Gliński: Chwała Marcusowi
- Jesteśmy zadowoleni z wyniku, ale to co nas boli to przestoje w grze. Nie może być tak, że po ośmiu minutach prowadzimy 5:0, a później popełniamy proste błędy techniczne i rywale rzucają nam tak łatwe bramki – powiedział po meczu z Azotami Puławy Rafał Gliński.
Pierwszy krok w stronę awansu do finału fazy play-off uczynili w sobotnie popołudnie piłkarze ręczni Vive Targów Kielce. „Żółto-biało-niebiescy”, którzy po ponad miesięcznej przerwie powrócili do kieleckiej Hali Legionów, bez większych problemów pokonali rewelację tego sezonu, drużynę Azotów Puławy. Kielczanie wygrali różnicą aż trzynastu bramek i po raz kolejny udowodnili, że są absolutnym faworytem w walce o Mistrzostwo Polski.
Podopieczni Bogdana Wenty wygrali gładko, ale nie wystrzegli się przy tym błędów, co zauważył skrzydłowy kieleckiego zespołu, Rafał Gliński. - Wynik cieszy, chociaż zdajemy sobie sprawę z tego, że nie wszystko nam wychodziło tak, jakbyśmy tego chcieli. Trzeba jednak pamiętać o tym, że był to dla nas pierwszy poważniejszy sprawdzian od trzech tygodni, bo tyle wynosiła właśnie przerwa w rozgrywkach. Jesteśmy zadowoleni, bowiem w play-offach chodzi właśnie o to, aby wygrywać, a to czy uda nam się zwyciężyć dwudziestoma, czy dziesięcioma bramkami jest już mniej istotne. Oczywiście chcemy zdobywać jak najwięcej goli i grać jak najlepiej, stąd też mam nadzieję, że w następnych meczach będziemy prezentować się jeszcze lepiej – mówił po meczu Gliński.
Co zdaniem Glińskiego okazało się największą bolączką kielczan w trakcie sobotniej potyczki? - Bolą nas zwłaszcza przestoje w grze. Na początku gramy super, już w 8. minucie prowadzimy 5:0, potem z kolei pojawia się chwila nieuwagi, poprzez nasze błędy techniczne w ataku rywale rzucają nam łatwe bramki i na skutek tego robi się nieciekawie. Cóż, musimy się tego wystrzegać i pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnym meczu z Puławami zaprezentujemy się lepiej – powiedział.
Wychowanek Ślaska Wrocław przyznał jednak, iż w gruncie rzeczy Mistrzowie Polski rozegrali dobre spotkanie. W przygotowaniu się do najważniejszej części sezonu pomogła bez wątpienia długa, bo aż trzytygodniowa przerwa w rozgrywkach. - Mogliśmy w tym czasie podładować akumulatory i dobrze przygotować się do najważniejszej części sezonu. Gramy w play-offach, niedługo czeka nas finał Pucharu Polski w Lublinie, dlatego taki dłuższy odpoczynek na pewno nam się przydał – stwierdził zawodnik.
Gliński pochwalił również dyspozycję swojego kolegi z zespołu, Marcusa Cleverliego. Duński bramkarz był w sobotę niemal nie do przejścia, stając się tym samym koszmarem graczy z Puław.- Chwała Marcusowi za to, co dzisiaj wyprawiał. Szczególnie w pierwszej połowie pokazał wiele świetnych interwencji. Wybronił w tym czasie chyba trzy karne i do tego dwie kontry. Prezentował się świetnie także wtedy, gdy nasi przeciwnicy prowadzili atak pozycyjny. Cieszmy się z tego, że to właśnie on stoi u nas w bramce – powiedział.
Już w niedzielę kolejna odsłona półfinałowej rywalizacji. Czy w drugim spotkaniu tej fazy Azoty zawieszą kielczanom wyżej poprzeczkę? - Ciężko powiedzieć, czy w niedzielę może być łatwiej, czy też trudniej, niż dzisiaj. W każdym bądź razie o meczu sobotnim musimy już jak najszybciej zapomnieć, bo teraz najważniejsze jest już to, co wydarzy się w spotkaniu numer dwa. Czy jakikolwiek inny wynik niż 3:0 w fazie półfinałowej byłby dla nas lekką porażką? To jest tylko sport i wszystko się może zdarzyć. Każdy chce wygrać jak najwięcej meczów i nie ma w tym żadnej kalkulacji. Będziemy dążyć do tego, aby odnieść komplet zwycięstw, ale jak będzie faktycznie, to czas pokaże. Odnośnie naszych rywali – wydaje mi się, że Azoty zasługują na to, aby grać o medale. My jednak mamy swoje plany, chcemy dojść do finału, a puławianom – po meczach z nami, możemy co najwyżej życzyć powodzenia w kolejnych spotkaniach – zakończył Gliński.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze