Co u Lwów? – od „dzikiej karty” do lidera „grupy śmierci”
Najbardziej polski z niemieckich zespołów już w niedzielę będzie gościł na parkiecie Hali Legionów. Rhein Neckar Loewen znajdują się teraz w znakomitej formie i przewodzą „grupie śmierci” w rozgrywkach Ligi Mistrzów. A jeszcze kilka tygodni temu „Lwów” mogło wcale nie być w elitarnych rozgrywkach…
W poprzednim sezonie drużyna Karola Bieleckiego, Grzegorza Tkaczyka i Sławomira Szmala zajęła „dopiero” 4. miejsce w Bundeslidze. Ta pozycja niestety nie dała im bezpośredniego awansu do Ligi Mistrzów. „Lwy” jednak dostały szansę od Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej i o promocję do europejskiej elity biły się w turnieju o „dziką kartę”. Co ważne Rhein-Neckar było gospodarzem całej imprezy, w której zmierzyli się ze słoweńskim Gorenje Velenje, duńskim Bjerringbro-Silkeborg oraz hiszpańskim Reale Ademar. „Lwy” skorzystały z tylnych drzwi otwartych przez federację i z kompletem zwycięstw awansowały do upragnionej Ligi Mistrzów, tym samym uzupełniły już i tak galaktyczną „grupę śmierci”.
A tu jak wiadomo radzą sobie wyśmienicie! Dotychczasowe wyniki, które osiągnął niemiecki zespół potwierdzają, że „dzika karta” jest dobrym pomysłem. Rhein-Neckar bowiem jak na razie jest samodzielnym liderem grupy A. „Lwy” elitarne rozgrywki zaczęły z wysokiego „c” pokonując na wyjeździe FC Barcelonę Borges 31:30. Także na obczyźnie przedstawiciele Bundesligi zwyciężyli 32:28 Celje Pivovarna Lasko. W ostatniej kolejce natomiast już w Karlsruhe rozbite zostało Chambery Savoie 22:37.
Także na krajowym podwórku „Lwy” pokazują klasę i zajmują trzecie miejsce w tabeli. W ośmiu kolejkach „polska kolonia” przegrała tylko raz z SC Magdeburgiem. To potknięcie okazało się jednak zgubne dla trenera Oli Lingrena, który kilka dni po meczu, a tuż przed inauguracją Ligi Mistrzów stracił pracę. Jego następcą został dotychczasowy dyrektor sportowy, Islandczyk Gudmundur Gudmundsson. - Wiem, że dla wielu ta roszada to spora niespodzianka, ale nie dla mnie. Przed drużyną postawione zostały wysokie cele i miałem wątpliwości, czy zdoła je osiągnąć z dotychczasowym sztabem trenerskim – tłumaczył decyzję szef rady nadzorczej klubu Jesper Nielsen.
To jednak nie jedyne zmiany, które zaszły w klubie przed rozpoczęciem lub w trakcie sezonu. Z zespołu odeszli m.in. Carlos Prieto, Siergiej Harboka i Nikola Manojlović. W ich miejsce pozyskano natomiast chorwackiego prawoskrzydłowego Ivana Cupicia z Gorenje Velenje, norweskiego rozgrywającego Borge Lunda z THW Kiel oraz dwóch Islandczyków: kołowego Roberta Gunnarssona z VfL Gummersbach i rozgrywającego Andy Schmida z duńskiego Bjerringbro-Silkeborg. Łatę na rozegraniu po kontuzji Michaela Mullera załatał Serb Zarko Sesum z MKB Veszprem.
W niedzielę „Lwy” będą chciały za wszelką cenę potrzymać rewelacyjną passę w Lidze Mistrzów. Czy jednak już teraz podopieczni Gudmundssona dopisują sobie kolejny komplet punktów? - Absolutnie nie podchodzimy do tego meczu w taki sposób, jakby byśmy mieli już na swoim koncie dwa punkty. Szanujemy rywali, bo mają w swoim składzie wielu reprezentantów. Jurasik, Jurecki czy Stojković to zawodnicy z najwyższej europejskiej półki. Vive ma kilku nowych zawodników w ataku, nie są jeszcze ze sobą idealnie zgrani, możemy ich zmusić do paru błędów, które zapewnią nam w efekcie końcowy sukces. Twarda gra w defensywie plus skuteczna kontra – to powinien być nasz sposób na pokonanie polskiej drużyny – mówił dla portalu zkontry.pl kołowy Bjarte Myrhol.
Niedzielne spotkanie będzie oczywiście szczególne dla „polskiej kolonii” w Karlsruhe, która w tym sezonie spisuje się znakomicie. Serce mocniej zabije zwłaszcza Karolowi Bieleckiemu, którego kariera w Kielcach nabrała dużego rozpędu i… wydawało się, że także się zakończyła… Prognozy co do dalszej gry „Koli” po feralnej kontuzji oka w spotkaniu reprezentacji Polski i Chorwacji, delikatnie mówiąc, nie były optymistyczne. Na szczęście ogromny upór i ambicja Karola połączona z morderczą pracą sprawiła, że polski bombardier powrócił do sportu jeszcze silniejszy. Przyzwyczajać do atmosfery w Hali Legionów będzie miał okazję Sławomir Szmal, który od przyszłego sezonu będzie zawodnikiem Vive Targów. Grzegorz Tkaczyk natomiast będzie chciał potwierdzić imponującą formę po wyleczeniu kontuzji, przez którą nie mógł zagrać w Kielcach w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów.
Początek niedzielnego meczu pomiędzy Vive Targi Kielce a Rhein-Neckar Loewen o godzinie 15.
fot. rhein-neckar-loewen.de
Wasze komentarze