Małkowski: Wykluczyliśmy silne ogniwa Jagiellonii
- W naszej grze jest większa konsekwencja w pilnowaniu poszczególnych sektorów boiska. Trener podczas zgrupowania zwracał na ten element wyjątkowo dużo uwagi. Teraz nasza praca włożona w przygotowanie procentuje – mówi bramkarz Korony Kielce, Zbigniew Małkowski.
Wygraliście dzisiaj z Jagiellonią Białystok, która najłatwiejszym przeciwnikiem nie jest. Jak ocenisz to spotkanie?
Zbigniew Małkowski: – Wygraliśmy zasłużenie. Po zdobyciu bramki w pełni kontrolowaliśmy przebieg tego meczu. Mam nadzieję, że z każdą rywalizacją będzie coraz lepiej i śmiało będziemy mogli grać o pełną pulę. Wiemy dobrze, że musimy te punkty u siebie zdobywać. Drużyna z Białegostoku od dwóch lat nie wygrała żadnego wyjazdu i to z pewnością było naszym dodatkowym atutem. Gra się na tyle, na ile przeciwnik pozwala – my rywalowi nie pozwoliliśmy dziś na dużo.
Główne filary ofensywne „Jagi” nie miały dziś nic do powiedzenia.
– Nikt u nich nie pograł. Tomek Frankowski oraz Kamil Grosicki byli najważniejszymi ogniwami, jakie mieliśmy w tym spotkaniu wykluczyć i to się udało.
Od momentu przyjścia do Korony nowego szkoleniowca doszło do wielu istotnych zmian w klubie i w drużynie. Czy ich efekty są już widoczne w rywalizacjach kielczan?
– Na pewno w naszej grze jest większa konsekwencja w pilnowaniu poszczególnych sektorów boiska. Trener podczas zgrupowania zwracał na ten element wyjątkowo dużo uwagi i teraz poskutkowało to trzema punktami.
Marek Motyka nie miał tej konsekwencji?
– (chwila zastanowienia) Wyniki mówią same za siebie. Przyszedł nowy szkoleniowiec, który poustawiał te wszystkie „klocki”, doszli nowi zawodnicy… Zwycięstwo napawa nas optymizmem, ale nie możemy spocząć na laurach. Jest to dopiero pierwszy z trzynastu kroków, jakie musimy zrobić, jeżeli myślimy o utrzymaniu w ekstraklasie. To przeciwnicy muszą się martwić, a nie my.
Czy możemy liczyć na ten kolejny krok już w najbliższy piątek w meczu z Polonią Bytom?
– Mam taką nadzieję. Grając u siebie tworzymy dobre widowisko i zdobywamy punkty. Podczas rundy wiosennej również stwarzaliśmy dobre widowisko, jednak zwykle brakowało tej przysłowiowej kropki nad „i”. Oczywiście na wyjazdach również będziemy walczyć i tanio skóry na pewno nie sprzedamy.
Którego piłkarza „złocisto-krwistych” możemy uznać za bohatera żółto-czerwonej rywalizacji?
– Sukcesu nie można ograniczyć do jedynie kilku poszczególnych osób. Cały zespół wygrywa i cały zespół przegrywa. W naszej drużynie wszyscy w stu procentach zrealizowali założenia trenera. Również Paweł Kaczmarek, czy „Kiełbik” – mimo że grali po 45 minut zrobili co trzeba. Z tego co wiem to z góry było założone, że Kaczmarek miał się „wypruć” w trakcie pierwszej połowy, a resztę miał zagrać „Ryba”, który dalej pociągnąłby ten „wózek”. Możemy się tylko cieszyć z tego, że tworzymy kolektyw, jakiego nie było w poprzedniej rundzie. Wcześniej w Koronie nie grał zespół tylko poszczególni zawodnicy, co zaowocowało tym, że nie wygrywaliśmy rywalizacji. Daj Boże, by to się odwróciło w tej rundzie.
Wróćmy jeszcze do dzisiejszego meczu. Jak ocenisz swój wkład w zwycięstwo zespołu?
– Nie miałem dziś dużo do roboty. Blok defensywny oraz pomocnicy perfekcyjnie wywiązali się z założeń trenera. Wiedzieliśmy, że „Jaga” ma szybkiego Kamila Grosickiego i trzeba było zwrócić na niego szczególną uwagę. W efekcie piłkarze nie dopuścili do mnie groźnych sytuacji i możemy cieszyć się z czystego konta.
Wiedziałeś przed „Jagą”, że to właśnie ty będziesz strzegł bramki Korony?
– Powiem szczerze, że do samej odprawy ja i Radek nie wiedzieliśmy, kto zagra w bramce. Szkoleniowiec do samego końca trzymał to w tajemnicy. Wczoraj rozmawialiśmy z trenerem bramkarzy, Robertem Dziubą i on również tego nie wiedział.
Czy w kolejnym spotkaniu również będziemy mogli liczyć na Małkowskiego?
– (śmiech) Tydzień jest długi… Mamy sześć dni do kolejnego meczu. To jest decyzja trenera, którą będę musiał uszanować.
Rozmawiał Maciej Urban.
Fot. Paula Duda