Bielecki: Nie martwiliśmy się o wynik
- Kieleccy kibice byli naprawdę wspaniali. Ostrzegałem Niemców przed tym, że w Hali Legionów czeka ich naprawdę trudna przeprawa. Na szczęście daliśmy radę i wygraliśmy. To bardzo ważne zwycięstwo "Lwów" - mówił po meczu Karol Bielecki.
Bielecki po meczu długo nie mógł dojść do szatni swojego zespołu. Najpierw konferencja prasowa, kilka wywiadów telewizyjnych i oczywiście spotkania z kibicami. "Kola" żadnemu fanowi nie odmówił wspólnego zdjęcia czy autografu. Minęło aż kilkadziesiąt minut, gdy Bielecki dołączył w końcu do kolegów.
Można powiedzieć, że więcej problemów miałeś po meczu niż w jego trakcie.
- (śmiech) Tak, mam tutaj wielu znajomych. Kibice pamiętają o mnie i chyba całkiem dobrze wspominają. Ja też ich bardzo lubię. Ciężko było się wyrwać, fakt, zamieszanie ogromne, ale to mnie oczywiście cieszy. Choć przyznam, jest też niekiedy trochę ciężko... Ale nie dzisiaj, to było ogromnie sympatyczne. Wiedziałem, że w Kielcach będzie gorąco. Ostrzegałem niemieckich kolegów przed tym i oni nastawili się na ten doping. Dobrze, że mimo takiej publiki udało nam się wygrać.
Gdy kibice skandowali "Karol Bielecki!", można było żałować tylko, że nie grasz w barwach gospodarzy. Może czas na powrót?
- Na pewno nie teraz. Mam jeszcze 2,5 roczny kontrakt z "Lwami". Nie zwykłem wychodzić tak daleko w przyszłość. Zobaczymy, jak się to dalej ułoży. Nie wykluczam powrotu do Vive.
Kto wie, może gdyby "Kola" gral dzisiaj w zespole Vive, to Kielce cieszyłyby się ze zwycięstwa?
- Może... Ale grałem w zespole Rhein-Neckar i to ta drużyna wygrała.
Dużo mówi się o transferach Vive Targów. W mediach wymienia się nazwiska Sławka Szmala i Michała Jureckiego.
- I bardzo dobrze! Vive już ma bardzo silny zespół, a będzie jeszcze mocniejszy. Chwała działaczom za to! Niech chłopaki wracają do Polski, jeśli oczywiście tego chcą, i tu budują mocną polską ligę, polski klub.
Zaskoczyli was kielczanie? Do przerwy prowadzili czterema bramkami.
- Vive zagrało bardzo dobrze. Twardo w obronie, konsekwentnie w ataku. Pogubili się po przerwie - parę błędów, niecelnych rzutów i wyszliśmy na prowadzenie. Odmieniliśmy naszą obronę i to był klucz do sukcesu. Zdobyliśmy bardzo ważne punkty.
Co powiedzieliście sobie w przerwie?
- Tłumaczyliśmy, że musimy spokojniej grać, bardziej konsekwentnie wykorzystywać sytuacje. Bo nasza sytuacja wcale nie była fatalna. Cztery bramki to nie aż tak wiele, wystarczyły dwie kontry i już wynik był na styku. I tak właśnie się to potoczyło - wyprowadziliśmy dwa szybkie ataki i chwilę potem wyrównaliśmy. Jak to się dalej potyczyło dalej już wszyscy wiemy.
Teraz pozostaje wam walczyć jeszcze o pierwsze miejsce w tabeli Ligi Mistrzów.
- Dokładnie, choć będzie to bardzo trudne. Na razie jesteśmy na drugiej pozycji. Wkrotce zagramy z Veszprem i oczywiście nie odpuszczamy. Jedziemy po zwycięstwo i... Walczymy dalej!
Rozmawiał Tomasz Porębski.
Wasze komentarze