Małkowski dwoił się i troił. Przy jednej piłce nie miał jednak szans... Korona Kielce przegrywa z Piastem i kończy zwycięską serię
Po czwarte zwycięstwo z rzędu pojechali do Gliwic piłkarze Korony Kielce. Zespół Macieja Bartoszka długimi fragmentami pokazywał styl gry, do którego przyzwyczaił nas w poprzednich spotkaniach. Radoslav Latal sumienie jednak odrobił pracę domową i zakończył serię "złocisto - krwistych". Zbigniew Małkowski wielokrotnie powstrzymywał groźne strzały piłkarzy "Piastunek", ale przy uderzeniu Gerarda Badii nie miał szans i kielczanie ostatecznie przegrali 0:1.
Zawodnicy kieleckiego klubu nie ukrywali, że nie chcą zmieniać ofensywnego stylu, który przyniósł im poprzednie tryumfy. To widać też było na boisku - już w 2. minucie spotkania na prawym skrzydle swój taniec z piłką rozpoczął Miguel Palanca, ale dośrodkowana przez hiszpańskiego pomocnika piłka padła łupem defensorów Piasta.
Ofensywny styl preferowany przez „złocisto - krwistych” nie był już zaskoczeniem dla rywali. Zespół Radoslava Latala w pierwszych pięciu minutach dał się „wyszumieć” kielczanom i mocniej zaatakował. Najpierw z rzutu wolnego nie trafił Michał Masłowski, a chwilę później wrzutkę Radosława Murawskiego wyłapał Zbigniew Małkowski. „Piastunki” grały wysoko, Korona długimi fragmentami zmuszona była bronić się we własnym polu karnym. Problemem było też szybkie wyprowadzenie piłki, co było zabójcze dla Zagłębia Lubin i Pogoni Szczecin.
W pierwszych dwudziestu minutach piłkarze Bartoszka - poza wspomnianym dryblingiem Palanki w pierwszych minutach - szczęścia próbowali jedynie z dystansu. Na uderzenie zdecydowali się Możdżeń, Marković i Kiełb. Na celny strzał ze strony gospodarzy czekaliśmy aż do 21. minuty, kiedy po sprytnym rozegraniu stałego fragmentu gry na bramkę Małkowskiego uderzał Uros Korun.
Doświadczony golkiper prawdziwym kunsztem popisał się jednak dwukrotnie kilka minut później. Najpierw odbił uderzenie Badii z kilku metrów po podaniu Masłowskiego. W kolejnej akcji zaś świetne uderzenie z bocznej strefy oddał Sasa Zivec. Odbita przez Małkowskiego piłka spadła pod nogi Jankowskiego i kiedy wydawało się, że były zawodnik Wisły Kraków i Ruchu Chorzów skieruje piłkę do pustej bramki pod jego nogami pojawił się bramkarz „złocisto - krwistych” i fantastycznie zatrzymał napastnika Piasta.
Korona długo nie mogła otrząsnąć się z naporu Piasta. Dopiero w 34. minucie niewidoczny dotychczas Dani Abalo wycofał piłkę na szesnasty metr do Rafała Grzelaka, który z półwoleja próbował zaskoczyć Jakuba Szmatułe. Aktywny - w kolejnym już meczu - był Nabil Aankour. Dwie minuty po uderzeniu lewego defensora Marokańczyk z francuskim paszportem wygrał pojedynek główkowy i celnie uderzył na bramkę gospodarzy.
Do przerwy jednak żaden z zawodników nie znalazł sposobu na pokonanie bramkarza rywali. Bohaterem „złocisto - krwistych”, których długimi fragmentami Piast zmuszał do zmiany stylu gry, był bramkarz, Zbigniew Małkowski.
Po wznowieniu gry obraz meczu nie uległ zmianie. Oba zespoły szukały swoich szans, a na murawie zrobiło się bardzo dużo miejsce. Najpierw, w 48. minucie Jacek Kiełb odnalazł się w dobrej pozycji, lecz niestety nie wypatrzył wpadającego w pole karne Palance i uderzył, choć nie zagroził bramce Piasta. Aktywnie w akcję ofensywną po chwili zaś włączył się Grzelak i oddał celny strzał z ostrego kąta.
Niestety w 55. minucie w górę mogli wyskoczyć kibice zespołu Latala. Świetne podanie z głębi pola otrzymał Gerard Badia, który wpadł w pole karne i pewnie pokonał Zbigniewa Małkowskiego. Cała sytuacja wzięła się niepotrzebnej straty w środku pola Vanji Markovica. Kielecki bramkarz próbował jeszcze powstrzymać uderzenie Hiszpana, ale nie miał najmniejszych szans.
Po stracie bramki grę kielczan głównie definiował chaos. Na boisku w miejsce bezproduktywnego Abalo pojawił się Przybyła, ale praktycznie nie otrzymywał podań. Korona starała się zaskoczyć Piasta długą piłkę, ale koniec końcu w pojedynkach powietrznych walczyć o nią musiał najniższy na placu Nabil Aankour.
Ciężar gry na własne barki brał Palanca, ale zbyt często był zbyt osamotniony. Fakt - Korona grała wysoko i ofensywnie, ale narażała się również na groźne kontry. Tak, jak w 63. minucie, kiedy na bramkę Małkowskiego uderzał strzelec bramki, Gerard Badia. Sześć minut później świetnie wypuścił na czystą pozycję Macieja Jankowskiego, ale jego strzał na rzut rożny odbił bramkarz.
Drużyna Macieja Bartoszka tworzyła zaś kolejne akcje. Najpierw w świetnej akcji nie zorientował się Jacek Kiełb i nie wbił do bramki piłki sunącej wzdłuż bramki Szmatuły. Po chwili zaś głową po wrzutce Grzelaka uderzał Diaw. Futbolówka jednak nie mogła znaleźć drogi do siatki.
Z kieleckimi defensorami bawił się wręcz Badia. W 76. kolejny raz świetnie ograł obrońcę zespołu ze stolicy województwa świętokrzyskiego, ale tym razem czujny w polu bramkowym był Rymaniak.
Trener Bartoszek próbował odmienić oblicze meczu robiąc zmiany w ofensywie. Na murawie pojawił się Siergiej Pyłypczuk oraz Marcin Cebula. Na niewiele się to jednak zdało. Dużo by mówić, że jedyne zagrożenie przy udziale młodego pomocnika, to uderzenie z dystansu w 85. minucie. Bramkę wyrównującą powinnien strzelić Michał Przybyła, który po dośrodkowaniu Grzelaka trafił z najbliższej odległości w poprzeczkę. W doliczonym czasie nic na murawie się jednak nie zmieniło i Korona ostatecznie przegrała 0:1.
Kolejny mecz Korona Kielce rozegra w niedzielę, 11 grudnia, o godzinie 15:30 w Poznaniu z Lechem
Piast Gliwice - Korona Kielce 1:0 (0:0)
Bramki: Badia (55')
Piast: Szmatuła - Korun, Pietrowski, Hebert - Murawski, Mokwa, Masłowski, Moskwik - Zivec, Badia (89' Sapala), Jankowski (90' Szeliga)
Korona: Małkowski - Rymaniak, Dejmek, Diaw, Grzelak - Kiełb, Możdżeń, Marković (72' Cebula), Aankour, Abalo (59' Przybyła) - Palanca (76' Pyłypczuk)
Żółte kartki: Grzelak, Marković Palanca, Cebula, Kiełb - Mokwa, Masłowski, Moskwik
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
A kopacze jak kilku zgra dobrze to inni nawalają i tak było jest i będzie.
Kolego Ty nie wiesz co to za człowiek ale z Małkowskiego!!!!!!
Kawał mendy.manipulant.wypierd.... Go...