Ojrzyński po meczu Pucharu Polski: To nas uśpiło
Korona Kielce wygrywa ze Stalą Rzeszów dopiero w rzutach karnych. Rywalizacja była tak zacięta, że bilans konkursu jedenastek zakończył się na 7:6. Co po spotkaniu miał do powiedzenia sternik żółto-czerwonych?
Leszek Ojrzyński (trener Korony): – Przyjechaliśmy wygrać i mieliśmy taki plan, ale chcieliśmy go zamknąć w 90 minut. Tutaj już po pierwszej połowie było 3:3. Wygrywaliśmy dwiema bramkami, co nas uśpiło. Wydawało nam się, że mecz jest już wygrany. W końcu otrząsnęliśmy się i wróciliśmy na dobre tory. To była dobra zaliczka i trzeba było ją pilnować, ale to się nie udało.
W przerwie rozmawialiśmy, że tak grać nie można. Mieliśmy plan, z którego wyszły nam podania za linię obrony Stali, jednak planowaliśmy sobie jeszcze dwie inne rzeczy... Była nerwowość po naszej stronie, do tego nasz skład nie był tak zgrany. Widzieliśmy na boisku tylko kilku zawodników z pierwszego składu. W drugiej odsłonie dokonaliśmy zmian, zagraliśmy na zero z tyłu, choć rywale mieli szanse. Miejscami widać było ich wyższość techniczną, grali szybko, z polotem. Po pierwszych roszadach utrzymywaliśmy się dłużej przy piłce, gra się wyrównała, ale nie było konkretów.
W dogrywce nasz bramkarz się wykazał, a nie było łatwo, bo chcieliśmy skończyć ten mecz jeszcze w dogrywce, przez co nadziewaliśmy się na kontry. Karne to oczywiście gra nerwów. Wygraliśmy, a teraz musimy wyciągnąć z tego wnioski i czekać na losowanie. Zrobimy analizę i będziemy przygotowywać się na Pogoń Szczecin.
Może być problem z Grześkiem Szymusikiem. To podobny uraz, co u Roberto Corrala, który jeszcze nie wrócił do sprawności i z Grześkiem może być podobny tok leczenia. Pojawił się wylew do stawu skokowego, jednak mamy nadzieję, że szybko do nas wróci. Trzeba zrobić USG i sprawdzić, czy nie pojawiły się większe uszkodzenia.
Bardzo dobrze, że Marcin Szpakowski strzelił ostatniego karnego. To doda mu pewności siebie i dojrzałości w poczynaniach na boisku. Wytrzymał wojnę nerwów. Nic by się nie stało, gdyby tak nie było. Oczywiście chcemy wygrać Puchar Polski i znaleźć się na Stadionie Narodowym, jednak nie za wszelką cenę. Kilku naszych się tutaj nie pojawiło, choć mogło zagrać. To poligon dla zawodników, którzy grają mniej.
Fot. Mateusz Żelazny