnam" wypowiadali kilka razy, po czym wracali do swoich zawodów.
– U mnie w Holandii jest taki artysta, który już pięć razy wracał na "scenę". Ja taki nie jestem. Już od dłuższego czasu te myśli we mnie kiełkowały, nawet za czasów Łomży. Mam już swój wiek. Praca w klubie swoje kosztuje, a u siebie w biznesie naprawdę mam co robić. Starczy mi po tych 20 latach. Odczuwam coraz większe zmęczenie i to nie jest wymówka, tak po prostu jest – zakończył.
Wieloletnia przygoda Bertusa Servaasa z kieleckim szczypiorniakiem rozpoczęła się w 1997 roku, kiedy to jego firma VIVE weszła w sponsoring drużyny piłki ręcznej. Pięć lat później biznesmen przejął klub, by doprowadzić go do potęgi okraszonej wielokrotnymi tytułami Mistrza Polski oraz zdobywcy Pucharu Polski. Największym osiągnięciem tego projektu było złoto Ligi Mistrzów w 2016 roku.
Firma VIVE ze wspierania finansowego mistrzów Polski ostatecznie wycofała się w 2020 roku, co było spowodowane problemami finansowymi w związku z pandemią koronawirusa. Holender jednak pozostał na stanowisku, by dalej przewodzić klubowi w walce o najwyższe trofea.
fot. Maciej Urban