Wymarzony debiut. Paluch: Talant mówił dużo przez słuchawkę
Krzysztof Paluch, czwarty kolejny trener poprowadził w tym sezonie Łomżę Vive Kielce. W ostatnim meczu sezonu z Orlen Wisłą Płock to on dowodził kieleckim zespołem, zastępując przy ławce zawieszonego za karę Talanta Dujszebajewa. - Mam spuchnięte ucho, a do tego jestem mocno ochrypnięty - przyznaje po meczu debiutant.
Zajmujący się na co dzień przygotowaniem fizycznym zawodników trener miał pełne ręce roboty. Starcie z Płockiem było godnym zakończeniem długiego sezonu. Łomża Vive Kielce wygrała po karnych 4:3, w meczu był remis 29:29. Kielczanie mogli zwyciężyć w regulaminowym czasie gry, ale w ostatniej akcji meczu rzut Karacicia został obroniony. - Naszym zdaniem był faul, ale może sędziowie chcieli zrobić widowisko, show - zastanawia się trener kieleckiego zespołu.
– To był bardzo ciężki mecz, ale niezwykle widowiskowy. Bardzo szybki. Zasłużenie te dwa zespoły są na pierwszym i drugim miejscu - podkreśla Krzysztof Paluch.
- Nie stresowałem się, bo jestem ponad dwa lata w zespole i większość zagrywek znam. Nie wymyślałem nic swojego. Nie będę instruował takich zawodników jak Igor Karacić. Wszyscy wiedzieli, co mamy grać. Pilnowałem, aby je realizować oraz żeby nie popełniać błędów przy zmianach – zaznacza Krzysztof Paluch.
Szkoleniowiec przez cały mecz był na łączach z Talantem Dujszebajewem, który mecz oglądał z trybun. - Miałem słuchawkę i dostawałem wskazówki. Obyło się bez większych problemów. Talant mówił dużo, czasami za dużo. Większość rzeczy dotyczyła taktyki, ale to co było na koniec meczu, nie nadaje się do cytowania - śmieje się trener Łomży Vive Kielce.
Po rzutach karnych Łomży Vive Kielce towarzyszyły doskonałe emocje. Kielczanie zakończyli sezon bez ani jednej porażki, w Hali Legionów odbyła się dekoracja medalowa i mistrzowska feta. - To bezcenna chwila. Marzyłem o tym, żeby dostać złoty medal mistrza Polski i to jeszcze z kibicami - zaznacza Paluch.
fot: Mateusz Kaleta