Swoje już zrobili. Teraz tworzą historię
- Gramy o utrzymanie! – zapowiadał przed sezonem szkoleniowiec kieleckiego Farta, Dariusz Daszkiewicz. Dzisiaj zarówno on, jak i jego podopieczni, muszą zweryfikować swoje plany. Zespół, który miał bronić się przed spadkiem, stoi teraz przed historyczną szansą wywalczenia awansu do PlusLigi.
Początki, jak to zwykle bywa, nie należały do najłatwiejszych. „Farciarze”, którzy awans do I ligi wywalczyli sobie z niemałym trudem, przez wielu uznawani byli jako jeden z głównych kandydatów do opuszczenia tej klasy rozgrywkowej. Drużyna istniejąca zaledwie od trzech lat, dysponująca jednym z najmłodszych zespołów w całej lidze, składającym się z zawodników, spośród których zdecydowana większość nie grała nigdy wyżej, niż w II lidze, nie mogła walczyć o coś więcej, niż utrzymanie.
Powodów do optymizmu było niewiele. W klubie zakontraktowano trzech nowych zawodników, ale przyjście czwartego przyjmującego Delecty Bydgoszcz, Macieja Krzywieckiego, trzeciego środkowego BBTS-u Bielsko-Biała, Kacpra Bielickiego oraz mało znanego Australijczyka, Grega Sukocheva, trudno było uznać za realne wzmocnienie drużyny. – Transfery te stanowią jedynie uzupełnienie naszego składu – podkreślał przed rozpoczęciem sezonu opiekun kieleckiej ekipy, Dariusz Daszkiewicz.
Istotnym problemem, z którym kieleccy zawodnicy oraz sztab szkoleniowy musieli się zmierzyć przed startem ligi, było nawet znalezienie odpowiedniego... miejsca do treningu. - Wszyscy wiedzą o tym, że mieliśmy spore problemy z halą, zwłaszcza w sierpniu. Trenowaliśmy gościnnie w Nowinach, w Mąchocicach, w kieleckich szkołach. Na pewno warunki były dalekie od takich, jakie powinniśmy mieć. Dopiero końcówka okresu przygotowawczego była lepsza, bo mogliśmy wreszcie wejść na halę przy ulicy Bocznej – mówił w przedsezonowym wywiadzie dla naszego portalu Daszkiewicz.
Młody i niedoświadczony zespół miał być łatwym kąskiem dla wyznaczających sobie znacznie ambitniejsze cele ekip. Pierwsze mecze dosyć szybko zweryfikowały jednak ten pogląd. „Farciarze” wygrali osiem spotkań z rzędu i z miejsca stali się rewelacją rozgrywek. - Spokojnie. Stąpamy twardo po ziemi, koncentrujemy się na najbliższych meczach, a co będzie dalej – zobaczymy – zgodnym głosem starali się hamować rozbudzone apetyty kibiców siatkarze beniaminka I ligi. Przypadku w dobrej grze kieleckiego zespołu nie widzieli zawodnicy drużyn przeciwnych. – Należą im się duże brawa. Są absolutnym zaskoczeniem rozgrywek. Grają w zasadzie tym samym składem co w II lidze, a spisują się znakomicie – mówił wówczas eks-Farciarz, Andrzej Skórski, który w obecnie trwających rozgrywkach broni baw Trefla Gdańsk.
Przez pierwszą rundę sezonu zasadniczego „zielono-czarni” przeszli jak burza. 10 zwycięstw w 12 meczach, 28 punktów i pozycja wicelidera tabeli – nikt nie spodziewał się tego, że kielecki beniaminek będzie w stanie rozdawać karty na szczeblu pierwszej ligi. Mimo wszystko plany nadal nie ulegały zmianie. - Dalej powtarzam: naszym celem jest utrzymanie pierwszej ligi dla Kielc – mówił nam niejednokrotnie opiekun „Farciarzy”. - Nikt nie spodziewał się, że będzie nam tak dobrze szło. Ale my nadal nie musimy wygrywać. Czujemy luz, nie ma presji. Staramy się grać jak najlepiej i chyba nam to nieźle wychodzi, bo wygrywamy – twierdził z kolei Krzywiecki.
Druga część sezonu dla kieleckich siatkarzy okazała się znacznie trudniejsza. Rywale w drużynie Farta widzieli już nie tylko beniaminka, ale również rewelacje sezonu i zespół, który ma realne szanse na awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Wielu z nich na starcie z kielecką ekipą motywowało się podwójnie. – To była zdecydowanie trudniejsza część sezonu. Wszyscy już wiedzieli na co nas stać - przyznaje Miłosz Zniszczoł. Pomimo tego zawodnicy ze stolicy Świętokrzyskiego potrafili dalej kontynuować swoją zwycięską passę. Jedyny kryzysowy moment miał miejsce na przełomie stycznia i lutego. Wysoka porażka z Energetykiem Jaworzno, strata punktu w pojedynku ze Ślepskiem Suwałki oraz kiepski występ w spotkaniu z najsłabszą ekipą ligi, Morzem Szczecin, budziły niepokój. Przerwa w rozgrywkach, a także przeprowadzony na szybko obóz w Kielnarowej, pozwoliły jednak szybko wrócić na właściwy tor, z którego drużyna nie zeszła już do ostatnich meczów sezonu.
Drugie miejsce wywalczone po rundzie zasadniczej sezonu pozwala wreszcie zweryfikować początkowe, odstające kompletnie od rzeczywistości, plany. Zamiast o utrzymanie kieleckiej drużynie przyjdzie walczyć w fazie play-off, której stawką awans do PlusLigi – jednej z najlepszych siatkarskich lig Europy. - Zrobiliśmy dużo, ale nie wszystko. Mogę zapewnić, że dalej będziemy walczyć. Możemy przejść do historii kieleckiej siatkówki i chcemy to zrobić. Awans do PlusLigi jest możliwy, postaramy się go osiągnąć – zapewnia przyjmujący kieleckiej drużyny, Tomasz Drzyzga. – Klub jest przygotowany do gry w PlusLidze. Chcemy awansować już w tym sezonie – mówi z kolei prezes Farta, Mirosław Szczukiewicz.
Aby cieszyć się z awansu do siatkarskiej ekstraklasy, „Farciarze” muszą poradzić sobie jeszcze z dwoma przeciwnikami. Z pierwszym z nich, Jokerem Piła, zawodnicy z Kielc zmierzą się w półfinale. - Czekają nas teraz dwa tygodnie ciężkiej pracy. Chcemy przez ten czas dokładnie rozpisać Jokera pod względem taktycznym. Skończyły się czasy wygrywania meczów samą mobilizacją czy dobrymi chęciami. Na tym poziomie musimy mieć dobrze rozpracowanego przeciwnika, bo taktyka w tych meczach będzie najważniejsza – przyznaje Michał Kozłowski.
W przypadku pokonania Jokera (rywalizacja w tej fazie rozgrywek toczy się do trzech zwycięstw) siatkarze Farta zmierzą się w finałowej potyczce ze zwycięzcą drugiego meczu półfinałowego pomiędzy Treflem Gdańsk, a Avią Świdnik. Wygrany z tej rywalizacji uzyska promocję do wyższej klasy rozgrywkowej, a pokonany swojej szansy szukać będzie w spotkaniu barażowym z przedostatnią drużyną PlusLigi. Pierwszy pojedynek fazy play-off „Farciarze” rozegrają 10 kwietnia w kieleckiej Hali Legionów.
fot. Mateusz Kępiński
Wasze komentarze
Może jakaś zakładka o nich?
Kc Farciarze ;*
<333