Historia pokazuje, że Niemcy walczą do końca
Choć na kartach bukmacherskich to kielczanie najczęściej pojawiają się w roli faworytów, jednak liderem grupy B jest THW Kiel. To, co powinno być dla nich atutem, akurat w tym przypadku może się okazać… problemem. W końcu najbliższy rywal PGE VIVE gra w tym momencie wyłącznie o przysłowiową „pietruszkę”, przez co może im brakować motywacji. – Jakby chcieli, to by odpoczywali – mówi drugi trener kieleckiego klubu, Uros Zorman.
Czy Kielce w sobotę mogą spodziewać się łatwej przeprawy, choćby w związku z tym, że THW Kiel już w poprzedniej kolejce wyraźnie nie dojechało na mecz? Przypomnijmy, że niemiecki klub przegrał w Brześciu z miejscowym Mieszkowem 30:33. – Przecież oni nie pojechali do Brześcia przegrać – podkreśla Zorman.
– Zagrali w tym meczu wszyscy, a jakby nie chcieli, to by odpoczywali. Jeszcze nie wiemy, jakim składem przyjadą do Kielc. Okaże się to w dniu meczu. Oczywiście może jak zobaczą, że nie wychodzi to odpuszczą. Ale historia mówi, że Niemcy walczą do końca – dodaje.
Tak było właśnie w pierwszym meczu, który miał miejsce jeszcze we wrześniu. Wtedy Kielce raczej przez nikogo nie były stawiane w roli faworyta, a mimo to gospodarza udało się nastraszyć i wywieźć z Niemiec cenną zaliczkę punktową. Obecnie raczej śmiało można powiedzieć, że PGE VIVE jest znacznie lepszym zespołem, niż wtedy. – Ciężko stwierdzić, czy faktycznie tak jest. Teraz najważniejsze jest, że gramy w domu. Wiem, że będzie pełna hala i super atmosfera. Doping jak zwykle daje nam dużo energii. Mam nadzieję, że wszyscy razem zdobędziemy te dwa punkty – dopowiada drugi trener.
Zdaniem Zormana kluczem do zwycięstwa w najbliższym meczu będzie dobra obrona plus wysoka skuteczność obron przez bramkarza, a także szybkie kontry. – No i nie możemy zbyt dużo zgubić w ataku. Wtedy mamy spore szanse. Gramy w domu, gramy o wszystko i nie rozmawiamy o innych scenariuszach, bo dla nas tylko zwycięstwo ma sens. I tylko cieszy, że gramy ważne starcie właśnie z Kiel, bo każdy lubi grać wielkie mecze i ta nazwa to dla nas dodatkowa motywacja.
Fot. Patryk Ptak
Wasze komentarze