Niedzielan: Nasz sposób na sukces? Mało mówić, dużo robić
– To, że mamy lidera nie powinno być dla kibiców jakimś dużym zaskoczeniem. Swoją grą udowodniliśmy, że w tej drużynie jest potencjał. My jednak nie pompujemy balonika, tylko dalej robimy swoje – mówi napastnik Korony Kielce, Andrzej Niedzielan.
Pierwszy raz w tym sezonie Andrzej Niedzielan zakończył mecz ligowy bez choćby jednego trafienia. Świetna passa kieleckiego snajpera, który strzelał gole w sześciu kolejnych spotkaniach, została przerwana w wygranym przez Koronę meczu ze Śląskiem Wrocław. – Bramki nie zdobyłem, ale powodów do niepokoju nie ma. Każda seria, zarówno ta zła, jak i ta dobra, kiedyś musi się skończyć. Jakbym nie strzelił w 50 spotkaniach z rzędu, to wtedy byłby dopiero problem – mówi z uśmiechem popularny „Wtorek”. Po czym – już na serio – dodaje. – Oczywiście fajnie byłoby, gdyby ta seria jeszcze trochę potrwała, ale cóż – takie jest życie. Ciężko byłoby mi do końca sezonu, w każdym meczu, strzelać bramkę. Piłka nożna to gra zespołowa, w której nie liczy się Andrzej Niedzielan i jego statuetki, ale punkty, który wywalczyć może cała drużyna.
Korona punkty, a dokładnie cały ich komplet, wywalczyła, a zatem napastnik kieleckiej drużyny – jak sam zresztą przyznaje – pomimo przerwanej passy, ma powody do zadowolenia. – Najbardziej cieszy zwycięstwo. Trzeba jednak zaznaczyć, że łatwo nam wcale nie było. Pierwsza połowa nie ułożyła się po naszej myśli. Całe szczęście nie straciliśmy bramki, ale mogło nie być tak dobrze. Zmobilizowaliśmy się przerwie i powiedzieliśmy sobie, że nie możemy wejść na drugą połowę tak jak na te pierwsze 45 minut. Poskutkowało i po przerwie widzieliśmy już inną drużynę Korony – przyznaje 31-letni piłkarz.
„Żółto-czerwoni” po piątkowym zwycięstwie – przynajmniej na kilkanaście godzin awansowali na sam szczyt ligowej tabeli. Niedzielan przyznaje, że pierwsze miejsce dla zespołu z Kielc nie powinno być traktowane jako wielka niespodzianka. – Dobrze gramy w tym sezonie, dlatego to, że mamy lidera nie powinno być jakimś zaskoczeniem. Już po meczu w Krakowie mówiłem o tym, że urwanie punktu Wiśle też nie powinno być uznawane za niespodziankę, bo w drugiej połowie tamtego spotkania to my byliśmy drużyną lepszą – zaznacza.
Zgoła odmienne nastroje panują we Wrocławiu. Śląsk w Kielcach przegrał już piąty mecz ligowy z rzędu. Jaka – zdaniem Niedzielana – jest różnica pomiędzy Koroną, a zespołem z Dolnego Śląska? – Przed sezonem można było usłyszeć, że klub z Wrocławia chce walczyć o wyższe cele, aniżeli walka o utrzymanie. Teraz, pomimo tego, że nie mamy nawet połowy sezonu, to zespół Śląsk nie jest w najlepszej sytuacji. Tak to jednak jest, gdy niepotrzebnie pompuje się balonik. Dlatego my, tutaj w Kielcach, wychodzimy z założenia, że mniej powinno się mówić, a więcej robić – podkreśla.
Już 3 października „żółto-czerwonych” czeka kolejna ligowa konfrontacja. Podopieczni Marcina Sasala tym razem pojadą do Chorzowa, aby na stadionie przy ulicy Cichej zmierzyć się z tamtejszym Ruchem. To właśnie Niedzielan, były gracz „Niebieskich”, wie najlepiej jak ciężki mecz czeka kielczan na Górnym Śląsku. – Ruch to szybka, waleczna drużyna, która zwłaszcza na własnym stadionie jest bardzo groźna. Nasi rywale nie położą się przed nami, też będą chcieli wywalczyć jakieś punkty. To będzie bardzo trudny pojedynek – mówi. Ale na koniec zaznacza. – Na razie nie myślimy jeszcze o Ruchu. Póki co chcemy się nacieszyć zwycięstwem oraz tym, że mamy lidera.
fot. Paula Duda/Artur Starz
Wasze komentarze