Złapać głębszy oddech i uspokoić puls. Korona gra z Górnikiem w Zabrzu
To może być jeden z kluczowych meczów dla Korony Kielce w walce o utrzymanie. Już dziś, tj. czwartek 6 kwietnia, żółto-czerwoni zagrają w Zabrzu z Górnikiem. To kosztem ekipy Jana Urbana kielczanie wydostali się przed tygodniem ze strefy spadowej. Wieczorem powalczą więc o powiększenie przewagi nad kreską.
Korona Kielce przystąpi do tego pojedynku, będąc niepokonaną drużyną już od czterech spotkań. Co więcej, trzy z nich zakończyły się kompletem punktów dla zespołu Kamila Kuzery. W minioną sobotę żółto-czerwoni pokonali u siebie Miedź Legnica 1:0. Z kolei Górnik znajduje się obecnie na znacznie bardziej krętej ścieżce do utrzymania. Zabrzanie w tym samym okresie, co kielczanie wygrali zaledwie jedno spotkanie, a gdy już to uczynili... zwolnili trenera, Bartoscha Gaula. W jego miejsce zawitał Jan Urban, a więc szkoleniowiec, z którym pożegnano się w nie najlepszej atmosferze po zakończeniu ubiegłego sezonu. Ponowny debiut 60-latka nie należał do udanych. Górnik przegrał w Gliwicach z Piastem 0:1.
Wielki Czwartek to jednak nowe, wielkie nadzieje dla zespołu z Zabrza. Wiedzą to również tamtejsi kibice, którzy zarządzili mobilizację na spotkanie z Koroną i wszystko wskazuje na to, że w pokaźnej liczbie zapełnią Stadion im. Ernesta Pohla. Choćby z tego powodu, ciężar gatunkowy tej potyczki będzie z pewnością odczuwalny na placu boju. O związane nogi swoich piłkarzy stresem czy presją nie boi się jednak Kamil Kuzera. – Musimy być gotowi, że rzucą wszystko na jedną szalę. My dobrze czujemy się w takich meczach, potrafimy je dźwigać – przyznał opiekun kielczan na konferencji prasowej.
Kuzera odkrył także część kart, jeśli chodzi o sytuację kadrową złocisto-krwistej ekipy. Na Śląsku zabraknie z pewnością Jacka Podgórskiego, ale do dyspozycji 40-latka ma z kolei wrócić, nieobecny w meczu z Miedzą, Dawid Błanik.
4 lata bez wygranej
Ogólny bilans spotkań Korony z Górnikiem liczy już 31 konfrontacji. Do tej pory więcej zwycięstw padło po stronie kielczan (12), choć to ostatnie udało się osiągnąć już ponad 4 lata temu w sezonie 18/19. Żółto-czerwoni triumfowali na własnym boisku w stosunku 4:2. Przy Ściegiennego padło wtedy aż 6 goli, choć nie jest to ewenement w skali całej historii tych potyczek. Łącznie na przestrzeni blisko dwóch dekad rywalizacji odnotowano już 90 bramek. Tylko 4 spotkania kończyły się bezbramkowym remisem, a 10 – co najmniej 4-bramkowym dorobkiem.
Jak będzie tym razem? Odpowiedzi zaczną do nas spływać wraz z pierwszym gwizdkiem arbitra Tomasza Kwiatkowskiego. Ten wybrzmi o godz. 20:30.
fot. Krzysztof Kolasiński