To są puste słowa. Boisko szybko cię weryfikuje, ale karma zawsze wraca
Po bardzo dramatycznym meczu piłkarze Korony Kielce ostatecznie pokonali Wisłę Płock 2:0. Od pierwszych minut lepsze wrażenie sprawiali jednak przyjezdni. Dopiero bramka “do szatni”, zdobyta tuż przed przerwą, pozwoliła żółto-czerwonym odetchnąć. W drugiej połowie podopieczni trenera Lettieriego prezentowali się znacznie lepiej i ostatecznie po raz kolejny dopisali do swojego konta kolejne, trzy ligowe punkty. - To był ciężki mecz, ponieważ Wisła zagrała dziś bardzo dobrze. Ale to nie styl jest najważniejszy – ocenił na gorąco pomocnik gospodarzy, Mateusz Możdżeń.
- My po raz kolejny wyszliśmy dziś trochę inną taktyką niż zwykle. Tym razem było podobnie jak w meczu z Pogonią. Już po 20 minutach trener zdecydował się zmienić ustawienie na 4-4-2, przesuwając mnie z boku do środka pola. Wisła doskonale radziła sobie z nami na początku spotkania, ale potem padła bramka do szatni i ona nam bardzo pomogła. Zdobycie drugiego gola po przerwie pozwoliło nam już uspokoić grę i czekać na kolejne kontry – powiedział po spotkaniu.
REKLAMA
“Nafciarze” byli bardzo dobrze dysponowani w tym spotkaniu. Od początku postawili Koronie ciężkie warunki, raz za razem zagrażając bramce kielczan groźnymi atakami. Najwięcej pracy defensorzy żółto-czerownych mieli z trójką graczy: Varela-Merebashvili-Kante. - To prawda. Przeciwko Jose Kante gram już nie pierwszy raz i uważam, że to bardzo dobrzy piłkarz, ale nie strzela zbyt wielu bramek. Zresztą – obaj z Merebashvilim czują się z piłką przy nodze bardzo dobrze. Dziś świetne spotkanie zagrał Maciek (Gostomski – przyp. red.). To już nie pierwszy raz, kiedy ratuje nam skórę. On wpuścił tylko jedną bramkę w czterech meczach, a to o czymś świadczy. Dzisiaj to właśnie bramkarz wygrał nam mecz. Gdyby Maciek pomylił się w jednej, dwóch sytuacjach, to na pewno inaczej byśmy teraz rozmawiali – analizował pomocnik.
Korona rzeczywiście nie zagrała w piątek najlepszego meczu. Dużo lepiej na boisku prezentowali się goście, którzy mogli ten mecz spokojnie wygrać. Ale najważniejsze jest to, co w sieci, a w tej statystyce górą byli kielczanie. - Warto tu chyba wrócić do słów naszego trenera, który po meczach z Jagiellonią czy Lechem Poznań mówił nam, że zasługiwaliśmy w tych spotkaniach chociaż na remis. To są puste słowa, bo boisko szybko wszystko weryfikuje. Ale zgodzę się z tym, że karma wraca. Za tydzień jest kolejny mecz i o tym już nikt nie będzie pamiętał. Dalej mamy 18 punktów i to my przeskoczyliśmy Wisłę w tabeli. Prawda jest taka, że kto pierwszy zgromadzi około 40 punktów, ten pierwszy będzie cieszył się z awansu do ósmeki. Na tym zależy nam najbardziej. Teraz jesteśmy w komfortowej sytuacji, bo nie musimy już patrzeć na inne wyniki. To najlepsze uczucie, gdy grasz w piątek, wygrywasz mecz i czekasz na inne spotkania, bo ty zrobiłeś wszystko co mogłeś i nic innego w ten weekend już cię nie obchodzi – oceniał Możdżeń.
Za tydzień kielczan czeka mecz z liderem ekstraklasy, Górnikiem Zabrze. Zarówno zabrzanie, jak i Korona w tym sezonie grają ładną dla oka piłkę. Czy zatem mecz ten będzie spotkaniem na szczycie kolejnej kolejki ligowych rozgrywek? - Jak grałem w Lechu, to często mówiło się, że taką wisienką na torcie będzie mecz z Legią. Ale często okazywało się, że nie było to widowiskowe spotkanie, bo każdy był skupiony na defensywie. Osobiście nie powiedziałbym, że ten mecz z Górnikiem to wisienka na torcie, albo nawet ta przysłowiowa truskawka (śmiech). To po prostu kolejny mecz, ale na pewno będzie mu towarzyszyła niesamowita oprawa, bo wiemy jacy są kibice w Zabrzu. Będzie komplet widzów, a ja osobiście dawno nie grałem już przy 25 tysiącach ludzi na stadionie. To na pewno będzie trudny mecz, ale my możemy utrzeć nosa Górnikowi. Wiemy, jak pewni siebie są na własnym obiekcie zawodnicy z Zabrza i kogo oraz w jakim stylu potrafili tam pokonać. Górnik gra teraz z Zagłębiem, ale to my mamy ten jeden dzień więcej na regenerację. Teraz spokojnie czekamy na kolejny mecz, ale dziś jeszcze pocieszymy się z tego zwycięstwa – podsumował pomocnik Korony.
fot. Norbert Barczyk / PressFocus
Wasze komentarze