Pierwsza połowa jak o pietruszkę, druga już galaktyczna. Barca nieznacznie górą
To było godne zakończenie fazy grupowej w wykonaniu dwóch najlepszych drużyn grupy B. Nieco słabszą pierwszą połowę, nacechowaną błędami i mizernym dorobkiem brakowym, odczarowała druga część gry, stojąca na kapitalnym poziomie. Industria Kielce włączyła tryb "Liga Mistrzów" po zmianie stron, doskoczyła do Barcelony, ale finalnie nieznacznie przegrała 31:32.
Goście przyjechali do Kielc w galaktycznym zestawieniu, choć z drugiej strony nie mogli liczyć m.in. na usługi Luki Cindricia, który co prawda uporał się z kontuzją, ale przed występem przeciwko swojej byłej drużynie zatrzymały go problemy żołądkowe. Smak ligomistrzowych boisk mógł zaznać z kolei wreszcie Benoit Kounkoud. Francuz wrócił do dyspozycji Talanta Dujshebaeva również przy okazji meczu w europejskich pucharach.
Początek czwartkowego hitu był niezwykle rwany. Drużyny nie potrafiły złapać odpowiedniego rytmu. W pierwszych 7 minutach rywalizacji padło zaledwie 6 bramek, po 3 z obu stron. Zarówno kielczanie, jak i gracze z Barcelony wykazywali się dużą nieskutecznością w ofensywie. Momentami był to efekt obniżonej koncentracji, a chwilami – właściwego ustawienia golkiperów.
Taki stan rzeczy uległ zmianie jeszcze przed wybiciem pierwszego kwadransa. Hiszpanie wreszcie weszli na odpowiedni poziom, wykorzystali słabszy początek rywala, odskakując na czterobramkową przewagę – 7:3. Kielczanie nie chcieli jednak pozostać dłużni. Na nich też przyszedł czas znacznej poprawy dyspozycji. Industria zdołała złapać kontakt z oponentami, doszła na jedną bramkę straty, w czym ogromna zasługa Andreasa Wolffa. Niemiec w jednej z akcji popisał się podwójną interwencją, którą poprzedziła parada godna klasyfikacji TOP 5 tej kolejki. Finalnie obie drużyny zeszły do szatni przy rezultacie 12:13.
Tuż po zmianie stron kielczanie jako pierwsi zadali cios – doprowadzili do remisu, a chwilę później wyprowadzili drugie uderzenie i po 34 minutach prowadzili 14:13. Podopieczni Talanta Dujshebaeve weszli na wyższy poziom szczypiorniaka po przerwie. Dobry start kolejnych 30 minut zaowocował wykreowaniem nawet 3 goli zaliczki. Wiele dobrego do takie odbioru całokształtu zespołu gospodarzy wniósł Eliot Stenmalm. Młody Szwed asystował i rzucał, pozostawiając po sobie bardzo pozytywne wrażenie.
Przestój Barcy nie mógł trwać jednak wiecznie. Również impet miejscowych mocno wyhamował, dzięki czemu tuż po przekroczeniu trzeciego kwadransa rozgrywki Blaugrana wróciła na fotel lidera. Choć równie sprawnie, jak nam nim zasiadła, tak sprawnie z niego spadła. Prowadzenie tasowało się pomiędzy bohaterami czwartkowego hitu. Na 10 minut przed końcem kwestia 2 punktów była nadal otwarta.
Przed ostatnimi 60 sekundami tablica świetlna pokazywała wynik 31:31. Układ akcji miał dać piłkę meczową kielczanom, jednak ważną szansę zmarnował Szymon Sićko. Barca trafiła do siatki, a żółto-biało-niebiescy w kontrze popełnili kolejny błąd za sprawą Alexa Dujshebaeva, który źle policzył kroki. Finalnie to Hiszpanie wywieźli ze stolicy kolejny komplet "oczek", umacniając 1. miejsce.
Industria Kielce – FC Barcelona 31:32 (12:13)
Industria Kielce: Wolff, Kornecki – Nahi, Wiaderny 1, Sićko 5, Gębala, Stenmalm 2, D. Dujszebajew 3, Karacić, Olejniczak, A. Dujszebajew 4, Moryto 8, Kounkoud 1, Karaliok 2, Tournat 3, Sanchez 1
fot. Patryk Ptak