Jungiewicz: Nie potrzebujemy nowych zawodników
– Naszym pierwotnym celem było utrzymanie. My jako młody, ambitny zespół wiedzieliśmy o co walczymy. Ale podczas spotkań dawaliśmy z siebie wszystko i teraz widzimy tego efekt. Będziemy walczyć do końca! – zapowiada Sławomir Jungiewicz.
Już w tę sobotę rozegracie w Hali Legionów pierwsze mecze o finał fazy play-off. Jak wyglądają wasze przygotowania do weekendowego maratonu z Jokerem?
– Powoli omawiamy sobie taktykę i staramy się trenować pod przyszłego rywala. Każdy zawodnik daje z siebie sto procent podczas zajęć. Mam nadzieję, że dobrze przećwiczymy wszystkie elementy i zagramy w weekend najlepiej jak tylko umiemy. Piła to bardzo wymagający przeciwnik i nie ukrywamy, że nie będzie nam łatwo. Ale siatkówka to taki sport, gdzie są niespodzianki, więc zobaczymy co z tego będzie.
Dotychczas zagraliście w lidze z Piłą na 1:1. Jak ta rozgrywka potoczy się dalej?
– No miejmy nadzieję, że ten bilans zakończy się 4:1 dla nas. Chcemy wygrać z Jokerem i zająć się Treflem. Moim zdaniem gdańszczanie stanowią najsilniejszy zespół w pierwszej lidze – oni prezentują dobry poziom, mogą wygrać z każdym i myślę, że będzie nam z nimi najciężej wygrać.
Z pewnością już rozpracowaliście taktycznie przyszłego przeciwnika.
– Tak, oczywiście! Każdy z nas ma przypisanego do siebie określonego zawodnika Piły i każdy dostaje od trenera zadanie, które trzeba potem wykonać na boisku. Cały czas ćwiczymy taktykę, rozmawiamy o tym co blokować, gdzie bronić, na kogo zagrywać. Pracujemy nad tym i myślę, że później to zaprocentuje.
Przed samym treningiem miało miejsce spotkanie ze szkoleniowcem. Co na nim usłyszeliście?
– Nie wiem czy mogę zdradzić…
Mówiąc żartem, nalegamy.
– Omawialiśmy taktykę pod sobotę. Normalnie przeprowadzmy taką rozmowę bezpośrednio dzień przed spotkaniem ligowym. Teraz pod względem taktycznym przygotowujemy się do tego meczu od ponad tygodnia. Dyskutujemy na temat, jak grać, jak nie grać.
Rozpoczynając rozgrywki w pierwsze lidze jako beniaminek chyba nie spodziewaliście się, że zrobicie taką furorę i zajdziecie tak wysoko.
– Naszym pierwotnym celem było utrzymanie. My jako młody, ambitny zespół wiedzieliśmy o co walczymy. Ale podczas spotkań dawaliśmy z siebie wszystko i teraz widzimy tego efekt. Będziemy walczyć do końca. Jeżeli nie uda nam się awansować to moim zdaniem nic się nie stanie. Dobrze zagraliśmy ten sezon, spisaliśmy się, a jeżeli dojdzie do tego awans, to będzie jeszcze lepiej.
Śmiało chyba możecie już teraz powiedzieć „osiągnęliśmy sukces”.
– Osiągnęliśmy sporo, ale oczywiście możemy dokonać jeszcze więcej. Nie poddamy się, tylko będziemy walczyć do ostatniej kropli potu.
Wasi ligowi rywale często powtarzają, że jeżeli Fart dokupi jeszcze kilku zawodników, to spokojnie będzie mógł utrzymać się w PlusLidze. Zgadzasz się?
– Myślę, że nie trzeba nam dokupywać nowych zawodników. Wystarczy grać tym zespołem co dotychczas i choćbyśmy nawet się nie utrzymali to taki sezon w PLS byłby dla nas okazją do zdobycia ogromnego doświadczenia. Gdybyśmy jednak dali radę na pewno byłoby to dla nas dodatkowa radość i korzyść cały czas grać w tej PlusLidze.
Co jest siłą waszej drużyny?
– Myślę, że dużo nam daje atmosfera w zespole. Tutaj każdy motywuje każdego, nie ma między nami żadnych sprzeczek. Moim zdaniem to jest pięćdziesiąt procent naszych wygranych. Trzeba mieć dobrą atmosferę w zespole, no i ambicje oczywiście. Trzeba chcieć jak najlepiej i jak najwięcej.
Szykujecie jakąś dodatkową niespodziankę na rywala? Będziecie chcieli Piłę zaskoczyć czymś niekonwencjonalnym?
– Nie mamy, a choćbyśmy mieli to i tak bym nie powiedział (śmiech). Naszym zadaniem będzie dać z siebie sto dwadzieścia procent i wygrać spotkania z Jokerem.
Czy myślami jesteście już w finale play-off?
– Na razie skupiamy się na tym, by w ogóle dojść do tego finału. Żeby w nim zagrać najpierw będziemy musieli wygrać z Piłą, a potem będziemy się zastanawiać nad kolejnym spotkaniem.
Uważasz, że Avia jest w stanie ograć gdańszczan? Teoretycznie wolelibyście kolejny mecz zagrać właśnie z ekipą ze Świdnika.
– Trefl jest teoretycznie mocniejszym i bardziej doświadczonym zespołem. Ale myślę, że Avia może z nimi powalczyć i nie zdziwiłbym się, gdyby urwali Gdańskowi dwa spotkania, albo w ogóle wygrali tę rywalizację.
Wasz potencjalny pojedynek finałowy z Treflem będzie przypominał walkę Dawida z Goliatem. Nie obawiacie się drużyny trenera Jerzego Strumiłło?
– Dla nas finał nie będzie spotkaniem pod presją. My będziemy grać na pełnym luzie, oni natomiast trochę będą odczuwać tę presję, bo ich odgórnym założeniem był przecież awans do PlusLigi. To oni będą się denerwować i uważam, że to wyjdzie nam na korzyść. Ale najpierw półfinał!
Jednak to jest walka o wielką stawkę. Naprawdę nie odczuwacie nerwów przed taką potyczką?
– Oczywiście jakaś tam adrenalina będzie, ale na boisku to my będziemy mieli więcej luzu. W zespole Trefla pojawi się nerwówka, ponieważ oni grają o wszystko. Nic się nie stanie jeżeli przegramy. Oczywiście będziemy bardzo chcieli wygrać i takie nasze nastawienie będzie dla nas dodatkowym plusem.
Przez świetną grę w ciągu całej rundy zasadniczej narobiliście sobie i kibicom ogromnych apetytów na udział na najwyższym szczeblu rozgrywek.
– Każdy chce, żeby siatkówka w świętokrzyskim i w samych Kielcach była na wysokim poziomie. Myślę, że jest to do zrobienia, ale w tych play-offach musimy dać z siebie wszystko… Więcej niż zwykle i wtedy dopniemy swego.
Czy w ciągu waszej działalności zauważyłeś już jakieś przemiany, poprawę w kieleckiej siatkówce?
– Na pewno popęd na ten sport jest większy. Często organizowane są turnieje minisiatkówki. Jeżeli siatkówka w Kielcach będzie się tak rozwijać, to z pewnością paru młodych graczy wyrośnie na naprawdę dobrych sportowców. Nie jestem specjalistą w dziedzinie szkolenia, ale jeżeli będzie to wszystko się rozwijać, to może coś w przyszłości z tego być. Cieszy mnie, że dzięki nam wzrosło zainteresowanie siatkówką wśród dzieci.
Rozmawiał Maciej Urban.