Knudsen: Są sprawy ważne i ważniejsze
- Na papierze Rhein-Neckar Loewen jest zespołem silniejszym, niż w poprzednim sezonie. Ale co z tego. Dokładnie to samo możemy powiedzieć o nas. Myślę, że w starciu z „Lwami” nie jesteśmy wcale bez szans - mówi rozgrywający Vive Targów Kielce, Henrik Knudsen.
Sensacyjny remis, i minimalna - bo zaledwie trzybramkowa - porażka - to bilans waszych spotkań z Rhein-Neckar Loewen w ubiegłym sezonie. Jak wspominasz tamte mecze?
Henrik Knudsen: - Cóż, pamiętam, że w obu tych spotkaniach zagraliśmy całkiem dobrze w obronie, i chyba jeszcze lepiej w ataku. Długo utrzymywaliśmy się przy piłce, graliśmy razem, i nasi rywale mieli z nami całkiem spore problemy. Ten remis w pierwszym meczu na pewno długo pozostanie w naszej pamięci. Jeżeli w niedzielę zagramy na podobnym poziomie, jak w obu tamtych spotkaniach, to jest szansa na to, że uda nam się zdobyć punkt, a może nawet dwa.
Przed sezonem w drużynie z Mannheim doszło do kilku istotnych zmian. Sprowadzono nowych zawodników - na przykład Ivana Cupica, już w trakcie rozgrywek zatrudniono także nowego trenera. Myślisz, że jest to zespół silniejszy niż kilka miesięcy temu?
- Pozyskali nie tylko Cupica, ale także zawodników na środek rozegrania (Borge Lunda i Andyego Schmida - przyp. red.). Kilku szczypiornistów opuściło też ten klub, ale - co by nie mówić - jest to troszeczkę silniejsza drużyna, aniżeli w ubiegłych rozgrywkach. To jednak tylko moje przypuszczenia. Popatrzmy zresztą na nas - my także na papierze mamy silniejszy skład niż w poprzednim sezonie, a jednak idzie nam troszkę trudniej niż kilka miesięcy temu.
No właśnie, „Lwy” póki co są niepokonane, wy z kolei nie zdobyliście ani jednego punktu. Ten niedzielny mecz będzie dla was niezwykle istotny.
- Mieliśmy kilka problemów w pierwszym miesiącu tego sezonu. Tworzymy drużynę, każda osoba w tym zespole ma wysokie umiejętności, ale dla nas samych najważniejsze jest to, aby przede wszystkim umiejętnie ze sobą współpracować. Myślę jednak, że jesteśmy teraz na dobrej drodze do tego, aby w kolejnych tygodniach nasza gra wyglądała coraz lepiej.
Tomek Rosiński narzeka na ból pleców i niewiadomo, czy będzie mógł zagrać w niedzielę. Na Twoich barkach, w przypadku jego niedyspozycji, spoczywać będzie duża odpowiedzialność.
- Nie jest to dla mnie żaden problem. Oczywiście potrzebujemy Tomka, jest on ważnym zawodnikiem dla nas, prezentuje zresztą bardzo wysoką formę, ale jeśli nie będzie mógł zagrać, postaram się dobrze go zastąpić. Mam wprawdzie mały problem ze stopą, ale w niedzielę na pewno dam z siebie wszystko.
Co to za problem?
- Ten sam, który nie pozwolił zagrać mi w Chambery. Dzień przed tamtym meczem, na treningu, skręciłem kostkę. Wystąpię w niedzielę, później natomiast będę mieć troszkę odpoczynku.
Na początku sezonu nie trenowałeś z zespołem przez dwa tygodnie. Ta przerwa ma jakiś wpływ na Twoją obecną dyspozycję?
- Moim zdaniem nie. W tamtym czasie ważniejsza była dla mnie moja rodzina. Kiedy wróciłem, rozpocząłem treningi i dawałem z siebie 100 procent, dokładnie tylko samo ile przez dwa poprzednie lata, spędzone w tym klubie. Każdemu z nas zależy na grze w tej drużynie. Nie inaczej jest ze mną. Bardzo chce być tutaj i Bogdan Wenta to wie. Natomiast powtórzę raz jeszcze - w tamtym czasie moja rodzina była dla mnie najważniejsza. Jedyny problem między mną, a klubem, dotyczył komunikacji. Rozmawiałem jednak z Bogdanem i na chwilę obecną wszystko zostało już załatwione.
Niektórzy kibice byli jednak troszkę rozczarowani twoim zachowaniem.
- Cóż, mogę powiedzieć tylko tyle, że jeśli nie wiedzą jak cała sytuacja wyglądała, to nie powinni mnie oceniać.
Wróćmy do przyjemniejszych chwil. Pamiętam jak w poprzednich rozgrywkach, w meczu z Gorenje, rzuciłeś aż 15 bramek. To było nieco ponad rok temu. Może czas na powtórzenie tego osiągnięcia?
- Ale chyba jednak nie w niedzielę (śmiech). To raczej mało prawdopodobne. W każdym bądź razie, nie chce skupiać się na bramkach, bowiem dla mnie najważniejsza jest praca na rzecz całego zespołu. Jesteśmy na dobrej drodze, gramy coraz lepiej, jeżeli dalej będziemy zmierzać w tym kierunku, to myślę, że nie jesteśmy bez szans w pojedynku z „Lwami”.
Rozmawiał Grzegorz Walczak
fot. Paula Duda
Wasze komentarze