Tragedia w Gdyni! Korona odpada z Pucharu Polski, nie zagra w finale na Stadionie Narodowym
Aż przez 85 minut wtorkowego meczu w Gdyni wydawało się, że to Korona Kielce zagra w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Tak długo utrzymywał się bowiem bezbramkowy remis, który dawał awans żółto-czerwonym. Niestety właśnie wtedy, w samej końcówce, Arka przeprowadziła genialną akcję, którą pięknym, skutecznym strzałem zakończył Marcus da Silva. I to zespół Leszka Ojrzyńskiego 2 maja pojedzie do Warszawy...
Gino Lettieri zestawił na to spotkanie niemal najmocniejszą jedenastkę, jaką tylko miał do swojej dyspozycji. W Gdyni zabrakło wprawdzie kontuzjowanych Jakuba Żuborwskiego i Olivera Petraka, ale po raz drugi w barwach Korony od pierszej minuty wystąpił Akos Kecskes. Do wyjściowego składu wrócili także najskuteczniejsi obecnie strzelcy żółto-czerwonych: Goran Cvjianović i Nika Kaczarawa.
REKLAMA
Obie ekipy wyszły na murawę maksymalnie motywowane. Od pierwszego kopnięcia toczył się bój, w którym nikt nie odstawiał nogi. Pierwsze minuty to jednak obraz wyrównanej gry w środku pola. Obie drużyny nie pozostawiały rywalom zbyt dużo miejsca na boisku – zarówno Korona, jak i Arka grały blisko rywala, agresywnie, nie pozwalały mu się rozpędzić. Pierwsze ataki gospodarzy były skutecznie powstrzymywane przez żółto-czerwonych. „Arkowcy” głównie atakowali bocznymi sektorami, ale to było zbyt mało na kieleckich defensorów, którzy w pierwszych dziesięciu minutach kilkakrotnie wybijali piłki po wrzutkach gospodarzy.
Kolejny kwadrans – i pierwsze ostrzeżenie ze strony Arki. Najpierw w 15. minucie ofiarnym wślizgiem strzał rywala zatrzymał Radek Dejmek, a już po chwili niecelnie uderzał Maciej Jankowski. To nie oznacza jednak, że gospodarze nie popełniali błędów – a wręcz przeciwnie. W 22. minucie fatalnie pomylił się golkiper gdynian, Krzysztof Pilarz, który podał piłkę wprost pod nogi Kaczarawy. Gruzin zawahał się i zamiast strzelać, oddał piłkę do Nabila Aankoura, który został powstrzymany przez wracających defensorów. To była doskonała okazja do zdobycia bramki. Niestety, niewykorzystana.
Kolejna, świetna próba żółto-czerwonych nadarzyła się w 35. minucie. Gdynianie wybili piłkę po centrze jednego z Koroniarzy, ale ta trafiła wprost pod nogi Mateusza Możdżenia. Pomocnik Korony bez namysłu zdecydował się na strzał, jednak zmierzającą pod poprzeczkę piłkę sparował na rzut rożny golkiper gospodarzy.
Żadna z drużyn nie chciała ryzykować. Na murawie nie brakowało walki, czego doskonałym potwierdzeniem było bolesne starcie Nalepy z Kovaceviciem, po którym Bośniak musiał na chwilę zejść z placu gry. Urazy zawodników wymusiły na szkoleniowcach zmiany jeszcze w pierwszej połowie meczu. W ekipie żółto-czerwonych na boisku pojawił się Ivan Jukić, zastępując na cztery minuty przed przerwą Gorana Cvijanovicia.
Druga połowa rozpoczęła się identycznie, jak pierwsza – spokojnie, bez huraganowych ataków. To jednak Arka sprawiała lepsze wrażenie. Gospodarze długo utrzymywali się przy piłce i szukali swoich szans na odwrócenie losów tego dwumeczu. Kielczanie wyszli z nastawieniem, aby za wszelką cenę nie stracić bramki i możliwie jak najbardziej utrudnić rywalom grę. Z tego powodu ofensywnych akcji było jak na lekarstwo. Pierwszą po przerwie, w 70. minucie meczu, przeprowadził rezerwowy Łukasz Kosakiewicz, ale nie potrafił zakończyć rajdu celnym strzałem.
Arka do końca spotkania angażowała do ataku wszystkie swoje siły. W 83. minucie meczu mocno uderzył Szwoch, jednak nie trafił w bramkę.
Aż w końcu nadeszła 85. minuta… Piłkę w polu karnym zgrał Ruben Jurado, ta trafiła do niepilnowanego Marcusa Da Silvy, który piekielnie mocnym strzałem pokonał Zlatana Alomerovicia. To był cios, po którym Korona się już nie podniosła. Akcja rezerwowych dała Arce gola, który wprowadził ich do upragnionego finału.
Koronę nie było stać na nic więcej. Gospodarze umiejętnie trzmali piłkę pod polem karnym żółto-czerwonych, w ogóle niedopuszczając ich pod swoją szesnastkę. To koniec marzeń Korony Kielce o finale Pucharu Polski. Na PGE Narodowy 2. maja pojedzie Arka Gdynia.
Następny mecz Korona rozegra w najbliższą sobotę, kiedy w 32. kolejce LOTTO Ekstraklasy zmierzy się na Kolporter Arenie z Jagiellonią Białystok. Początek spotkania o godz. 20:30.
Arka Gdynia - Korona Kielce 1:0 (0:0)
Bramka: da Silva (85')
Arka: Pilarz - Zbozień, Marcjanik, Helstrup, Warcholak (35’ Marciniak) – Zarandia (59’ Jurado), Sołdecki, Nalepa, Szwoch - Jankowski, Esqueda (55’ da Silva)
Korona: Alomerović - Rymaniak, Dejmek, Kecskes, Kallaste – Aankour (46’ Kosakiewicz), Możdżeń, Kovacević, Cvijanović (41’ Jukić), Gardawski (81’ Janjić) – Kaczarawa
Żółte kartki: Nalepa, Marcjanik – Aankour, Kovacević, Kaczarawa, Gardawski, Rymaniak
Wasze komentarze
Takiego wsydu juz dawno nie bylo.
Za rok będzie lepiej
Teraz skupić się na jak najwyższym miejscu w lidze
To jest kryminał z takie coś
Zagral dobry mecz
Zobaczcie ile on juz się poświęcił dla Korony Kielce
To co zagrali w tym meczu to powtórka i innych sezonów jak tylko jakaś szansa na zdobycie czegoś to grają jakby nie chcieli wygrac. MASAKRA
Trzeba zwolnić jednego i drugiego
I tak mało przegrali
no to się zemsciło -straszne frajerstwo, kto zawinił ?
Wykrakałem. Teraz tylko czekam na filmik od KoronaTV z wydarzenia jak wręczacie Czechowi badyle.
To, ze Korona zaszła tak daleko, jest efektem słabiutkiego poziomu całej tej żenującej lotto ekstraklasy i nic więcej.
Sprawiedliwości stało się zadość. Korona Kielce to peryferia piłki nawet w Polsce.
A co do meczu, jak się gra na remis, to zazwyczaj się mecz przegrywa. A że Lettieri o tym nie wiedział, no cóż. Taki z niego fachowiec. Marny fachowiec. Już w grudniu pokazał, że nie zna słowa taktyka, przegrywając mecze, które można było zremisować.
Ato co się dzisiaj wydarzylo to jest kompromitacja na całą Polskę. Ja już mam dosyć tej amatorszczyzny.
To wysiadaj leszczu :D
Ale chyba był czas przywyknąć, że na ostatniej prostej coś zawsze spier.olą.
Dzięki trenerzyno czas podpisać 5 letni kontrakt.
Dejmek mam nadzieje, że czujesz się i długo jeszcze będziesz się czuł tak ja teraz !!!!
Nie no nie zasnę dziś qrva.
Jak to brak umiejętności? Przecież na jesieni potrafili wymienić nawet 20 podań bez straty piłki! Potrafili grać po ziemi na jeden kontakt. Potrafili narzucać przeciwnikowi swój styl gry nawet na wyjazdach a teraz nagle wszystkie piłki są grane górą, na aferę.
W międzyczasie przełączałem na Bayern i tylko to ratowało mi wieczór.
Buraku, nie jestem trenerem, to Lettieri jest rozliczany bo jemu za to płacą. Nie przygotował zespołu do sezonu, dlatego Korona wiosną na boisku przeszkadza a nie gra w piłkę. Ja od czasu do czasu chodzę na mecze i chciałbym wiedzieć za co płacę kupując bilet. Ja jestem kibicem, Lettieri jest trenerem, a ty jesteś bucem.
Secundo - nie jesteś kibicem tylko warchlakiem
Ultimo - sam jesteś bucem.
Ejmen! Zaorany.
Nie przesadzajcie. Pewnie, że dali ciała, ale taki jest właśnie poziom całej Ekstraklasy. Co jest weryfikowane każdego lata w eliminacjach do europejskich pucharów. Taką wiochę jaką grała dzisiaj Korona, gra większość drużyn przez większość sezonu. A że Koronie aż tak złe mecze nie zdarzają się jakoś bardzo często, to jest wysoko w tabeli. Nawet czasami pograją dobrze.
Jeżeli już miałbym się czegoś bardzo czepić, to irytującego nadmiaru obcokrajowców. Ja rozumiem, że pewnej wiśle z dawnej stolicy Polski nie przeszkadza, że w ich składzie wybiega ostatnio po dwóch Polaków, ale to ich sprawa. Tu powinno raczej być inaczej. Ja chcę się chociaż trochę identyfikować z drużyną. Rozumiem, że ciężko żeby to byli ludzie z regionu. Chociaż i tak na tle innych klubów nie jest z tym źle, bo są Malarczyk, Żubrowski i Cebula. Ale jeśli nie z regionu, to niechże to będą przynajmniej Polacy! Od tych wszystkich bałkańskich ićów już boli język. A to jest polska liga.
jeszcze gdyby Arka kij wie co zagrała to można zrozumieć że nie dali rady ale zagrali jak zwykle a my chcieliśmy ich zaskoczyć gadaniem, że nie będzie grane na remis i w końcu zagrać na remis, przecież to jest nieporozumienie