Podsiadło: Hamburg? Fajnie się będzie z nimi zetrzeć
- Pierwsza połowa meczu z Wisłą Płock była beznadziejna. Do przerwy popełniliśmy aż 11 błędów technicznych! Takiej drużynie jak nasza nie mogą przytrafiać się takie błędy – mówi Paweł Podsiadło. Jutro Vive Targi gra z Zagłębiem Lubin.
Razem z Tomkiem Rosińskim byliście najskuteczniejszymi zawodnikami Vive Targów w środowym meczu z Wisłą. Pewnie jesteś zadowolony ze swojej gry?
- Absolutnie nie. Pierwsza połowa była w moim wykonaniu tragiczna! Fatalnie grałem w obronie, rywale rzucali przy mnie bramki. Potem posiedziałem jednak na ławce i przemyślałem pewne sprawy. W drugiej połowie już na szczęście siadło. Ale do tego przyczyniła się postawa kolegów, dzięki którym ja i inni mieliśmy pozycje do oddania rzutu.
Płock znów dobrze przypilnował Mariusza Jurasika i Rastko Stojkovicia, dlatego ten ciężar gry spoczywał na pozostałych zawodnikach.
- I bardzo dobrze, w każdej drużynie tak powinno być. Gra zespołu nie może opierać się na 1-2 szczypiornistach. U nas jest ten komfort, że gdy ktoś nie ma swojego dnia, to kolega z boku bierze ciężar atakowania na swoje barki. To chyba właśnie jest w naszej drużynie najlepsze.
Czy to był najlepszy występ wiślaków w meczach przeciwko wam w obecnym sezonie?
- Nie powiedziałbym. To raczej dzięki naszej beznadziejnej grze w pierwszej połowie, Wisła trzymała się tak blisko. Płocczanie niczym nas nie zaskoczyli, to przez nasze indywidualne błędy wynik wyglądał tak niekorzystnie. Mam nadzieję, że to wyeliminujemy, bo nie możemy grać tak nerwowo i w ten sposób gubić piłek. Do przerwy popełniliśmy aż 11 błędów technicznych! Takiej drużynie jak nasza, która gra w Lidze Mistrzów, nie mogą przytrafiać się takie błędy. Bo z ligowymi rywalami pozostaje to jeszcze bez konsekwencji, ale z lepszymi przeciwnikami nie będzie już tak różowo…
Bogdan Wenta momentami wręcz kipiał przy linii bocznej. Domyślam się, że w przerwie meczu w szatni posypały się gromy.
- Nie, my tylko porozmawialiśmy po męsku. Powiedzieliśmy sobie, jakie błędy popełniliśmy i to poskutkowało. W drugiej połowie nasza gra w obronie i ataku funkcjonowała już dużo lepiej i odskoczyliśmy rywalowi. Można powiedzieć, że dobrze, ze ta pierwsza połowa tak szybko się zakończyła i mogliśmy pogadać z Bogdanem.
W którym momencie poczułeś, że płocczanie nie wyrwą wam już tego zwycięstwa?
- Nie było w ogóle takiego myślenia. Wiadomo, gdyby to była liga, to pewnie powiedziałbym, że „są dwie minuty do końca, prowadzimy czteroma golami, fajnie wygraliśmy”. Ale to puchar i tu liczyła się każda bramka. Chcieliśmy wygrać jak najwyżej, bo te 6 bramek różnicy później może zadecydować o naszym awansie.
Wracając do waszego słabszego początku. Nie było trochę tak, że we wtorek zbytnio skupiliście się na temacie losowania 1/8 finału Ligi Mistrzów? Kibice i media mówili tylko o tym, środowy mecz z Wisłą pozostał niejako w cieniu wydarzeń z Wiednia.
- To już specyfika mediów, na którą my nie zwracamy uwagi. Bo Hamburg to dla nas bardzo odległa przyszłość. Oczywiście – fajnie, że znamy rywala, cieszymy się, bo z takim super przeciwnikiem fajnie jest się zetrzeć. Ale to dopiero za dwa tygodnie. Teraz najważniejszy jest sobotni mecz z Zagłębiem Lubin. Chcemy zakończyć rundę zasadniczą z kompletem punktów. W tym celu przeanalizowaliśmy już grę przeciwników i jedziemy do Lubina po zwycięstwo.
Rozmawiał Tomasz Porębski.
fot. Paula Duda / Tomasz Kubicki
- Teraz najważniejszy jest Lubin - podkreśla Podsiadło
Wasze komentarze