Edi: Nie wszyscy widzą moją pracę
- Czułem się bardzo dziwnie wchodząc na boisko dopiero w 57. minucie spotkania. Nie jestem jednak zły z powodu tego, że nie zagrałem od pierwszej minuty. To trener podejmuje decyzje i jest z nich później rozliczany – mówi napastnik Korony Kielce, Edi Andradina.
Wiele rotacji w składzie, w porównaniu do ostatniego ligowego meczu, dokonał przed spotkaniem z Odrą Wodzisław szkoleniowiec Korony Kielce, Marcin Sasal. Kibiców „żółto-czerwonych” najbardziej zaskoczyła jedna ze zmian, a mianowicie brak w wyjściowym składzie ikony klubu – Ediego Andradiny. Atak Korony w meczu z Odrą tworzyli Maciej Tataj i Michał Zieliński, natomiast Brazylijczyk na placu gry pojawił się dopiero w 57. minucie spotkania. Edi przyznał po meczu, że nie jest przyzwyczajony do sytuacji, w której większą część spotkania spędza na ławce rezerwowych. - Dla mnie jest to troszkę dziwna sytuacja, że pojawiłem się na boisku dopiero w drugiej części meczu, ale to trener podejmuje decyzje odnośnie składu. On odpowiada za wyniki i na nim spoczywa odpowiedzialność. Każdy szkoleniowiec chce dla swojego zespołu jak najlepiej, dlatego też decyzje trenera Sasala trzeba uszanować – powiedział napastnik.
Zawodnik Korony nie czuje żadnego gniewu z powodu tego, że tym razem nie dane mu było pojawić się na murawie od pierwszej minuty spotkania - Żadnej złości z mojej strony na pewno nie ma. Szanuje innych napastników, którzy są w naszym zespole, dlatego nie odczuwam jakiegoś zdenerwowania z powodu tego, że mecz rozpocząłem na ławce. Trener decyduje o składzie i on sam wie co jest lepsze dla Korony. Ja mój zawód zawsze traktuje poważnie, dlatego też będę tak samo przykładał się do treningów - bez względu na to, czy mecz rozpocznę w pierwszym składzie, czy też na ławce – powiedział.
Edi w sobotę zaliczył krótki występ, ale pomimo tego dosyć surowo ocenił swoją grę. - Nie zagrałem tak dobrze, jak potrafię. Nie jestem przyzwyczajony do tego, że wychodzę na boisko w drugiej połowie. Na pewno był to dla mnie jakiś problem, bo wszyscy byli już rozgrzani, można powiedzieć, że biegali z prędkością 100 km/h, a ja dopiero łapałem rytm. Wynik też mnie nie cieszy. Graliśmy u siebie i powinniśmy ten mecz wygrać. Gdzie zdobywać punkty, jak nie na własnym stadionie? Zremisowaliśmy z Odrą, ale na dzień dzisiejszy to nie jest dobry dla nas rezultat. – stwierdził.
Być może sobotnie spotkanie zakończyłoby się innym wynikiem, gdyby kieleccy zawodnicy popisali się nieco lepszą skutecznością. Wiele dogodnych sytuacji strzeleckich „żółto-czerwoni” zmarnowali zwłaszcza w pierwszej odsłonie meczu. - Widząc te marnowane sytuacje pomyślałem sobie, że sam chciałbym dostać takie piłki. Ja zazwyczaj wykonuje w Koronie taką pracę, której ludzie nie widzą, choćby ze względu na to, że staram się także wspomagać naszą grę w defensywie. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że kibice, podobnie jak i w przypadku innych napastników, oczekują ode mnie przede wszystkim bramek – zaznaczył Edi.
Czy Brazylijczyk liczy na to, że w następnym ligowym spotkaniu pojawi się na boisku od pierwszej minuty? - Będę trenował i robił swoje, ale czy wystąpię we Wrocławiu w pierwszym składzie, o tym już zadecyduje trener. Nie martwię się tym, czy otrzymam swoją szansę. Już troszkę występów w ekstraklasie zaliczyłem i kilka goli też udało mi się strzelić, więc jakąś wartość posiadam – zakończył.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze