Marquez odsłania kulisy rozstania z Koroną, sprawę oddał do prawnika. "Piłkarze nie rozumieją ruchów klubu"
Ivan Marquez przez ostatnie dwa miesiące przebywał w Hiszpanii z powodu problemów zdrowotnych jego bliskich. Po tym czasie nie stawił się jednak przy Ściegiennego na rozpoczęcie treningów z Koroną Kielce, a klub zdecydował się zerwać z nim umowę. Teraz obrońca po raz pierwszy zdecydował zabrać się głos na temat swojego rozstania. Piłkarz nie ukrywa żalu do kieleckiego klubu. Jednocześnie odsłania kulisy negocjacji i zaznacza, że całą sprawę zajmują się obecnie jego prawnicy. - Koledzy z drużyny nie rozumieją ruchów klubu - mówi Hiszpan.
Marquez opuścił Polskę jeszcze przed ostatnim meczem Korony, który miał miejsce 8 marca przeciwko ŁKS Łódź. Do Hiszpanii wyjechał za zgodą klubu. Sęk w tym, że potem nie wrócił już do Polski, za co klub zerwał z nim umowę z winy zawodnika. Identyczna sytuacja dotknęła Rodrigo Zalazara.
Marquez już przez swoje ostatnie tygodnie gry w Koronie łączył opiekę i wyjazdy do rodziny z grą w piłkę w Kielcach. Na łamach lokalnego portalu marbella24horas.es przyznaje, że poważnie myślał o rezygnacji z futbolu, ale zmienił zdanie dzięki wsparciu kolegów z drużyny i rozmowie z włodarzami Korony, którzy zrozumieli jego sytuację.
Potem jednak wszystko zmieniło się w obliczu wybuchu epidemii. Piłkarz został uwięziony w Marbelli i jak opowiada - choć miał bilety na podróż powrotną, nie mógł wrócić, bo granice zostały zamknięte. Mimo to pozostawał w treningu indywidualnym. - Cały czas byłem w kontakcie z trenerem i klubem - podkreśla obrońca.
Defensor opowiada także o kulisach negocjacji kontraktowych, które w tym czasie zaczęły się w Koronie. Piłkarze zgodnie zapowiedzieli, że zgodzą się na obniżkę pensji, jeśli klub wypłaci im pieniądze za poprzednie miesiące. Zaległości sięgały lutego. Te jednak nie zostały uregulowane, więc klub rozpoczął z nimi rozmowy indywidualne.
Zamiast jednak pieniędzy, Marquez otrzymał wypowiedzenie umowy. - Dostałem z klubu list, że jeśli nie zaakceptuję tej propozycji, to odstąpią od umowy. Odpowiedziałem, że najpierw powinni wypłacić nam to, co są winni - mówi Marquez.
Piłkarz ma żal do Korony za podjęte decyzje, bo uważa, że powód dla którego klub rozwiązał z nim kontrakt (niesubordynacja), był tylko wymówką. - Kiedy to wszystko się potoczyło, zespół jeszcze nie trenował. Rozmawiam z kolegami z zespołu i zgodnie mówią, że nie rozumieją decyzji podejmowanych przez klub - przedstawia obrońca.
Marquez jest zaskoczony rozwojem wydarzeń: - Byłem podstawowym zawodnikiem. W styczniu klub miał możliwość mnie sprzedać i zarobić jakieś pieniądze, ale tego nie zrobił. Chciałem wrócić, ale klub nagle rozwiązał kontrakt... - nie ukrywa. I jednocześnie dodaje, że sprawę przekazał już swojemu prawnikowi. Jeśli natomiast Korona nie podejmie z nim dialogu, sprawę będzie musiała rozwiązać FIFA.
25-latek potwierdza także informacje sprzed kilku dni, o których pisaliśmy W TYM MIEJSCU. Hiszpan nie narzeka na brak ofert i lada moment powinien znaleźć nowy klub. Jego pozyskaniem interesują się zespoły z Ekstraklasy, ale też Rosji, Belgii i Hiszpanii. I bardzo prawdopodobne, że to właśnie tam, w rodzinnym kraju, będzie kontynuował swoją piłkarską karierę. W ten sposób Marquez będzie mógł połączyć grę w piłkę i pozostać blisko swojej rodziny.
fot: Maciej Urban
Wasze komentarze
Każdy ma swoją
Pół biedy jakbyś rozumiał, że nie przychodzisz, to chwilę przymykali oko, ale jak cały czas, to już może jednak nie należy Ci się wynagrodzenie. Natomiast trochę to wygląda słabo.
Jakby chcieli to też by został
Widocznie drogi się rozjechały...
Mało mają problemów? Jeszcze pseudokibice robiący "porządek w klubie są niezbędni. Tak jak byli w Bydgoszczy, czy innych miastach gdzie mają nic.
guzik wiesz kołku
i resztę wyślijcie do lotu
aha, wygra, odmówił przyjazdu w terminie, to żaden sąd mu nie pomoże. To jest podstawa. Jak kluby spuszczały zawodników do rezerw, czy biegania po lesie, to ci wstawiali się, właśnie żeby nie dać powodu do rozwiązania umowy. Idź ty powiedz pracodawcy, że nie przyjdziesz do pracy, zobaczymy czy wygrasz w sądzie.
Czyli Marqeza winy nie ma? Był noszony na rękach? No to chyba nie te same mecze oglądaliśmy i nie w tych samych Kielcach żyjemy.