Ojrzyński: Mamy tu dobrą atmosferę, zaangażowanie i dyscyplinę. Można góry przenosić
W sobotę stadion przy ulicy Ściegiennego ponownie wypełni się do ostatniego wolnego miejsca. Przed nami inauguracja PKO Ekstraklasy, podczas której Korona Kielce zagra z Legią Warszawa. – Chcemy znaleźć słabe punkty najbliższego rywala i je wykorzystać, a mocne strony przyhamować – mówi szkoleniowiec Leszek Ojrzyński.
Odnoszę wrażenie, że dysponujecie dziś bardzo wyrównaną kadrą. Korona wniosła na najwyższy szczebel rozgrywek ciekawy zespół wzmocniony w miejscach, które w poprzednim sezonie kulały.
Leszek Ojrzyński (trener Korony Kielce): – Czas pokaże. Zobaczymy jak będziemy punktować, czego będzie brakować, a co dobrze zafunkcjonuje. Gra z tymi chłopakami w ekstraklasie będzie dla nas czymś nowym i od razu mamy rywala, który jest mega wyzwaniem, choć na tym poziomie nie ma łatwych przeciwników. Wierzymy w swoje umiejętności, w ten zespół. Możemy wygrać z każdym, potrzebne jest zaangażowanie, dyscyplina, realizacja zadań taktycznych, co nie zawsze się udaje.
W pierwszej lidze mieliśmy z niektórymi problemy, a ekstraklasa może nas szybko zweryfikować. Zobaczymy, bo w poprzednim sezonie towarzyszył nam inny oddźwięk mentalny, walczyliśmy o awans i ta presja była widoczna w niektórych spotkaniach. Teraz oczywiście też będzie nam towarzyszyć, ale nie taka. Możemy sprawiać niespodzianki, zwłaszcza że tutaj pieniądze nie grają, tylko drużyna i kolektyw. Na szczęście trzeba zapracować. Jeśli będziemy grać to, co sobie zakładamy i walczyć jeden za drugiego, możemy w tej lidze ugrać bardzo dużo.
Z perspektywy dziennikarzy i kibiców dyspozycja i forma Korony jest na razie wielką zagadką. Zwłaszcza, że część sparingów odbyła się za zamkniętymi drzwiami.
– Okres przygotowawczy to jedno. Teraz dojdą przeciwnicy z wyższej półki, obciążenia, mental, czy indywidualności grające w reprezentacjach. Pierwsze kolejki nas zweryfikują. To będzie dla nas wyzwanie, ale wierzę, że chłopaków stać na skuteczne działanie. A przy odwadze, wierze w swoje możliwości i ludzi, chłopaki mogą błysnąć.
W moich drużynach zawsze byli tacy, którzy potrafili błysnąć, pokazać się z bardzo dobrej strony, do tego stopnia, że wy dziennikarze widzieliście ich na przykład w kadrze. Na tym to polega – strzelasz, asystujesz i gdzieś tam się zapisujesz w notesie selekcjonera, a także zachodniego klubu. Już Hubert Adamczyk z Arki Gdynia grającej w I lidze sprawił, że selekcjoner zaczął mu się przyglądać, a w ekstraklasie będzie to bardziej prawdopodobne. Jeśli masz liczby, automatycznie musisz się liczyć z tym, że może cię spotkać coś fajnego.
Wierzę w to, że chłopaki mają marzenia i muszą cisnąć. My jesteśmy od tego, żeby im w tym pomóc. Z drugiej strony musimy pamiętać, że najważniejsza jest drużyna i czasami te indywidualne ambicje muszą być tłamszone. Ale też nie można ich dołować. To musi się zazębiać i wtedy będzie łatwiej o dobre rezultaty.
Jeden z pana piłkarzy przyznał, że rywalizacja w drużynie jest duża i ciężko wywnioskować, kto pojawi się w pierwszym składzie.
–Są takie pozycje, gdzie ta jakość piłkarska i doświadczenie sprawiają, że niektórzy zawodnicy są tej podstawowej jedenastki bardzo blisko. Na pozostałych, a jest sześć takich, to nie wiedzą. Zwłaszcza, że mamy piłkarzy, którzy są w stanie grać na dwóch pozycjach i rozważamy różne warianty.
Teraz skupiamy się na Legii, a potem będziemy kroczyć od meczu, do meczu. Musimy postawić na chłopców, którzy teoretycznie sprostają zadaniu i przełożą to na boisko. Każdy z nich jest troszeczkę inny. Chcemy znaleźć słabe punkty najbliższego rywala i je wykorzystać, a mocne strony przyhamować. Powtarzam chłopakom, że ważne jest jak się zaczyna spotkanie, ale ważniejsze jest to, jak się je kończy. Ci, co kończą, są jeszcze ważniejsi od zaczynających. Trzeba to przetrawić i wierzyć.
Co ze środkiem obrony? Nie brakuje nam tam jeszcze jakiegoś zawodnika w obwodzie?
– Jeśli będziemy mieć problem, wskoczą następni. Sprowadzeni Miłosz Trojak i Adam Deja mogą też grać na stoperze. Znamy ich z poprzednich sezonów, a z Deją miałem okazję pracować. Wiadomo, że ostatnio tam nie grali i nie doświadczali tego, ale testowaliśmy to rozwiązanie na sparingach. Próbowaliśmy grać na przykład na dwóch, czy trzech stoperów. Musimy być przygotowani na różne warianty. Należy to tak ustawiać, żeby wycisnąć jak najlepszy wynik w danym meczu. Będą spotkania, gdzie zagramy na trzech stoperów, jak również takie, gdzie wyjdziemy dwójką i w trakcie będziemy to zmieniać. Chłopaki muszą być na to przygotowani, a niestety nie mieliśmy na ćwiczenia 8-10 tygodni. Trzeba też bazować na tym, co już mieliśmy. W pierwszej lidze graliśmy na Widzewie, na ŁKS-ie graliśmy trzema stoperami i źle to nie wyglądało. Z tamtego składu nie ma tylko Michała Koja, który odszedł, a pozostali są do naszej dyspozycji i pamiętają te starcia w innym ustaiweniu.
Czy poza Danielem Szelągowskim możemy spodziewać się jeszcze jakiś nowych zawodników? Przydałyby się kolejne wzmocnienia?
– Nie ma co marudzić. Wierzę w tych chłopaków, że nas stać na dobre wyniki. Mamy dobrą atmosferę, dyscyplinę, zaangażowanie, można góry przenosić i być zadowolonym ze swojej pracy. Mam tu mądrych chłopaków i liczę na to, że zdrowie będzie nam dopisywać, bo jakby wypadli kluczowi gracze, to słabniemy. Ale nie ma co załamywać rąk, bo do gry są następni. Czy będziemy potrzebowali jeszcze wzmocnień? Zweryfikują to pierwsze kolejki, bo ktoś może nie podołać ekstraklasowym wymogom. Ale tych chłopaków stać na dobre wyniki. Większość wyróżniała się w pierwszej lidze, albo ma doświadczenie z gry w ekstraklasie.
Fot. Grzegorz Ksel